Ewo, "Pewnego razu w Paryżu" już znam, ale dziękuję
Księżycowa Kawa napisał(a):A co sądzisz o niej? Bo chodzą różne opinie, zwykle skrajne.
Jeśli chodzi o "Osiemdziesiąt dni żółtych" to uważam, że książka średnia. Dosłownie. W skali od 1 do 6- marne 3.
Jeśli chodzi o samą akcję to tak mniej więcej do połowy jest całkiem fajnie. Autorka miała naprawdę fajny pomysł. Nieco zbyt sztywny, oficjalny styl, ale właściwie czytało się całkiem dobrze. Romantyzm pomieszany z taką nutką... tajemnicy, czegoś mrocznego
Ale w pewnym momencie zaczęło się robić mętnie i nieciekawie. Im dalej tym gorzej. Czytałam, bo szkoda mi było przerwać i byłam ciekawa jak to się jednak skończy, ale przyznam, że miałam trochę problemów. Autorka ewidentnie przegięła. Tak jakby zgubiła gdzieś swój pomysł i wcisnęła na siłę cokolwiek. A wszystko w takim wymuszonym tonie.
Końcówka była taka, jaką miałam nadzieję zobaczyć, ale brakowało mi takiego... bum! Jakiejś większej gry emocji.
Tak a propos to cała książka chociaż powinna właśnie wywoływać całą gamę uczuć i te sama w sobie zawierać była pod tym względem jałowa. Akurat ja wolę coś przy czym właśnie mogę chociaż pokwękać, że za dużo błędów... a to było takie nijakie
Jako całość- ani ziębi, ani grzeje.
Śmieszy mnie natomiast porównywanie tego do Crossa czy Greya. O tyle o ile Cross, choć nieco sztywny jest dość ciekawy, a Grey to mistrzostwo świata to to jest... pisane pod publiczkę, albo dla wyjątkowych koneserów.
Raczej nie sięgnę po kolejne części, po prostu szkoda mi czasu.
p.s. wybacz, że dopiero dziś, ale ciągle mnie wywalało, albo zjadało moją odpowiedź