Z góry ostrzegam przed masą spoilerów, a raczej jednym wielkim spoilerem oraz słów powszechnie uważanych za ordynarne. Myślę,że i tak udało mi się z tego całkiem ładnie wybrnąć, ponieważ mój pierwszy komentarz skierowany do Lucy po przeczytaniu brzmiał tak:
Nie mam kompletnie pomysłu jak skomponować swoje wynurzenia w ładną całość więc może być trochę bez ładu i składu. No ale książka,o której piszę też takowego nie ma więc liczę,że zostanie mi to wybaczone.
Śmiałam się już dawno,że blurb, trailer, okładka,tytuł oraz odwołania do Bridget Jones sprawiają że wyszło z tego disco polo i masło maślane. Teraz poznałam treść i więcej nie porównam jej do żadnej z tych rzeczy, bo obie bardzo lubię
Popatrzyłam po ocenach na Lubimy czytać, przejrzałam recenzje a blogach i wychodzi na to, że ja jak zwykle coś innego czytałam. Na szczęście widać,że Lucy czytała to samo więc jest mi raźniej
Ta książka jest kompletnie durna, pozbawiona sensu i nie wiem do tej pory o co tam w ogóle chodziło. Fakt humor występuje, zaśmiałam się kilka razy,ale co z tego jak przez większość czasu oczy wyłaziły mi z orbit na głupoty,które tam odchodziły. Do tej pory muszę je wpychać do oczodołów, bo z wrażenia nabawiłam się lekkiego wytrzeszczu.
Nasza główna bohaterka Weronika faktycznie jest nieco zakręcona,ale zdecydowanie nie może aspirować na polską Bridget Jones, jak głosi blurb, ponieważ jest zbyt wielką kretynką. No bo ludzie kochane każdemu może zdarzyć się wyrwać klamkę,wejść do męskiej toalety zamiast do damskiej, wsiąść przypadkiem do innego samochodu, czy też przywalić przechodzącemu facetowi w jaja rozhuśtaną torebką (to ostatnie już rzadziej,ale jednak...). Natomiast pomylenie żywego człowieka z manekinem? Dwukrotne? Oczywiście obaj ludzie- manekiny okazali się ludzmi znajomi,bo jakże by inaczej. Ciekawe czy nadmiar zbiegów okoliczności w tej książce to zupełny zbieg okoliczności...? Pierwszy manekin to dawny kolega ze szkoły i aktualny żonaty policjant,którego to kurteczkę oglądała z zachwytem bohaterka.Otworzyła kieszeń nawet i się wielce zdziwiła,że gratis do kurtki są papierosy
Drugi manekin to szef siostry - gdy nasza bohaterka jest na zakupach oczywiście ze swoją siostrą Klarą łapie jej szefa za różowy krawat we wzorki i twierdzi że teraz strasznie badziewie sprzedają
On oczywiście jest tam zupełnie przypadkiem,bo przecież powszechnie wiadomo że na każdym kroku czają się nasi znajomi i szefowie i tylko czekają aż zrobimy z siebie przed nimi skończonego pacana.
A pomylenie Konopnickiej ze Skłodowską- Curie? Nie no to jeszcze może się zdarzyć. W końcu bohaterka szybko się poprawiła i stwierdziła,że Konopnicka nie wynalazła radu tylko Sierotkę Marysię. I 7-miu Krasnoludków.
Zapomniałam o sytuacji jak przymierzała koloratkę znajomego księdza (Błagam,nie pytajcie po co,bo nie wiem...), a potem się tak spieszyła że poszła w niej prosto do domu na swój wieczór panieński i ksiądz musiał do nich po nią przyjść.
Jesteśmy ostrzeliwani natłokiem niepowiązanych ze sobą, pozbawionych większego sensu wydarzeń.Jakby pani autorka cierpiała na schorzenie powodujące że zapominała o czym przed chwilą pisała i zaczynała o czymś zupełnie z innej mańki...
Weronika wspomina swojego kolejnego szkolnego kolegę - Grześka. Była w nim bardzo zakochana,ale on nie zwracał na nią uwagi.Raz gdzieś go tam zauważa i jest bardzo zdziwiona i chce za nim iść. Uznałam,że ona po prostu często rozmyśla o nim,wspomina z nostalgią,że nie mają kontaktu.Przynajmniej tak to dla mnie wyglądało. Potem ni z gruchy ni z pietruchy okazuje się że często się mijają,a nawet mają swoje numery telefonów. To znaczy ona ma jego na pewno.W dodatku on jest znajomym jej szwagra...Bohaterka spotyka go gdy idzie na pocztę, kiedy urywa klamkę wewnątrz mieszkania dzwoni do Grześka i on pomaga jej wydostać się z mieszkania. Nagle ona już go strasznie kocha i ma wielką chęć na seks z nim tylko na przeszkodzie staje jego ciężarna narzeczona. Po ślubie fantazje o Grześku są dla niej źródłem licznych,samotnych orgazmów.
