Teraz jest 1 października 2024, o 13:21

Ulubione cytaty, fragmenty, sceny

...o wszystkim: co nas irytuje, a co zachęca do lektury, co czytamy teraz, a co mamy w planach

2024: WŁAŚNIE CZYTAM...

Ulubieńcy roku!Ulubieńcy miesiąca!
Bonus: Nasze Liczniki Lektur w Kanonie Romansoholicznym!


Ostrzegamy! Kiepskie książki!Koszmar. Ale można przeczytaćWarto przeczytać?
Regulamin działu
Rozmowy o naszych aktualnych lekturach i książkowych inspiracjach.
Szerzej o gatunkach: dział ROMANS+ oraz dział 18+
Konkretniej o naszych listach czytelniczych: dział STATYSTYKI
Lektury wg pór roku i świąt: dział SEZON NA KSIĄŻKĘ
Avatar użytkownika
 
Posty: 30752
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 9 maja 2014, o 19:56

Słyszałam kiedyś,że faceci są bardzo prości w obsłudze.Mają w kroczu taką małą dźwigienkę,za pomocą której z łatwością można nimi kierować.Moim zdaniem,albo to nie było takie łatwe,albo niedokładnie przeczytałam instrukcję.

*****


Pozostawiwszy Lucynie ostatnie przygotowania do wizyty Klausa,wyszłam po niego na dworzec.Chciałam,jak to ię mówi,wybadać sytuację.Ale moje aluzje nie padały na podatny hgrunt.Klaus albo nie rozumiał co mówiłam,albo będąc typowym mężczyzną,nie potrafił czytać między wierszami.Dopiero,jak walnęłam prosto z mostu,pojął o co chodzi.
-Musze z wujem poważnie porozmawiać-zaczęłam.Faceci jak ognia boja się zwrotu"poważnie porozmawiać",liczyłam więc,że przestraszony,będzie mnie słuchał z należytą uwagą.-Chodzi o moja sąsiadkę,pania Lucynkę.
-Bardzo miła Frau.-Klaus zdawał się nie wiedzieć,co wspólnego ma Lucynka z poważna rozmową.
-Tak wuj myśli?Spędzacie razem dużo czasu-niestrudzenie parłam do przodu.
-Bo to bardzo miła Frau.
-Ona bardzo wuja lubi.
Klaus lekko się speszył.
-Och!Ja też,to bardzo miła Frau.
-Mnie się wydaje,że ona wyjatkowo wuja lubi,a nawet więcej niz lubi.-A widząc,że Klaus pąsowieje,dodałam:-Może by się jej wuj oświadczył ,czy coś?
"<<Czy coś>>?!No,jesli tak wyglądaja damsko-męskie rozmowy w moim wykonaniu,to nie ma sie co dziwić,że mój związek dryfuje,zamiast zawinąć do portu"-westchnęłam w duchu.
-Świadczyć?-Patrzył na mnie zdziwiony.
Czyżbym jednak źle odczytała wypieki na jego twarzy?
-Ożenić-wyjaśniłam."Chyba wszystko popsułam-stwierdziłam.-Trudno,najwyżej Lucynka poszczuje mnie psem"
Klaus najwyraźniej zrozumiał,bo odetchnął z wyraźną ulgą.
-A to bardzo chętnie-rozpromienił się.-To jest bardzo miła Frau.I dobrze gotuje-dodał z uznaniem.
No,z tym akurat to trudno byłoby mi się zgodzić.


Nie licząc kota,czyli kolejna historia miłosna-Kasia Bulicz-Kasprzak
________________***________________

Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.

Avatar użytkownika
 
Posty: 59464
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 12 maja 2014, o 12:11

