Rysunek w sercu - Wioletta Szulc
Pierwszy polski paranormal. Pierwszy polski wampir. Pierwszy polski romans z wampirem.
Mhm. No wszystko się zgadza. Autorka młodego polskiego pokolenia, jej debiutancka książka, wszechobecne zachwyty i westchnienia. Czy słuszne? Powiem tak, na pewno uznanie się należy bo książka nie jest napisana na odwal się i na odczepnego. Dziewczyna się przyłożyła, chciała i starała się żeby zadowolić czytelniczkę, ale potknięć nie uniknęła. Pierwsze co mnie uderzyło i to mocno to to że Anna – główna bohaterka – czyta romans historyczny z balami i innymi, autorstwa, uwaga, Nory Roberts! Wiolu, czy Norka napisała taką książkę? Rozumiem, że to znane nazwisko, ale takich błędów się nie popełnia! Jeśli już się chce umieścić taki motyw, że bohaterka lubi romanse historyczne to albo wybrać trzeba autorkę która je pisze, albo w ogóle pominąć jej nazwisko.
Wiem to jest drobiazg i głupota, ale jednak potknąć się na czymś co tak łatwo można sprawdzić i skorygować? Niefajnie.
Druga rzecz mnie męcząca to to że autorka przed pisaniem tej powieści, albo i też w jej trakcie czytała Zmierzch. Na pewno. Miękki baryton? Piękny, mądry delikatny i przebogaty facet? No i jeszcze parę innych cech zbliżających obie postacie. Adama i Edzia.
Ech.
Nie żeby to były rzeczy zastrzeżone dla E. Cullena, ale jednak można być troszkę bardziej oryginalnym, nie sugerować się tym co kiedyś ktoś napisał. Zwłaszcza jeśli napisał to ktoś kto nie jest autorytetem. Dlaczego został zgubiony wampir – Dracula? Dlaczego wampiry wychodzą w dzień?
No właśnie, kolejna rzecz. Zachmurzone niebo a Adaś śmiga jak śmiertelnik po dworku. Przecież palą promienie UV, które przez chmurki sobie przenikają. Nie w takim stopniu, ale w cieniu się też można opalić.
Błędy…
Faktem jest że takie naciągane teorie dają szersze pole do popisu, ale można się było wytężyć i troszkę to zmienić. Tak żeby wampir był wampirem.
Szczęście całe że nasza pijaweczka nie zrezygnowała całkiem z płynnej diety. Lubi sobie przekąsić jakiegoś kurczaka, ale ludzka, koniecznie ludzka, krew jest potrzebna żeby przeżył. Dobrze dla mnie przynajmniej, że Adam nie musi mordować ludzi, a jak pije z kobiety to powoduje w niej uczucie przyjemności a nie bólu. Mimo wszystko sadystów wampirycznych nie lubię
Kolejna rzecz – jego urzeka w niej jej zapach. Upaja go i uzależnia. Znajome? Mówiłam, że ktoś się czegoś naczytał.
No dobrze przejdźmy trochę do bohaterów i treści.
Wszystko przez dworek. Adam mieszkał z rodzicami i siostrą pod Koszalinem w dworku, na włościach był dziedzicem. Ale nie wymuskanym tylko takim któremu nieobca ciężka praca. Sam się przedstawia jako osobę która i konia umie podkuć i pole skosić. Fajnie, wypieszczonych dandysów jest dostatek.
Ale dworek, no właśnie. Koleżanka Anny, Julia, wraz z mężem otwierają knajpę w Koszalinie. Elegancką, w budynku stylizowanym na dawne dworki. Anna chcąc zrobić koleżance prezent daje jej kilka swoich szkiców, część rysowanych z natury, cześć z głowy. Traf chciał że jeden z tych szkiców z głowy przedstawia dwór Adama. Który spłonął 300 lat temu. Taaak wszyscy są zdziwieni. Jak to się stało, tego nie powiem, same się musicie przekonać
Ale w momencie jak Adam widzi swój dworek na obrazie w restauracji natychmiast chce poznać autora. Męczy Julię, a ta z chęcią daje mu kontakt do przyjaciółki. Zachowanie Julii mnie wcale nie dziwi. Anna jest zamkniętą w sobie osóbką, a Julia wręcz przeciwnie i bardzo chce pomóc przyjaciółce w znalezieniu miłości życia. Na dodatek facet interesujący się malarką paszkwilem nie jest, więc wetknięcie go Annie to kwestia czasu
Adam potem zaprasza Annę do siebie na wieś, pod pretekstem namalowania obecnego domu który leży na terenie dawnych, odzyskanych, posiadłości.
No i się zaczyna… Między bohaterami iskrzy, nie da się ukryć. W tle przewijają się swaci – przyjaciele i pracownicy Adama, bardzo pozytywni ludzie. Wprowadzają do książki taką ciepłą rodzinną atmosferę
Bohaterowie troszkę się kotłują. On chce to ona się boi, ona chce to on ma stracha… I zanim co do czego no to trochę mija. Ale te przepychanki w sumie nie są jakieś wymuszone jego obawy że ona go nie zaakceptuje przez to kim jest też brzmią znajomo, chyba każdy książkowy krwiopijca przez to przechodzi
Taki urok tego bytu krwiożercy
Ogółem? Warto. Chociażby dlatego że to całkiem udany debiut i to debiut w temacie przerobionym na wszystkie strony, a jednak z czymś nowym. Bo nasze rodzime to jest, a nie obce