To ja chyba tutaj wyjdę na jakąś fetyszystkę
, bo ja moje książki w biblioteczce układam minimum raz na kwartał (wszystkie) i są ułożone od linijki
inaczej bym tego nie zniosła, a jak mam jakieś stare egzemplarze z antykwariatów w których nie były dobrze traktowane (patrz moja Saga o Ludziach Lodu, którą ktoś w ścisku - wiadomo, 47 tomów - trzymał na półce pewno z resztą dorobku Sandemo i się powykrzywiały) to układam je tak, żeby miały najciaśniej jak to tylko możliwe, potem prostuję grzbieciki w tym ścisku i mam prawie nówki "nie śmigane" (oprócz tych, które miały kontakt z różnymi cieczami
).
Książek nie mam dużo, coś 300+. Ale robota jest na kilka godzin, a jaką radość mi sprawia to układanie.
Nie znoszę sprzątać, ale układanie w biblioteczce to moja forma relaksu