Annabel jest ostatnią deską ratunku dla swoich najbliższych, jej bogate zamążpójście może wyciągnąć rodzinę z dołka finansowego. Dlatego też dziewczyna pod opieką dziadków debiutuje w Londynie. Jej figura, wręcz stworzona do rodzenia dzieci, od razu przykuwa uwagę hrabiego Newbury, który na gwałt (wiem, że ta gra słów jest trochę nie na miejscu) potrzebuje małżonki, która to z kolei urodzi mu dziedzica. Jest jednak jeden mały problem, hrabia to mężczyzna sędziwy z wyraźną nadwagą, poszukuję, żony bo nie chce, żeby jego znienawidzony bratanek Sebastian Grey dostał tytuł i majątek po jego śmierci. Sam Sebastian jest raczej średnio tym zainteresowany, jego życie upływa na uwodzeniu mężatek i pisaniu powieści. I to wcale nie byle jakich powieści! Jednak pewnego razu przypadkiem panna Winslow i pan Grey spotykają się…
Tak w skrócie można przedstawić zarys fabuły. Sama fabułą nie powiem dość ciekawa, chwilami można to było lepiej rozegrać, ale w ogólności bardzo mi się podobało. Książka w przeciwieństwie do Co słychać w Londynie, wciągnęła mnie od razu, czytało się lekko i przyjemnie. Co ważne, ta powieść moim zdaniem jest o wiele bardziej zabawna od drugiego tomu cyklu Bevelstoke, dialogi między Annabel a Sebastianem i Olivią a Sebastianem, chwilami doprowadzały mnie do łez, oczywiście ze śmiechu. I na wyróżnienie zasługuje tu zwłaszcza, postać Olivii, tej samej Olivii która moim zdaniem nie była jakąś wybijająca się postacią w tomie drugim. Ale tutaj pokazała pazur, umiała tupnąć nogą i świetnie wiedziała jak postępować z Sebastianem.
Na Sebastiana, który ukradł show Olivii i Harry’emu w części o nich, czekałam z niecierpliwością i nie zawiodłam się muszę przyznać. Bohater jest zabawny i wciąż zachowuje się jakby w ogóle niczym się nie przejmował, no może do czasu bo kiedy na jego drodze pojawia się panna Winslow wtedy zaczynają się kłopoty i to nie tylko sercowe. O Annabel może by mówić dużo, ale warto tu wspomnieć o jej rozłożystych biodrach i pełnych piersiach, na wprost idealna klacz rozpłodowa… Dla dziewczyny wychowanej na wsi Londyn to całkiem nowa, nieznana rzeczywistość, dodatkowo jest przytłoczona zalotami starego hrabiego, ale nie może się przeciwstawić w końcu jej rodzina potrzebuje pieniędzy.
Bardzo fajnym wątkiem moim zdaniem były książki Sebastiana, ta jego tajemnica dodawała smaku całej historii. I tak zabawnie się irytował kiedy ktoś je krytykował. Miedzy bohaterami od razu iskrzy a to jest bardzo ważne, kiedy widać, że ich do siebie ciągnie. Nie ma tu zbyt wielu scen miłosnych, ale wyczuwa się chemię miedzy Sebastianem a Annabel. Chwilami denerwowało mnie zachowanie Sebastiana, a w zasadzie jego niezdecydowanie, najpierw nie chce
Spoiler:
Autorka i tu podtrzymała konwencje, Miranda pisała pamiętnik, Olivia robiła listy, a Annabel wyliczała do dziesięciu, na szczęście nie przewija się to w książce zbyt często i nie jest tak irytujące jak te listy Olivii.
Podsumowując jest to lekka i przyjemna opowieść, obfitująca w zabawne dialogi i wydarzenia. Oczywiście zdarzają się też sceny poważne, można nawet powiedzieć, że odrobinę dramatyczne, ale moim zdaniem przeważa humor i dobra zabawa. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że polecam tę książkę, zwłaszcza tym z was lubiącym się pośmiać.