Ida przy najbliższej okazji czmychnęła z kanapy i znalazła sobie bezpieczniejsze miejsce. W kącie, pod ścianą, tak jak lubiła najbardziej. Po krótkiej obserwacji towarzystwa szybko wypatrzyła w tłumie to, czego szukała, czyli w miarę jeszcze trzeźwych uczestników
imprezy. Było ich trzech. Michał zwany Kartochem, Piotr zwany Romanem i Maciej zwany Maciejem. Kartoch siedział po turecku, tuląc do piersi opakowanie czekoladowych ciasteczek, Roman na zmianę marudził i klął pod nosem, starając się zetrzeć ketchup z białej
koszuli, a Maciek siedział zupełnie nieruchomo z ciemnymi okularami na nosie i miną człowieka, który właśnie stanął u bram niebios, a w uszach rozbrzmiewają mu chóry anielskie.
- Ej... - odezwał się Kartoch, szturchając Maćka w bok. - Podałbyś te pierniczki... O tam są, na stole.
- Staaaary... Ja teraz jestem w innym wymiarze. W strefie zen se fruwam, nie przeszkadzaj.
- Roman?
- Tuuuu... far... ełej... - zamruczał tamten w odpowiedzi. - Sorry, Misio, ale w tej kwestii ci nie pomogę.
- Ej, no nie bądź świnia. Czekolada mi się skończyła. Ja tych pierniczków potrzebuję.
- Sam jesteś pierniczek. Upiekłeś się jak ciasteczko, było tyle palić? Napijmy się lepiej. Maciek, polejesz?
- Staaaary... Ja teraz jestem w takiej zajebistej dżungli. Są małpy, lwy, tropikalne ptaki...
- Owce... - podsunął Roman.
- Jakie, kur..a, owce? W dżungli nie ma owiec. Roman przysunął do siebie trzy kieliszki, błędnym wzrokiem rozglądając się za butelką.
- Ale to są... specjalne owce - sprostował po chwili namysłu. - Misio, tam wódka stoi na ławie i mruga. Chyba chce ci coś powiedzieć.
- Staaaary... nie. Wydaje ci się...
- Misiek, ja nie mogę się denerwować, a ty nie chcesz polać!
- Obaj jesteście powaleni i należałoby was wystrzelić w kosmos - odezwał się Maciek, rzucając im pełne politowania spojrzenie znad ciemnych okularów. - Razem ze specjalnymi owcami...
Im dłużej Ida przysłuchiwała się tej niecodziennej i niezbyt trzeźwej konwersacji, tym większą sympatią darzyła oryginalną trójkę. Tak się składało, że stół stał niedaleko, chwyciła więc miskę z pierniczkami i ruszyła przez pokój, po drodze zgarniając z ławy butelkę wódki.
- Aniele! - zawołał Roman, przyjmując dary telepiącymi się rękoma. - Kartoch, łap!
- O rany! Pierniczki!
Maciek uniósł okulary i przyjrzał się dziewczynie na tyle uważnie, na ile pozwalał jego stan.
- A ty to...?
- Ida - przestawiła się i, nie widząc lepszego miejsca, usiadła na podłodze, krzyżując nogi. - Od jakichś trzydziestu minut lokatorka pokoju numer dwadzieścia cztery, a od pięciu bezwolna uczestniczka tej... - uczyniła nieokreślony ruch ręką, bo na chwilę zabrakło jej słów - tej... uroczystości.
- Aaaaa... - Roman zatarł ręce i nie wiedzieć skąd wytrzasnął czwarty kieliszek. - Zatem trza wypić zdrowie nowej koleżanki, nie może inaczej być. Ja poleję, a ty, Kartoch, skręć blancika.
- Wódki mogę się napić - zgodziła się Ida - ale za blanta podziękuję.
- Ustalmy coś - mruknął Roman, z lepszym lub gorszym skutkiem starając się nie rozlewać. - Zasada numer jeden: ja ustalam zasady. Zasada numer dwa: wódki się napić nie możesz, tylko musisz. Zasada numer trzy: blancik to niezbędne minimum dla dobrej imprezy.
Nie ma mowy, żebyś nie spróbowała. Niezbędne minimum, Ida! Ida skrzywiła się z niechęcią. Niezbędne minimum... Nie, to określenie zdecydowanie nie kojarzyło jej się z niczym przyjemnym. Roman był jednak człowiekiem nieustępliwym. Zwłaszcza po pijaku. Zwłaszcza jeśli w grę wchodziło zielone. Słodkawy dym uniósł się ze świeżo skręconego blanta, przywodził na myśl woń wypalanych chwastów. Ida skrzywiła się jeszcze bardziej, ale postanowiła nie protestować. Przyjęła skręta. Dym drapał gardło i wyciskał łzy z oczu. Dziewczyna zakaszlała w pięść, przekazując fajkę pokoju Romanowi. Tymczasem Pech nie spał. Nigdy nie śpi. Pech cierpi na bezsenność oraz pracoholizm. Czekał tylko na odpowiedni moment, by wkroczyć do akcji. Czekał cierpliwie i w pełnej
gotowości. I doczekał się.
- Zielono mi - zaszemrał błogo Maciek. Rozsiadł się wygodniej i zsunął okulary z
czoła na nos. - O, jak zielono...
- Taaa... A jak żeś ględził przed chwilą? Że do dupy to zioło, że nic nie kopie - zarechotał Roman, spoglądając na świat oczami śniętego Chińczyka.
- Moje skarby... - rozczulił się Kartoch, ani na moment nie wypuszczając pełnej łakoci misy z rąk. Nikt nie miał wątpliwości, że słów nie kierował do towarzyszy. - Chcesz może? -zapytał Idy.
Ida nie odpowiedziała. Ida doznała wizji. Pokój drżał. Cały akademik trząsł się w posadach. Szyby w oknach pękły z hukiem,
szkło sypnęło do pokoju kryształowym deszczem, wiatr zatargał firankami, wtłaczając do zadymionej hasz komory nieco świeżego powietrza i kilka zeschniętych liści. A sufit...
Idzie nagle zrobiło się gorąco.
Sufit zaczął pękać.