Tak samo sytuacja z workiem na śmieci i reklamówką. Miała wyrzucić śmieci do kontenera a w reklamówce miała jakieś swoje rzeczy osobiste (czemu w reklamówce,a nie w torebce jak normalny człek? Jakaś moda nowa...). Potem wsiada do autobusu i okazuje się że zamiast reklamówki trzyma worek ze śmieciami. Rozumiem że szybko wyskakuje i wywala worek do kosza na przystanku...Jakaś baba na nią krzyczy i grozi że zawoła policje. Oczywiście natychmiast pojawia się znajomy policjant ze szkoły pomylony później z manekinem (te zbiegi okoliczności...). Bohaterka wrzuca śmieci do odpowiedniego kontenera ,a potem do śmietnika podchodzi jakiś lump i zaczyna w nim buszować.Weronika wrzeszczy że chce buchnąć jej reklamówkę.I wyrywa mu reklamówkę ze swoimi rzeczami osobistymi...Nie mogłam tego ogarnąć i dlatego ten fragment sobie zakodowałam. Jakim cudem ta reklamówka się tu znalazła? Bo ja na początku pomyślałam,że ona o te śmieci się z nim bije.Myślałam że reklamówkę wyrzuciła wcześniej,a potem szybko pobiegła na autobus trzymając cuchnący worek,który wywaliła potem przy przystanku jak wyskoczyła z pojazdu i ten lump się pojawia jak oni nadal stoją przy tym przystanku...O co tam chodzi? To przecież był chyba całkiem inny kontener, a może ja już całkiem osuwam się w otchłań szaleństwa?
Kolejna sytuacja - chcą z siostrą wejść do siostry mieszkania. Wygląda jakby było zamknięte od wewnątrz.Klara myśli,że mąż który rzekomo jest na Mazurach wcześniej wrócił,ale dzwoni do niego i okazuje się że to nie on. Stwierdzają że to pewnie złodzieje i muszą być cicho bo ktoś wyjdzie i im coś zrobi.Nie dzwonią na policję - co zrobiłby zapewne każdy normalny człowiek w takiej sytuacji.Idą sobie do Weroniki.Na drugi dzień okazuje się ze faktycznie było włamanie.Temat się urywa...
Nasza bohaterka zostaje wezwana na komisariat.Myśli że to właśnie w sprawie tego włamania.Ja również myślałam,że ten temat zostanie jakoś dalej pociągnięty...Oczywiście spotyka tam człowieka którego walnęła w jaja rozbujaną torebką bo on akurat też jest policjantem...Okazuje się że wezwali ją w całkiem innej sprawie,ale tak naprawdę wcale nie o nią chodziło.Temat się urywa.
Chyba to było tylko po to wymyślone żeby mogła znów jakoś przypadkiem spotkać Pana Walniętego w Jaja Torebką.
Normalnie jest tu całe mnóstwo takich scen całkiem oderwanych od rzeczywistości aby tylko unaocznić jaka to nasza bohaterka jest uroczo roztrzepana, po polsku
bridgetjonesowa i w jakie to tarapaty znowu nie wpadła...Ale to nie wszystko...
Siostra bohaterki zamiast po ludzku powiedzieć że Grzesiek ma ciężarną narzeczoną gada jej że równie dobrze może sobie wzdychać do Żebrowskiego,bo on nie dla niej. Potem okazuje się ze Grzesiek był u nich z narzeczoną na obiedzie,a ona nic Weronice nie powiedziała i jeszcze na nią fuknęła że ma gości jak ta dzwoniła.Na jej zarzuty odparła zdziwiona,że po co miała mówić,przecież ją uprzedzała,że nie ma u Grześka szans...Niby w dość dobrych stosunkach ze sobą żyły, a tu takie wredne wręcz podłe zachowanie. W dodatku totalnie dla mnie niezrozumiałe,ale ja mało co tutaj rozumiem więc dobra.
W ogóle rozmowy Weroniki z siostrą są tak idiotyczne i na siłę śmieszne że ma się ochotę strzelić sobie w łeb:
"-Skąd wiesz,że ma dziewczynę?
- Stali przy budce za rogiem.
- Jak ona wygląda?
- Mała,okrągła,zielona.
- Dziewczyna?
- Budka!"Hihihi,hahaha,hehehe,buhahaha...dajcie mopa - zsikałam się ze śmiechu.
