A ja dopiero teraz zauwazyłam, że moja definicja śfini kłóci się z tym, co jest napisane o kobiecie-mop: "mop - kobieta-mop, znana też pod nazwą kobieta-ściera. Zwykle występuje w parze z bohaterem typu śfinia. Cechą charakterystyczną książki z jej udziałem jest fakt, że bohater ciąga ją za włosy (w sensie metaforycznym lub dosłownym, zdarza się też połączenie obu typów ciągania), a ona nie protestuje, zdarza się nawet, że nie widzi w tym nic złego. Przeważnie wytrzymuje z bohaterem z miłości. Wielka Miłość do śfini jest bowiem następną cechą charakterystyczną kobiety - mopa. Miłości tej nie są w stanie zniszczyć żadne uczynki bohatera czy słowa innych osób.
Kobieta-mop nie widzi nic złego w tym, że bohater po niesprawiedliwym oskarżeniu jej o zdradę/oszustwo/chciwość lub inne niegodziwości wraca do niej bez słowa przeprosin lub z przeprosinami bardzo powierzchownymi i wyznaje jej miłość, co prowadzi do wielkiego pogodzenia i szczęśliwego zakończenia."
Jakoś dla mnie śfinia to zawsze był raczej ktoś pokroju....
... No taki Roark tylko trochę bardziej wredny. natomiast świnia to dla minie raczej ktoś pokroju mojego eks, czyli "idealny" partner dla mopa.