Szamanka od umarlaków M. Raduchowska

Kocham. Czytam to już chyba piąty raz i za każdym śmieję się tak samo :P
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 30752
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 12 maja 2014, o 22:47

od pierwszego kopa poznałam ,co to :evillaugh:
________________***________________

Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.

Avatar użytkownika
 
Posty: 59464
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 13 maja 2014, o 11:29

ciężko nie poznać jeśli się czytało :P
cudne. W sumie mogłabym w kółko czytać i chyba by się nie znudziło.
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 21 maja 2014, o 22:32

Wsunęła palce w jego włosy.
- Nie chodzi o pieniądze, prawda? Chodzi o ich zarabianie?
- Och, o pieniądze - jego oczy śmiały się do niej. - I zarabianie.
- Zerwał się nagle, objął ją i pocałował.
- Poczekaj.
Nie zdążyła mu umknąć i znalazła się pod nim.
- Czekam.
Jego usta chciwie zamknęły się na jej szyi.
- Chcę z tobą porozmawiać.
- W porządku. Ty mów, a ja zdejmę z ciebie te ubrania. Nadal
masz broń - zdziwił się. - Zamierzałaś coś upolować?
- To niezgodne z regulaminem miasta. - Złapała go za rękę,
kiedy dotknął jej piersi. - Chcę pogadać.
- A ja chcę się z tobą kochać. Zobaczymy, kto wygra.
Powinna czuć złość, że już rozpiął jej bluzkę i że czuła
w piersiach ciepły ból pożądania.
Dosięgnął do nich ustami. Mimo odczuwanej przyjemności, nie
chciała tak łatwo mu się poddać. Rozluźniła się, jęknęła i wsunęła
rękę w jego włosy.
- Twoja kurtka- mruknęła, ciągnąc za rękaw. Kiedy się
odchylił, żeby się rozebrać, przygniotła mu krocze kolanem,
a ramię zacisnęła na gardle.
- Jesteś podstępna. - Bez trudu mógłby uwolnić się od ramienia,
ale kolano?... Są rzeczy, których mężczyzna nigdy nie ryzykuję.
Nie odwracając wzroku od oczu żony, powoli uniósł dłonie
i okrężnymi ruchami zaczął wodzić nimi po jej piersiach. -
Podziwiam to u kobiet.
- Nie jesteś trudnym przeciwnikiem. - Poczuła muśnięcie
palców na brodawce. - Podziwiam to u mężczyzn.
- No teraz mnie masz. - Odpiął pasek spodni. - Bądź miła.
Uśmiechnęła się, rozpostarła ręce i pochyliła się. Dotknęła
ustami jego ust.
Usłyszała, jak wstrzymuje oddech, obejmując ją.
- Kolano - wystękał.
- Hm? - Pożądanie rozpalało już całe jej ciało. Przesunęła usta
na jego szyję.
- Weź kolano, kochanie. - Rzuciła się do jego ucha, prawie
zgniatając mu krocze. - To boli.
- Och, przepraszam. - Opuściła kolano i pozwoliła, żeby się
na niej położył. - Zapomniałam.
- Na to wygląda. Mogłaś mnie uszkodzić na zawsze.
- Aa. - Z dzikim grymasem odsunęła suwak jego spodni. -
Założę się, że mogę ci to wynagrodzić.
Wpatrywał się w nią, kiedy ich usta się połączyły.
Niebo nad nimi poczerwieniało, cienie wydłużyły się, rozległ
się wieczorny śpiew ptaków, liście szemrały. Dotyk jego rąk był
jak cudowne lekarstwo usuwające z niej brzydotę i ból świata.
Nawet nie wiedziała, że potrzebuje ukojenia, pomyślał Roarke,
doprowadzając żonę do powolnego i pełnego czułości orgazmu.
Sam też tego potrzebował, pomyślał, całując w świetle zachodzącego
słońca kobietę, która tak bardzo go fascynowała.
Otoczyła go ściśle ramionami.
- Pozwoliłam ci się uwieść.
- Uhu.
- Nie chciałam urazić twoich uczuć.
- Jestem wdzięczny. Zniosłaś moje zaloty ze stoickim spokojem.
- Policjanci muszą umieć się opanować.
Roarke przeciągnął dłonią po trawie i podniósł jej odznakę.
- Pani odznaka, pani porucznik.
Klepnęła go w pośladek.
- Złaź ze mnie, ty słoniu.
- Mów do mnie tak słodko, a nie wiem, co się jeszcze
wydarzy. - Przekręcił się leniwie na bok, zauważając przy okazji,
że niebo z niebieskiego stało się jasnoszare. - Jestem głodny.
Zajęłaś mi czas i minęła pora obiadu.
Eve usiadła i zaczęła ciągnąć go za ubranie.
- Miałeś swój seks, a teraz moja kolej. Musimy pogadać.
- Możemy porozmawiać przy obiedzie. - Westchnął, widząc
jej stalowe spojrzenie. - Albo tutaj. Jakiś problem? - zapytał
i wcisnął kciuk w dołeczek w jej podbródku.


