Ja mam w domku
Dobra,miałam wypocić kilka słów o
"Tangled" Emmy Chase. Recenzją tego nazwać raczej nie można,ponieważ nie dałam rady dobrnąć do końca
I przepraszam za wulgaryzmy jeśli się niżej takowe pojawią,bo mogą
Po raz kolejny zerkam na oceny tej książki na Lubimy czytać i przecieram oczy ze zdumienia,a kopara niebezpiecznie opada mi w dół.
Świetna,zabawna,rewelacyjna,genialna... Bohater świetny,genialny,zabawny...Helloł! Czy ja na pewno czytałam tę samą książkę? Niestety wszystkie fakty na niebie i ziemi wskazują,że jednak tak. I to raczej z tego samego źródła co większość oceniających osób więc raczej nie może być mowy o pomyłce.
Książka pisana jest z perspektywy faceta. Głównego bohatera Drew Evansa. Poznajemy tego uroczego dżentelmena gdy tkwi w swoim wypasionym apartamencie od tygodnia twierdząc,że ma grypę. Grypa okazuje się być objawem zawodu miłosnego,którego jego wrażliwa dusza nie mogła udźwignąć. Wreszcie siostra robi mu najazd na chatę i Drew przyznaje się jej,że się zakochał,a wybranka kazała mu iść do diabła na pączki i ma wyjść za innego.
I wracamy do punktu wyjścia czyli do nocy kiedy to bohater po raz pierwszy ujrzał swoją drugą połowę. Miało to miejsce w sobotnią noc w jednym z klubów,gdzie zwykł w weekendy buszować nasz przyjaciel Drew. Akurat rudowłosa piękność skończyła mu robić loda w łazience,a on zaraz po wyjściu zobaczył bohaterkę i popędził ku niej z cudownie zregenerowanym,sterczącym jak maszt wackiem. Zapominając natychmiastowo o rudej,bo przecież "nie jeździ dwa razy tą samą kolejką".
Bohaterka zbywa go,mówi że przyszła świętować nowe stanowisko,że jest z przyjaciółmi. No i jest zaręczona. Drew ma zamiar polować na nią dalej,ale zjawia się ruda ze swoją siostrą bliźniaczką więc stwierdza,że taką kolejką to się może jeszcze raz przyjechać
Potem okazuje się,że praca głównej bohaterki - Kate- to praca w firmie ojca Drew. A Drew ma zasadę,wyobrażacie sobie? Zasada brzmi,że co w pracy to nietykalne,no ale zasady jak ręce - można je łamać. Niestety na drodze staje pewien bogaty klient i Drew musi walczyć z Kate o możliwość reprezentowania firmy (mogę coś mylić,bo nie skupiałam się na tym za mocno). Tutaj obydwoje dają sobie nieźle popalić stosując różne chwyty poniżej pasa (niestety nie takie chwyty jakby chciał bohater...). Oczywiście okazuje się,że obydwoje są jednakowo świetni i dalej muszą pracować razem nad tym projektem. Drew zauważa jaka Kate jest mądra i pracowita. To dla niego szok. Nie znoszą się,ale iskrzy między nimi cały czas. Niestety nie ma to nic wspólnego z tak przeze mnie lubianym iskrzeniem... Tutaj polega to na tym,że zaczynają na siebie wrzeszczeć,potem się całują,a ona przypomina sobie,że jednak ma narzeczonego. Bohater jest tak sfrustrowany,że musi iść kogoś przelecieć. Pada na dobrze wygimnastykowaną dziewczynę od jogi.
Drew dużo myśli o Kate. O tym jaka jest piękna,inteligentna,zaradna i o tym w jakich pozycjach chciałby ją widzieć. Jakim to jej narzeczony jest nędzny ćwokiem,jaki to on jest od niego lepszy (ciekawe w czym
),bo tamten żeruje na Kate i utrzymuje się z grania w zespole czego Drew za pracę absolutnie nie uważa. Jego praca za burkiem w firmie ojca jest przecież lepsza.
