Nie jestem entuzjastką tej książki i to nie dlatego ,że dużo w niej futbolu amerykańskiego. Wręcz przeciwnie ,cieszyłam się ,że w końcu ktoś "dał" bohaterkę ,która uwielbia typowo męski sport. A autorka postarała się nad wyraz ,że momentami czułam się , jakbym czytała przewodnik sportowy
wielki szacun dla niej i podziw.
Problemem jest sama historia i przedstawieni w niej bohaterowie.
Poznajemy She Rigsby, lat 33 ,która po śmierci matki najlepszej przyjaciółki Lucy ,dochodzi do wniosku ,że stoi w miejscu i nie realizuje swoich marzeń. Zrywa z chłopakiem i dostaję prace w redakcji w dziale sportowym. Zaczyta spotykać się z prawdziwą gwiazdą futbolu z którym kiedyś studiowała. Wszystko byłoby jak w bajce ,kiedy okazuje się ,że ona kocha ... ale ojca swojej przyjaciółki - wybitnego trenera ligowego.
Kwestia dwudziestoletniej różnicy wieku nie jest dla mnie problematyczna ,tylko to ,że on praktycznie zastępował jej ojca.
Matki Lucy i She były przyjaciółkami. To przeszło na córki ,które od najmłodszych lat spędzały z sobą mnóstwo czasu. Kiedy matkę She opuścił mąż i musiała ona wyjechać "odzyskać siły " ,córka zamieszkała z rodziną Lucy. Trener od najmłodszych lat był w jej życiu ,był świadkiem jej pierwszego pijaństwa, przekazał pasję do futbolu . Zastępował jej ojca ,którego właściwie jakby nie miała.
To było pierwsze co mnie zniesmaczyło . Drugie ,to opisy tej niby miłości .
Ona go czciła jak boga . Trener to ,trener tamto ... ble,ble,ble . Nieomylny ,wspaniały - normalny cud świata. Kiedy z nim rozmawiała ,gapiła się w ziemię ,bo blask jego wspaniałości ją oślepiał. Rumieniła się i traciła głos jak jakaś zakochana nastolatka ,a nie dorosła kobieta. Przez to ,że znała go przez całe życie i podziwiała ,ta miłość została przedstawiona mało realnie. Z jego strony nie widziałam namiętności ,jakiś porywów serca . Na pierwszym miejscu był tylko sport ,nawet urodzin swojej córki zapomniał.
Ten facet nadawał się tylko do rozmów o sporcie. Niby idealnie dla niej nie ? Ale autorka źle to przedstawiła. Zabrakło emocji jak to w miłości .
Jej uwielbienie zaczęło bardzo uwierać.
Jeszcze się dziwiła ,że przyjaciółka nie akceptuje tego związku . A niby kto by zaakceptował ? miała zostać jej macochą i jeszcze urodzić mu dzieci ?
Jeszcze jedna sytuacja, która bardzo mi się nie podobała ,to że zwodziła swojego ówczesnego chłopaka. Mówiła ,że są na etapie powiedzenia sobie kocham cię i ,że jest na to gotowa. W tym czasie esemesowała z trenerem i spotykała się z nim niekoniecznie, żeby przeprowadzić z nim wywiad. Nie mówię tu o seksie ,bo do tego etapu nigdy nie doszli .Jej wystarczało samo jego towarzystwo i gapienie się jak cielę na malowane wrota
Jestem bardzo rozczarowana książką ,ponieważ liczyłam na coś innego. Pod wrażeniem jestem tylko wątku sportowego ,ale to stanowczo za mało.
Każdy powód jest dobry, żeby zjeść pączka. Poza tym pączek nie idzie w tyłek, tylko od razu do serduszka i otula je warstwą ochronną.