Nie pamiętam, zbyt dawno to było
Ale skoro nie pamiętam, być może tak nie miałam.
Rzecz w tym, że w książce jest wiele momentów, w których widać 'pokrewieństwo dusz' Elinor i pułkownika, widać że się rozumieją i że sobie ufają. A z drugiej strony tej szczególnej nici porozumienia nie widać pomiędzy Elinor a Edwardem, ponieważ proces ich zakochania jest ujęty bardzo bardzo ogólnikowo, a wspólnych scen mają w gruncie rzeczy niewiele. No i Edward przez większość książki robi za mameję bez charakteru.
Z kolei pułkownik i Marianna - no niestety, Marianna to taki sentymentalny zastępnik...
No i tak:
Elinor i pułkownik pasują do siebie
Elinor zasługuje na dojrzałego faceta
pułkownikowi przyda się kobieta, którą pokocha za to, że jest sobą, a nie że mu przypomina byłą ukochaną
a więc
Tak trochę myślę, że gdyby RiR została napisana później albo chociaż poprawiona przed wydaniem jak DiU, to pewne rzeczy w tym układzie mogłyby zostać poprawione, np bardziej pokazany związek Elinor i Edwarda. Bo dla mnie jednak widać po tej książce, że jest wczesną próbą. Taka Emma konstrukcyjnie bije to na głowę.