W międzyczasie jeszcze siostra zdaje relacje z podróży poślubnej. Ona spała w pokoju mąż na kanapie.Sama chodziła brzegiem morza,a on siedział w pokoju i oglądał telewizję. Według słów bohaterki był gruby,śmierdziało mu z japy i ze wszystkiego.Klara dzwigała siatki z zakupami,a on w domu oglądał mecz...Koleżanki Klary po dwóch miesiącach od ślubu są w szoku że nie jest jeszcze w ciąży.I bardzo jej współczują,że ma problemy z zajściem. No tak przecież w dwa miesiące po ślubie to już obowiązkowo trzeba z brzuchem chodzić.
Ja nie wiem czy już mówiłam,ale w tej książce praktycznie wszyscy sprawiają wrażenie obłąkanych. Normalnie jakby brali udział w wyścigu do nagrody dla Najbardziej Pokręconego Oszołoma Roku.
Jeszcze o naszym Romeo nie opowiedziałam. Weronika załamana ciężarną narzeczoną Grzegorza decyduje się umówić z kolejnym facetem poznanym na randkowym portalu. Facet był od samego początku antypatyczny,nudny i nieprzystępny choć z wyglądu całkiem wporzo. Od razu wzbudził we mnie niepokój i wcale nie chodziło o podejrzenia odnośnie orientacji.On wydawał się po prostu konkretnie pogięty.Najpierw mówił jej coś miłego i chwalił,a za moment że kobiety nie powinny myśleć o seksie tylko o innych rzeczach. Wymyślał dziwne zarzuty w jej kierunku,nie odpowiadał na zadawane pytania tylko milczał albo znów gadał od rzeczy. Nie był kompletnie zainteresowany seksem ani obmacywankami.Zdarzyły się chwile że był nawet czuły a za kawałek zachowywał się jakby się jej brzydził....Za pierścionek zaręczynowy zapłacił pieniędzmi ze świnki skarbonki,którą rozbił na sklepowej ladzie...
Najlepsze było jak bohaterka odwiedziła go w domu. Było tam strasznie i zimno.Na półkach miał książki o seryjnych mordercach,wśród płyt z filmami głównie horrory i thrillery,w kiblu nie było żarówki,bo twierdził,że wystarczająco światła wpada przez okno i dał jej herbatę,z której wyłowiła olbrzymiego pająka
Ja bym się chyba z 10 razy zesrała i uciekła z wrzaskiem goniona wizją jak mnie ćwiartuje a potem zjada, ale bohaterka absolutnie nie. Ona pozwala mu się tam w tym ohydnym Domu Psychopaty obmacywać,bo nagle nabrał na to ochoty i ma do siebie pretensję,że uległa,bo jemu nawet przy tym nie stanął. Aaaaaaaaaa!
Po ślubie jest to samo. Ona się złości,on się nie odzywa,ona wychodzi i bije się z menelami o 12 w nocy on ma to w nosie,idzie do sklepu za rogiem i nie ma go kilka godzin potem wraca jak gdyby nigdy nic,w nocy nie ma go w łóżku.Tak,tak bo on ma swój oddzielny pokój. A w ogóle to bohaterka mówi mu że jest dziewicą. Chyba byłam większym szoku niż on. Zresztą nadal se nią pozostała bo on na samo słowo stosunek dostawał wypieków...Dopiero jak znajduje w jego rzeczach pornosa,na którym prężą się baby z siurkami coś tam zaczyna stykać jej w łepetynie,ale też nie do końca
Musi nakryć go w babskich gaciach,peruce i pełnym makijażu u jakiegoś miłego pana na kolankach. To jej dopiero daje jako taki obraz sytuacji. I tak jeszcze do seksuologa idą i on jej pyta czy przez dwa lata niczego nie zauważyła. Czy nie była zdziwiona że nie współżyją. O to samo pyta ją adwokat kiedy idzie do niego na rozmowę w sprawie rozwodu. Ona mówi,że nie. No tak przecież to zupełnie normalne,że chłopu przed ślubem ani dwa lata po ślubie nic nie dyga na widok małżonki. Tutaj potwierdza się moja początkowa opinia o skrajny debilizmie bohaterki.
Mąż natychmiast znika bez żadnego żalu,słowa przepraszam ani niczego.Nie widzimy go więcej na oczy. Za to większość rzeczy ze wspólnego mieszkania ze sobą zabiera. I tyle. Aaaaa w epilogu mamy jak on przebrany za kobietę gada do siebie że znowu może wyjść do ludzi. I w prologu mamy to samo. Wiecie,że miałam dreszcze jak to czytałam? A przecież miała być to książka pogodna, idealna na plażę. Mnie brakowało tylko przelatujących nietoperzy...