"Czarna ceremonia" J.D. Robb
:evillaugh: lubię ich przekomarzania :lol:
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 45389
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Czytam, więc jestem.
Ulubiona autorka/autor: N.R./JD.Robb/Krentz/Quick/Castle/L.Kleypas/Ch.Dodd

Post przez Lilia ❀ » 21 maja 2014, o 22:44

ja też :evillaugh:
“Man. God. Roarke. An interesting and flattering lineup.”
“Safe men are for marrying. Dangerous men are for pleasure.”

Avatar użytkownika
 
Posty: 11234
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16
Lokalizacja: Śląsk
Ulubiona autorka/autor: S. Brown, SEP, J. Quinn

Post przez sunshine » 22 maja 2014, o 08:46

To było fajne :P

na tej książce zakończyłam romans z Eve i Roarkiem :P
wstyd :hyhy:
Każdy jest jaki jest.
Nigdy nie rezygnuj z własnych pragnień. Inaczej będziesz tego żałować.
Uwierz mi. Moim zdaniem brak Ci odwagi, by przeżywać własne życie. Chcesz rady? Ciesz się życiem, ile tylko możesz.


Prawdziwy facet kocha swoją kobietę w ubraniu, pożąda w bieliźnie, a ubóstwia w jego koszuli. ;)

Avatar użytkownika
 
Posty: 29641
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:17
Lokalizacja: Pozostanę tam, gdzie jestem.
Ulubiona autorka/autor: Margit Sandemo

Post przez LiaMort » 22 maja 2014, o 16:12

Dobre. :hyhy:
RM 

"But at the same time we still know the shit happens everytime, so I think c'est la vie, that's life. "

Avatar użytkownika
 
Posty: 15591
Dołączył(a): 10 lutego 2013, o 12:44
Lokalizacja: za górami...za lasami...morzami
Ulubiona autorka/autor: l.carlyle, a.quick, m. brook, j r. ward, SEP, Eco

Post przez Desdemona » 22 maja 2014, o 17:39

super.... :evillaugh:
Niektórzy ludzie pojawiają się w naszym życiu, by dać Nam lekcję,
a niektórzy po tą lekcję właśnie przyjdą do Nas...

ObrazekJestem niewiastą, która fantazjuje o byciu przypadkowo zamkniętą na noc w bibliotece...


http://dlaschroniska.pl/ ...pomaganie zwierzakom jest fajne...

