przez Janka » 20 sierpnia 2014, o 15:24
Chciałabym Wam o czymś opowiedzieć, a mam strasznie mało czasu, zaraz przyjdzie koleżanka, a po obiedzie jedziemy do "Ikei". Ona kocha "Ikeę" i ma wszystkie meble stamtąd. To przez nią tam tak często jeżdżę, że znam już wszystkie meble na pamięć. Ona mi doradza szafki Besta, bo można do nich dobrać kolorowe drzwiczki.
Jak nie zdążę napisać wszystkiego, to druga połowa opowieści będzie wieczorem:
W tej chwili mam wszystkie meble w sypialni w kolorze białym i mi się już to strasznie znudziło, następne bym wolała np. kremowe lub szare, a jeszcze lepiej pastelowe, każdy w innym kolorze. Ale moją cudowną toaletkę kocham tak mocno, że jakbym teraz wracała do Polski, to wzięłabym ze sobą tylko ją. (No i meble z dużego pokoju, bo były drogie i kupowane z myślą, że mają nam starczyć na bardzo długo.)
Poszłam z moim F. do sklepu z materiałami budowlanymi, ogladałam farby, a mój F. podszedł do sprzedawcy i mówi tak: "Babie zachciało się przemalować mebel, który jest na wysoki połysk. Czy baba musi najpierw starą farbę zeszlifować, czy jest jakaś farba, przy której nie trzeba?". (nie całkiem dokładnie w te słowa, ale sens był taki).
Pan sprzedawca odpowiedział, że niestety, to dużo roboty.
Wtedy do nich podeszłam i pan się mnie zapytał, czy mam szlifierkę. Odpowiedziałam, że "nie, tylko pilniczek do paznokci". On na to, że pilniczkiem potrwa jeszcze dłużej i że może mi pokazać szlifierki, a ja, że "nie, dziękuję, jeszcze nie podjęłam decyzji, czy będzie mi potrzebna." I poszłam sobie dalej oglądać farby, bo uwielbiam kolory i od czegoś, co ma różne kolory, nawet trudniej mnie odciągnąć niż od książek. A regały z różnokolorowymi farbami to dla mnie prawdziwy raj.
Wtedy mój F. powiedział do pana sprzedawcy "Bardzo panu dziękuję. Nawet pan nie wie, jak bardzo mi pan pomógł." A pan sprzedawca: "Klient nasz pan. Zawsze robimy, co w naszej mocy."
Póżniej, już w aucie, zapytałam "naprawdę tak bardzo ci pomógł?" A on się dosłownie przeraził i zrobił ze strachu ogromne oczy (co jest u niego wielkim wyczynem, bo matka natura dała mu małe) i z trwogą zapytał "to ty to słyszałaś?"
Do dziś nie wiem, co go tak przestraszyło. Przecież to nie było nic takiego, za co miałabym być zła. Obrażona tym bardziej nie, bo się nigdy na niego nie obrażam.
A wyrzuty sumienia ma tak wielkie, że jak wczoraj zapytałam, czy mi zeszlifuje toaletkę, to odpowiedział, że tak, mi to zrobi. A ja tylko tak mimochodem zapytałam, zupełnie nie licząc na to, że się zgodzi. Przecież nie powinien. Jak się potem zapytam, czy mi ją też pomaluje, to też pewnie się uda.
Ale dlaczego??? Ja tych facetów zupełnie już nie rozumiem.