Większość z was polecało mi
Co słychać w Londynie, argumentując, że jest to lepsza książka niż
Sekretny pamiętnik Mirandy Cheever, dlatego zabrałam się do niej z optymizmem, bo pierwsza cześć cyklu Bevelstoke naprawdę mi się podobała, ale muszę powiedzieć, że po drugiej części czuje niedosyt. Nie mówię, że jestem całkiem niezadowolona, ale czuję się trochę rozczarowana.
Olivia jest piękną, młodą kobietą, nie cierpi na barak powodzenia, wręcz przeciwnie - odrzuca kolejnych kandydatów do swojej ręki. Pewnego razu dowiaduje się od swoich przyjaciółek, że ma nowego sąsiada, który jak mówi plotka zamordował swoją narzeczoną. Co prawa Olivia w to nie wierzy, ale zaczyna go obserwować z okna swojego pokoju… Sir Harry mówi biegle w kilku językach, przez kilka lat służył w armii, a teraz pracuje w Departamencie Wojny, tłumaczy dokumenty państwowe. Większość czasu spędza w swoim gabinecie, jednak coraz bardziej rozprasza go fakt, że jest obserwowany…
Tak w skrócie zaczyna się ta historia. Historia, która dłużyła się mi od początku, tak, wybaczcie jeżeli uważacie inaczej, ale przez jedną trzecią książki w ogóle nie mogłam się wdrążyć w tą opowieść. Wydawało mi się, że jest to jakby na siłę pisanę, owszem bywało zabawne, chwilami nawet bardzo i jest to wielki plus tej książki, ale po raz pierwszy u pani Quinn nie mogłam się wciągnąć. Męczyłam się strasznie, ale ciągle miałam nadzieje, że dalej będzie lepiej.
Niewątpliwie fabuła była dosyć interesująca i taki niebanalny bohater, nie żaden książę, czy hrabia, zwykły baronet. Olivia no cóż, lubiła czytać gazety i wciąż robiła jakieś listy… Miało to chyba zastępować pamiętnik Mirandy z pierwszej części cyklu. Ale moim zdaniem było to trochę irytujące i kompletnie zbędne, wyglądało to tak jakby autorka chciała zachować konwencje, że bohaterki w tym cyklu coś piszą (nie mam pojęcia jak jest w trzeciej części). Z drugiej strony jednak pani Quinn zastosowała tu ciekawe rozwiązanie, bohaterowie naprawdę na początku niezbyt się lubili i zastanawiałam się jak to zostanie poprowadzone dalej.
Pod koniec był też motyw intrygi, który równie dobrze można było sobie odpuścić. Moim zdaniem było to dodane trochę na silę. Irytowały mnie też relacje między bohaterami, jak dla mnie za mało chemii i wzajemnego przyciągania, chwilami jakby w zasadzie nie byli sobą zainteresowani w taki fizyczny sposób.
Najbardziej w całej tej historii podobała mi się postać Sebastiana i jego relacje z Harrym, dowcipne dialogi między nimi i cały ten jego trochę ignorancki stosunek do świata. Głównie z tego powodu jestem ciekawa następnej części.
Podsumowując – bardzo trudno ocenić mi jednoznacznie tę historię, z jednej strony bardzo dowcipna, a z drugiej jednak nie zafascynowała mnie tak jak tego oczekiwałam. Nie wiem do końca czego zabrakło, czy bardziej rozbudowanej intrygi czy romantyzmu i większej namiętności między bohaterami? Bardzo trudno mi to ocenić. Nie mogę też powiedzieć, że polecam, albo że nie polecam. Na pewno nie mówię kategorycznie nie, jestem trochę rozczarowana, bo po pierwszej części cyklu liczyłam na coś lepszego, wiem też, że akurat w tej kwestii jestem w mniejszości.
Znów się rozpisałam…