"Zauroczenie" Kate nie przeszkadza Drew w sobotnich szaleństwach. Tłumaczy nam - czytelniczkom,że nie możemy go źle oceniać,bo przecież każdy facet tak ma,a jak mówi inaczej to znaczy,że kłamie. Że skoro w sklepie nie ma naszej ulubionej pasty do zębów to kupujemy jaka jest,bo przecież nią też da radę umyć zęby więc po co robić sobie problemy i łazić z nieumytymi
Kate nawet ma przyjemność słyszeć jak nasz bohater chwali się kolesiom jak to w miniony weekend przelatywał jakąś laskę w taksówce. I to nie była ta od jogi. Dwa razy tą samą kolejką nie jeździmy,przecież wiecie...
Może jestem przewrażliwiona,ale w tym momencie chciałabym złapać go za jaja i rozciągnąć je niczym drut telegraficzny. Chciałabym też usłyszeć jak śpiewa falsetem...
Tego typu wtrętów jest cała masa. Drew ciągle podkreśla,że nie możemy źle go oceniać, bo "faceci przecież tak mają",że...ciągle myślą o seksie,ciągle mają ochotę na seks,że można kogoś kochać,ale uprawiać seks z kimś innym. Przecież to normalne.
Wspomina ich zmarłego psa,który bzykał ludzi i meble i twierdzi,że go doskonale rozumie,bo przecież faceci są tacy sami,że posuwają wszystko co się da i na drzewo nie ucieka. Nogi od stołu najwyraźniej też. Jeszcze nie spotkałam się z takim zjawiskiem,ale jak widać w dupie byłam i gówno widziałam,a bohater dopiero otworzył mi oczy i pokazał jak jest.
Jak chłop czegoś takiego nie robi to dla niego cipa,pedał i tak dalej. Widocznie mój mąż podpada pod jeden z tych podgatunków,bo często mówi do mnie,że jak go jeszcze raz w nocy obudzę to dostanę w dziób. Czyli to ja za dużo o seksie myślę,a mój "facet" to cipa.No to się wreszcie wyjaśniło.
W pewnym momencie beznadziejny narzeczony porzuca Kate,a Drew pociesza ją i dochodzi do tego,że lądują razem u niego w mieszkaniu. Nie wyłażą z niego przez kilka dni i bohater już jest pewny,że się w niej zakochał. Zresztą przeczuwał to już wcześniej,bo nawet seks mu obrzydł i nie uprawiał go całe 12 dni zanim zbliżyli się ze sobą. Rekord świata proszę państwa
Aż cud,że mały mu się nie pomarszczył i nie odpadł od tak długiego postu.
Potem następuje kryzys. Bohaterka idzie rozmawiać z narzeczonym,który chce się z nią pogodzić,a Drew uznaje,że przyjęła go z powrotem i postanawia dać jej do zrozumienia,że była dla niego niczym (tak jakby była czymś innym
),a potem zapada na "grypę" i liże rany w samotności. Dopiero siostra bierze go za fraki i każe mu walczyć o Kate i on stwierdza,że będzie i będzie się czołgał i przepraszał. A jak to robił to nie wiem,bo zrezygnowałam z dalszej lektury
Czemu w takim miejscu? Ano dlatego,że na końcu zapewne było HEA a ja nie chciałam czytać o HEA tych bohaterów. Jego genitalia bym ususzyła i powiesiła sobie na choince w Boże Narodzenie,a ona...Gorszej miągwy chyba nie widziałam. Najpierw związek z idiotą,który nie umie znaleźć uczciwej roboty i ciągle ją poniża,a potem rzut w ramiona faceta,u którego powiedzenie "koniec języka za przewodnika" sprawdza się od dołu. A niby taka mądra
I jeszcze jakie zdziwko,że się brzydko wobec niej zachował.... Zresztą na pewno nie po raz pierwszy,bo ja w jego cudowną przemianę absolutnie nie wierzę.Wystarczy że wybranka na chwilę zniknie z oczu,a wtedy zęby można umyć inną pastą
Nie mam pojęcia jak się przed nią czołgał.Może paradował w różowej koszulce,obsypywał ją kwiatami albo wstąpił do boysbandu i romantyczną pieśń wystosował...W każdym razie co by nie zrobił nie chciałoby mi się nawet podnosić nogi do góry aby go olać