duzzza22 napisał(a):Jeszcze nie wiem, dopiero rzuciłam okiem.
Janka napisał(a):A mnie strasznie korci to:
http://www.loveletter-magazin.de/heftarchiv/
Mam kilka numerów, ale powinnam chyba sobie to zaprenumerować i zdobyć stare wydania.
Agrest napisał(a):duzzza22 napisał(a):Jeszcze nie wiem, dopiero rzuciłam okiem.
Czekam na recenzję artykułu o romansach
(...)Co zawdzięczamy harlequinom
Na pytanie, jak przebiegało mieszanie się gustów i lektur, można odpowiedzieć, uwzględniając moment wejścia masowej literatury popularnej na rynek. W ówczesnym pejzażu polskiej kultury wyróżniały się dwa zjawiska. Pierwsze to William Wharton, drugie – firma Arlekin, wydawca harlequinów.
Romanse produkowane przez kanadyjskie konsorcjum spotkały się z gwałtowną krytyką. Zarzucano im, że są infantylne, kompensacyjne, psują język i gust, wypierają lepsze pod każdym względem książki rodzime, wchodzą na rynek dzięki agresywnemu marketingowi, a nie dzięki swobodnemu wyborowi czytelników. Krytyka – formułowana głównie przez mężczyzn – była nakierowana na podwójny cel: wyperswadować czytanie konkretnych książek bądź, w razie czytelniczego uporu, narzucić zdystansowany styl lektury. Polacy w ostateczności mogli czytać harlequiny, pod warunkiem że nie będą czerpać z tego przyjemności. Rozległa batalia przeciw harlequinom zakończyła się klęską krytyków. Nie tylko nic nie wskórali, lecz także nie dowiedzieli się niczego ani o samych książkach, ani o czytelnikach. Tymczasem jeśli Fiat 126p, zwany „maluchem”, zmotoryzował Polskę, to Arlekin ją uczytelnił. W wielorakim sensie.
Między 1992 a 1994 r. poziom czytelnictwa nieznacznie wzrósł (o 3,3 proc.) i utrzymał się na tym pułapie do 2000 r. Nie same romanse ten wzrost wytworzyły, ale hojnie na niego zapracowały. W miarę rosnącego rozmachu serii po książki sięgali niemal wszyscy. Jedni czytali z ciekawości lub perwersji i poprzestawali na pierwszym spotkaniu lekturze. Ale ogromna rzesza pozostała wierna wydawnictwu przez całe dziewięć lat pierwszej fazy jego istnienia.
W latach 1991-2000 Arlekin wyprodukował ponad 100 mln egzemplarzy książek, a w latach 1992-95 – jak podaje Ewelina Maria Szyszkowska w monografii „Odmiany uczuć. Popularny romans kieszonkowy w Polsce 1990-2000” – produkcja Arlekina stanowiła w Polsce około p o ł o w y nakładów książek z zakresu literatury pięknej! Oto drugie uczytelnienie Polski – nasze czytelnictwo w połowie lat 90. było w połowie zasługą powszechnie pogardzanej i protekcjonalnie traktowanej firmy wydawniczej.
Razem z drugim uczytelnieniem pojawia się trzecie. Dzięki Arlekinowi stało się jasne, że polski czytelnik to przede wszystkim kobieta, jednak różna pod względem wieku, wykształcenia, miejsca zamieszkania i stanu zamożności. A także – sposobu czytania.(...)
Agrest napisał(a):Można to kupić na czytnik lub iPada, Janko, no chyba że gazety tylko na papierze czytasz.
Powrót do Czytamy i rozmawiamy
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość