Po pierwsze gorąco polecam
Książka jest "nieco inna" i to z uwagi na kilka aspektów. Po pierwsze, akcja dzieje się w nietypowym miejscu, bo w Wenecji (no może nie aż tak nietypowym, ale na pewno nie oklepanym) i w nietypowej epoce, bo w 1531 r. Po drugie, bohaterów dzieli spora różnica wieku, bo aż 21 lat. Na początku myślałam, że byłoby znacznie lepiej, gdyby Laura była tak z dziesięć lat starsza, a Sandro parę lat młodszy, ale wtedy nie dałoby się poprowadzić wątków tak, jak sobie je obmyśliła autorka.
Bohaterowie:
Ona - Laura Bandello, lat osiemnaście, młoda, niezwykle utalentowana malarka o tajemniczej przeszłości - z nieznanego ojca i matki prostytutki, która zostawiła ją w klasztorze, kiedy Laura była mała. Laura wychowywała się w klasztorze, gdzie zaczęła rysować, ozdabiać księgi (sam papież zachwycił się jedną z ksiąg, którą ozdobiła ilustracjami, mając 10 lat), a później malować freski. Kiedy zamalowała już cały klasztor, postanowiła wyjść zza murów klasztoru i poszukać mistrza. Mieszka w burdelu, ale terminuje u Tycjana (tak, tak, tego Tycjana), któremu w zamian za lekcje pozuje, głównie do aktów przedstawiających antyczne bóstwa. I właśnie, kiedy pozuje Tycjanowi do obrazu Danae, dochodzi do pierwszego spotkania z Nim.
On - Sandro Cavalli, lat trzydzieści dziewięć, dowódca Nocnej Straży, czyli weneckiej policji, znaczy glina. Ale nie pierwszy z brzegu glina, tylko zamożny szlachcic, cieszący się uznaniem i poważaniem wśród szlachty i mieszczaństwa. Sandro kocha Wenecję i jej służy, zapewniając bezpieczeństwo jej mieszkańcom. Sandro jest wdowcem z dwójką dorosłych już dzieci (córka jest w wieku Laury, syn jest starszy). Sandro ożenił się w wieku piętnastu lat, owdowiał, mając lat dziewiętnaście. Żona zginęła w składzie broni, który wybuchł w trakcie, gdy odbywała schadzkę z kochankiem, galernikiem. Sandro nie ufa kobietom, traktuje je z szacunkiem, ale też z dystansem, miał cztery kochanki, ale je oddalił, odpowiednio uposażając, stara się także wydać je za mąż. Sandro jest sztywny, zimny, obowiązkowy, nieco nudny z pozoru, ale zdecydowanie szlachetny i prawy.
Do pierwszego spotkania bohaterów dochodzi podczas śledztwa prowadzonego przez Cavalliego w sprawie zabójstwa sekretarza doży, Sandro przychodzi do Tycjana, by przesłuchać malarza, ale nie zastaje go. Zastaje nagą Laurę, czekającą na mistrza, który poszedł kupić gołębia potrzebnego mu do obrazu. Między bohaterami iskrzy od początku, a różnica wieku potrzebna jest, by pokazać różnice. Gdyby Laura miała więcej lat, nie mogłaby być tak świeża, radosna, niefrasobliwa, a nawet nieco roztrzepana w rozmowach z wycofanym i zimnym Sandro. Gdyby z kolei Sandro był młodszy, nie miałby powodu, żeby się torturować zauroczeniem młodą dziewczyną. Autorce udało się zachować właściwe proporcje, widać różnice między bohaterami, wiemy, że w dużej mierze wynikają one z różnicy wieku, ale nie została przekroczona ta cienka czerwona linia, za którą bohaterowie są już tylko denerwujący. Owszem, parę razy na niej balansują, ale jakoś udaje im się nie spaść.
No i dalej akcja się toczy: jest śledztwo, bardzo ciekawe, naprawdę fajnie poprowadzone, co jest rzadkością w romansach. Nawet jeśli od któregoś momentu domyślamy się rozwiązania, to jednak autorka na końcu nas zaskakuje. Śledztwo dotyczy seryjnego zabójcy, pierwszym zabójstwem jest właśnie zabójstwo sekretarza doży, który notabene okazuje się być kochankiem przyjaciela Laury mieszkającego w tym samym burdelu. Zabójca zarzyna swoje ofiary i je kastruje. Sandro szuka powiązań z intuicyjnie wyczuwanym spiskiem na życie doży, niestety przez większość powieści bezskutecznie.
Jest też wątek kariery artystycznej Laury, która chce być malarką i utrzymywać się ze zleceń na obrazy i portrety, ale by tego dokonać, musi wejść do Akademii, która niechętnie przyjmie kobietę. Ma długi u właścicielki burdelu, w którym mieszka. Potrzebuje nauk, czasu, pieniędzy. Postanawia więc wystawić na licytacji swoją niewinność. Licytacja ma się odbyć w Ostatki. Sandro oczywiście usiłuje jej w tym przeszkodzić, gdyż jego prawa i czysta natura nie dopuszcza myśli o prostytuowaniu się Laury.
Książka jest napisana naprawdę dobrze, wątek kryminalny ciekawi, relacje między bohaterami są prawdopodobne psychologicznie, nie tylko relacje między głównymi bohaterami, ale i np. i relacje między Sandro i jego synem, między Laurą a jej przyjaciółką nowicjuszką Magdaleną, między Magdaleną a jej matką, siostrą Celestyną, między prostytutką Yasmin a jej ukochanym Jamalem (pozbawionym języka w niewoli Afrykańczykiem, sekretarzem Sandra).
Jest też sporo interesujących informacji o szesnastowiecznej Wenecji, ba, spotykamy prawdziwe postaci z tamtej epoki, wspomnianego Tycjana, poetę Pietro Aretino, dożę Grittiego, rzeźbiarza Sansovino. Dowiadujemy się także o istotnym dla akcji zwyczaju "trzydziestu jeden". Otóż był to (faktycznie mający miejsce, choć nie tak często, jak chciałaby autorka) sposób zemsty na kobietach. Szlachcic, który chciał zemścić się na kobiecie (która na przykład odrzuciła jego względy albo go zdradziła), porywał ją, skrzykiwał trzydziestu swoich przyjaciół i w trzydziestu jeden dokonywali na niej zbiorowego gwałtu. Niektóre tego nie przeżywały.
Z góry wiemy, że chodzi o miłość niemożliwą, bo bohaterów dzieli wszystko: wiek, charakter, pozycja społeczna (małżeństwo z Laurą pozbawiłoby Sandro wszystkich przywilejów, stanowiska, władzy, majątku). A jednak.
Jedyny zarzut, jaki mogę postawić, to pewna nieścisłość, jeśli chodzi o pory roku. Akcja powieści zaczyna się w lutym, a kilka dni po ostatkach (które mogą być co najwyżej na początku marca) Laura spaceruje (ok, nie tylko spaceruje) na wsi boso po koniczynach. Autorka zdecydowanie przeceniła klimat północnych Włoch... No ale, pal sześć, poza tym książka jest naprawdę świetnie napisana.
Gorąco polecam