Avatar użytkownika
 
Posty: 21199
Dołączył(a): 7 października 2013, o 18:13
Ulubiona autorka/autor: brak ulubionej

Post przez klarek » 22 maja 2014, o 18:07

jak ich nie kochać :)

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 22 maja 2014, o 18:56

sunshine napisał(a):To było fajne :P

na tej książce zakończyłam romans z Eve i Roarkiem :P
wstyd :hyhy:

W takim razie możesz wziąć za następne, bo jest coraz lepiej.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 59464
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 30 maja 2014, o 14:27

Jak może być czasem dziewczyną? – chciała wiedzieć Mary Alice.
Mary Alice jest w drugiej klasie, dwa lata niżej niż jej siostra Angie. Mary Alice umie jeździć na rowerze, grać w monopol, jeśli ktoś pomaga jej w czytaniu kart szansy, i potrafi wymienić imiona wszystkich reniferów Świętego Mikołaja. Nie ma bladego pojęcia o tożsamości płciowej.
– Ja tylko przebieram się za dziewczynę – wyjaśnił Sally. – To część mojej osobowości scenicznej.
– Ja chcę się przebierać za konia – stwierdziła Mary Alice.
Angie bacznym spojrzeniem obrzuciła nadgarstek Sally’ego.
– Dlaczego nosisz gumkę?
– Staram się rzucić przeklinanie – odpowiedział Sally. – Za każdym razem, kiedy przeklinam, strzelam z tej gumki. To ma sprawić, że już nie będę chciał przeklinać.
– Powinieneś po prostu mówić inne słowo zamiast przekleństwa – powiedziała Angie. – Coś, co brzmi jak brzydkie słowo, ale nie jest brzydkie.
– Mam! – ucieszyła się babcia. – Kurka. To powinieneś mówić.
– Kurka – powtórzył Sally. – No nie wiem... jakoś tak się głupio czuję, mówiąc kurka.
– A co to jest, to czerwone na cioci Stephanie? – pytała Mary Alice.
– Krew – odpowiedziała babcia. – Brałyśmy udział w strzelaninie. Nikt z nas nie dostał, ale Stephanie pomagała Eddiemu Gazarze. Trafili go dwa razy i krew sikała z niego na wszystko.
– Fuuuj – stwierdziła Angie.
Partner Valerie, Albert Kloughn, siedział obok mnie. Spojrzał na moje ramię, całe w czerwonych kropkach i bryzgach, i zemdlał. Łup. Prosto z krzesła.
– Pier...lony zemdlał – stwierdził Sally. – O k-k-urka.
Trzask.
Skończyłam ciasto, więc poszłam do kuchni i spróbowałam się trochę obmyć. Pewnie powinnam to zrobić, zanim usiadłam do stołu, ale potrzebowałam ciasta.
Kiedy wróciłam do pokoju, Albert siedział już na swoim krześle.
– Wcale nie jestem wrażliwy czy coś – tłumaczył. – Ześliznąłem się z krzesła. To był jeden z tych dziwnych przypadków.
Albert Kloughn miał metr siedemdziesiąt trzy, płowe włosy, już przerzedzone, pyzatą twarz i ciało dwunastolatka. Był adwokatem, w pewnym sensie, i ojcem dziecka Valerie. Był też naprawdę słodki, ale bardziej nadawał się na ulubione zwierzątko niż na przyszłego szwagra. Jego biuro znajdowało się zaraz obok pralni publicznej i częściej rozmieniał ćwierćdolarówki, niż udzielał porad prawnych.
Ktoś lekko zapukał do drzwi i do domu wszedł Joe. Moja matka natychmiast zerwała się po dodatkowy talerz, choć nie miałam pojęcia, gdzie chciała go dostawić. Nawet gdy stół był rozłożony, mieścił co najwyżej osiem osób, a z Joem było nas dziesięcioro.
– Proszę. – Kloughn zerwał się na nogi. – Możesz siąść na moim miejscu. Ja już zjadłem. Naprawdę.
– No czy on nie jest słodkim dziubaskiem? – zagruchała Valerie.
Babcia schowała się za serwetką i udała, że wymiotuje. Morelli ograniczył się do
życzliwego uśmiechu. Mój ojciec nadal jadł. A ja uświadomiłam sobie, że słodki dziubasek pasuje do Kloughna idealnie. Czy to nie okropne?
– Teraz, jak wszyscy są, chcę coś ogłosić – zaczęła Valerie. – Ustaliliśmy z Albertem datę ślubu.
