„Obietnica” – początek wzbudza zainteresowanie, potem w sumie również nie jest źle pod względem fabularnym, chociaż bohater nie zdobywa jakieś szczególnej sympatii – jak na mój gust, był zbyt tępy. Gawin był niechętny małżeństwu, bo wydawało mu się, że kocha inną, ale jak zobaczył Judytę, od razu poleciał na jej wygląd, niemalże dosłownie. Niestety chwilę później wylazła z niego hipokryzja. Niemniej jednak dobre było to, jak przez tydzień (mógłby i przez miesiąc) błąkał się na deszczu, nie chcąc, aby żona go odnalazła, w nadziei, że po jego powrocie przyjmie go z entuzjazmem, ale czekała go prawdziwa niespodzianka
Tak czy inaczej, inteligencji mu nie zbywało. Po prostu był ogłupiały do tego stopnia, że nie potrafił wyciągnąć żadnych wniosków z zaistniałych faktów, ani z tego, co widział, przez co z całą pewnością na bohatera roku się nie nadaje. Aż dziw, że mnie nie irytował.
W gruncie rzeczy tak mi się przypomniało, że większość bohaterów Deveraux raczej nie wyróżniała się bystrością umysłu, inaczej mówiąc, tępota była dla nich bardziej charakterystyczna, szczególnie w pewnych sprawach.
Niektóre poboczne watki wydały mi się znajome i tak się zastanawiam, czy czytałam to, czy też nie. Może ktoś mógłby mi to wyjaśnić?
A propos, czy wspominałam, że Gawin był tępy?
No dobra, ziemia ta nosiła gorszych tępaków niż on.
Trzeba jednak przyznać, że był tępy i wygląda na to, że jego braciszek nie okaże się lepszy pod tym względem i coś mi się kołacze, że kiedyś już o Stefanie czytałam