przez Viperina » 20 lipca 2014, o 07:47
Skończyłam Księcia ciemności Stuart i mam mieszane uczucia. Książka jest oczywiście bardzo dobrze napisana, bohaterowie wyraziści, a historia ciekawa, ale nie do końca ją kupuję. Jest za bardzo. Wszystkiego za bardzo. On jest za bardzo libertynem, żeby bezkrytycznie uwierzyć w jego trwałe nawrócenie, wierność dla jednej kobiety i spokojną, małżeńską egzystencję do końca jego dni. Rohan to nie jest jakiś hulaka czy uwodziciel, on uczynił z rozpusty religię. Autorka co prawda sygnalizuje, że on jest znudzony tymi całymi Zastępami Niebieskimi, no ale nuda nie przeszkadza mu posuwać ladacznice z różnych sfer już nawet wtedy, kiedy wie, że jest nią zauroczony, a nawet w niej zadurzony.
Ona z kolei jest dotknięta syndromem sztokholmskim, owszem, bardzo mocno utrwalonym już przez postępowanie jej matki. W zasadzie gdyby nie matka, to trudno byłoby uwierzyć w jej miłość do Rohana. Matka czyni ją mniej nieprawdopodobną.
Niewykluczone jednak, że patrzę sceptycznie, bo libertyn i hulaka to nie jest mój ulubiony typ bohatera. Pociągnę jednak ciąg dalszy serii, bo jestem ciekawa.
Przeciętna kobieta zakochuje się siedem razy w roku, w tym sześć razy w butach.
All woman desire a Mr. Darcy.
Unfortunately, all man have no idea who that is.