Ogłoszenie miało swoją wagę, ponieważ w ciąży Valerie chciała się związać z Komandosem lub Indianą Jonesem. Ta sytuacja była bardzo niepokojąca, bo raczej nie należało się spodziewać, że którykolwiek z nich wyrazi chęć poślubienia Valerie. Opinia mojej siostry o Albercie poprawiła się znacznie po narodzinach dziecka, ale aż do tej chwili moja matka żyła w strachu, że do końca życia będzie musiała wysłuchiwać plotek o Valerie. Niezamężne matki, straszliwe, bolesne zgony i zdradzający mężowie stanowili ulubiony temat plotek w Grajdole.
– To cudownie! – Moja matka klasnęła w dłonie, a jej oczy zwilgotniały. – Taka jestem szczęśliwa.
– Ślub! – ucieszyła się babcia. – Będę potrzebowała nowej sukienki. No i trzeba wynająć salę na wesele. – Otarła oczy. – No patrzcie tylko... wzruszyłam się do łez.
Valerie też płakała. Śmiała się i pociągała nosem, przełykając łzy.
– Poślubię mojego przytulaśnego słodziaczka – powiedziała.
Morelli zamarł z widelcem nad półmiskiem z kurczakiem. Przymknął oczy i pochylił się w moją stronę.
– Jeśli kiedykolwiek nazwiesz mnie publicznie przytulaśnym słodziaczkiem, zamknę cię w piwnicy przykutą do pieca.
Kloughn stanął u szczytu stołu z kieliszkiem wina w dłoni.
– Wznoszę toast – powiedział. – Za przyszłą panią Kloughn.
Moja matka skamieniała w bezruchu. Nie przemyślała chyba wszystkich konsekwencji małżeństwa Valerie i Alberta.
– Valerie Kloughn – powiedziała, starając się zamaskować przerażenie.
– O cholera – stwierdził ojciec.
Pochyliłam się do Joego.
– Teraz już nie jestem jedynym klaunem w rodzinie – szepnęłam.
Morelli uniósł kieliszek.
– Za Valerie Kloughn – powiedział.
Kloughn opróżnił swój kieliszek i napełnił go ponownie.
– I za mnie! Bo jestem najszczęśliwszym mężczyzną na świecie! Znalazłem swoją gołąbeczkę, moją prawdziwą ukochaną, moją słodką, wielką, tłuściuchną babeczkę.
– Hej, moment, moment... – powiedziała Valerie. – Tłuściuchną babeczkę?
Babcia dolała sobie wina.
– Niech go ktoś potraktuje paralizatorem – mruknęła. – Nie zniosę już więcej.
Kloughn gadał dalej. Twarz miał oblaną rumieńcem i zaczynał już się pocić.
– I nawet zrobiłem dziecko! – pochwalił się. – Nie wiem, jak to się stało. To znaczy właściwie to chyba wiem jak. Myślę, że to się stało na kanapie, tutaj...
Wszyscy poza Joem gwałtownie nabrali powietrza. Joe się uśmiechał.
– I pomyśleć, że niemal to przegapiłem – szepnął do mnie.
Z miny mojej matki wnioskowałam, że jutro pójdzie kupić nową kanapę. Ojciec z namysłem oglądał nóż do masła... Niewątpliwie oceniał, ile szkody może nim wyrządzić. Dobrze, że noże do krojenia zostały w kuchni.
– Kloughnom zazwyczaj trzeba lat, żeby doczekali się potomstwa – nie przestawał Albert. – Historycznie mamy niską mobilność. Mamy nie najlepszych pływaków. Tak zawsze mówił mój ojciec. Powtarzał: „Albercie, nie spodziewaj się, że zostaniesz ojcem, bo Kloughnowie słabo
pływają”. I popatrzcie tylko. Ja mam świetnych pływaków! I nawet nie próbowałem. Po prostu nie mogłem wykombinować, jak się nakłada ten cały dynks. A kiedy już go nałożyłem, to chyba miał dziurę, bo tak jakby przeciekał. To by dopiero było coś, gdyby się okazało, że to wtedy, prawda? Że moi chłopcy byli w stanie przepłynąć przez ten cały dynks? Jakbym miał Supermanów!
Biedny przytulasio pędził drogą ku zagładzie i nabierał prędkości, w ogóle nad tym nie panował ani nie wiedział, jak się zatrzymać.
– Zrób coś – mruknęłam do Joego. – Przecież to agonia.
Morelli wciąż miał przy sobie broń, teraz odpiął ją od paska i skierował w stronę Kloughna.
– Albercie – powiedział bardzo spokojnie – zamknij się.
– Dziękuję – odparł Kloughn i połą koszuli otarł pot z czoła.
– Co z deserem? – chciał wiedzieć ojciec. – Ktoś tu w ogóle poda deser?


Dziesięć kawałków Janet Evanovich
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 2067
Dołączył(a): 12 stycznia 2013, o 18:17
Ulubiona autorka/autor: McNaught/Howard/Brown/Andrews/Robb

Post przez faris » 30 maja 2014, o 14:35

Oh oh jeszcze przede mną ^^

Avatar użytkownika
 
Posty: 59464
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 30 maja 2014, o 14:37

jedna ze śmieszniejszych części ;)
śmieję się w głos, nie wiem czy sąsiedzi nie myślą że mają w bloku wariatkę :P
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 31016
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Iwona Banach

Post przez Lucy » 10 czerwca 2014, o 11:24

James pochylił się ku niej. Poczuł zapach jej perfum, kwiecisty , a zrazem słonawy od kontaktu ze skórą. Odgarnął jej włosy z ucha, czego nie planował, ale dodał teraz dla lepszego efektu.
Szepnął:
- Cały wieczór chciałem ci o tym opowiedzieć... Luther dostał zatwardzenia. Mam dla niego tabletki, ale Evie odbiło i zgodziła się wyłącznie na naturalne środki. Kazała mi dodawać mu do zjedzenia dynię z puszki. Próbowałem, ale nie chciał tego jeść. Okazało się, że przez przypadek kupiłem dyniowe nadzienie do ciasta. Musiałem kupić normalną dynię, ugotować ją i rozetrzeć na papkę. Luther ją zeżarł i zniknął. Zgadnij, gdzie
go znalazłem, całego obsranego na pomarańczowo. W szufladzie z moją bielizną, którą zostawiłem na wpół otwartą.
Mogę teraz mówić, że kot mi narobił w gacie.
Anna zatoczyła się do tyłu, przysłaniając sobie usta dłonią i trzęsąc się ze śmiechu.
— Biedny Luther!
— A potem uciekł z czymś, co wyglądało jak marchewka wisząca mu z tyłka. — James pochylił się i dokończył ochrypłym
głosem: — Ale slipki, które mam teraz na sobie, zostały wyprane skarbie. A o dyndającej marchewce pogadamy później.
Anna znów się zatrzęsła ze śmiechu, a James uśmiechnął się i pomyślał, że kiedy się postara, potrafi z siebie zrobić czarującego
drania.

...


''Uwaga! To może być miłość'' - Mhairi McFarlane
Każdy powód jest dobry, żeby zjeść pączka. Poza tym pączek nie idzie w tyłek, tylko od razu do serduszka i otula je warstwą ochronną.

Avatar użytkownika
 
Posty: 15591
Dołączył(a): 10 lutego 2013, o 12:44
Lokalizacja: za górami...za lasami...morzami
Ulubiona autorka/autor: l.carlyle, a.quick, m. brook, j r. ward, SEP, Eco

Post przez Desdemona » 10 czerwca 2014, o 22:29

dobre.... :hahaha: :evillaugh: :hahaha:
Niektórzy ludzie pojawiają się w naszym życiu, by dać Nam lekcję,
a niektórzy po tą lekcję właśnie przyjdą do Nas...

ObrazekJestem niewiastą, która fantazjuje o byciu przypadkowo zamkniętą na noc w bibliotece...


http://dlaschroniska.pl/ ...pomaganie zwierzakom jest fajne...

Avatar użytkownika
 
Posty: 29641
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:17
Lokalizacja: Pozostanę tam, gdzie jestem.
Ulubiona autorka/autor: Margit Sandemo

Post przez LiaMort » 10 czerwca 2014, o 23:02

świetne. :rotfl:
RM 

"But at the same time we still know the shit happens everytime, so I think c'est la vie, that's life. "

Avatar użytkownika
 
Posty: 5667
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16
Lokalizacja: Boulevard of Broken Dreams...
Ulubiona autorka/autor: nie sposób wymienić wszystkich ;)

Post przez Kasiag » 11 czerwca 2014, o 09:01

Bomba :evillaugh:
Całe życie jest jak oglądanie migawki, pomyślał. Tylko zawsze wygląda tak, jakby człowiek przyszedł o dziesięć minut spóźniony i nikt nie chce mu opowiedzieć, o co chodzi, więc musi sam się wszystkiego domyślać. I nigdy, ale to nigdy nie zdarza się okazja, żeby zostać na drugi pokaz.
Ruchome obrazki Terry Pratchett

Avatar użytkownika
 
Posty: 727
Dołączył(a): 15 marca 2014, o 10:36
Lokalizacja: Katowice
Ulubiona autorka/autor: Jane Austin, Mary Balogh

Post przez Adolek » 11 czerwca 2014, o 09:16

:evillaugh: niezłe. :hahaha:

"Jeśli kochasz kwiat, który znajduje się na jednej z gwiazd, jakże przyjemnie jest patrzeć w niebo. Wszystkie gwiazdy są ukwiecone"

Avatar użytkownika
 
Posty: 10120
Dołączył(a): 12 lutego 2011, o 15:17
Lokalizacja: Poland
Ulubiona autorka/autor: Diana Palmer :)

Post przez Levanda » 11 czerwca 2014, o 09:23

Jaki patent na podryw :evillaugh: sraczka :evillaugh:
http://dlaschroniska.pl/ - pomóżcie zwierzaczkom!

Avatar użytkownika
 
Posty: 146
Dołączył(a): 21 marca 2013, o 00:57
Lokalizacja: kraina nieurzeczywistnionych marzeń
Ulubiona autorka/autor: nie mam

Post przez Marta_04 » 19 czerwca 2014, o 00:06

boskie :rotfl:

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 24 czerwca 2014, o 22:44

- Właśnie – wtrąciła Anielcia tonem wszechwiedzącej młodej damy. – Twoja mam, kochana ciociu, mówiła, że masz problem z roze… rozchwianą osobowością i trzeba mieć cię na oku. Dlatego zamierzam z tobą spać w jednym łóżku.
- Anielka! – powiedział groźnie tata, unikając mojego wzroku. – Miałaś nic nie mówić!
- A nie, nic nie mówić to ja miałam o tamtej sprawie, no wiesz, dziadku, o k…
- Wiem! – przerwał jej tata niemal histerycznie. – Wiem. Ty, dziecko, lepiej nic nie mów. Żeby ci w tym pomóc, kupię co zaraz jakieś cukierki. Najlepiej mordoklejki. Może to poskutkuje!
- No dobrze, o co chodzi? – zapytałam, wodząc wzrokiem od taty do Snielki.
- O nic córuś, naprawdę o nic. Chodźmy do samochodu.
- Tato, jakoś ci nie wierzę.
- A niesłusznie. Zresztą nie będę ci udowadniał, że nie jestem wielbłądem. W końcu to ja jestem ojcem, tak czy nie? I z samego tego faktu nie należy podawać w wątpliwość, co mówię, tak?
- Skoro tak twierdzisz – mruknęłam dla świętego spokoju, bo swoje i tak wiedziałam. Natomiast Anielka rozdziawiła buzię i wpatrzyła się w tatę z podziwem.
- Ale dziadek cioci powiedział! – wysapała głosem pełnym uznania. – Myślę, że mama byłaby zachwycona, gdyby wiedziała, jaki mam męski wzór!
- O czym ty mówisz, moje dziecko? – speszył się ojciec.
- Mama zawsze się martwiła, że nie znamy żadnego porządnego mężczyzny, bo podobno taki męski wzór jest niezbędny, żeby wychować normalne dziecko. I trochę się bałam, że będę jakimś głupolakiem, ale teraz mogę być spokojna. Dziadek na pewno jest prawdziwym mężczyzna. Tylko prawdziwi mężczyźni umieją tak pięknie krzyczeć!
- No i już wiadomo, dlaczego tyrani mają takie poparcie – stwierdziłam z przekąsem. – Po prostu pięknie krzyczą.

"Uroczysko" Magdalena Kordel
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 29641
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:17
Lokalizacja: Pozostanę tam, gdzie jestem.
Ulubiona autorka/autor: Margit Sandemo

Post przez LiaMort » 24 czerwca 2014, o 23:16

dobre. :rotfl:
RM 

"But at the same time we still know the shit happens everytime, so I think c'est la vie, that's life. "

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 24 czerwca 2014, o 23:25

Ta mała była naprawdę niezła :lol:
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 59464
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 25 czerwca 2014, o 10:59

i tam jest tak cały czas? :bigeyes:
Kawo wiesz że są 3 tomy?
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Czytamy i rozmawiamy

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości