No to może tak...
"Nie traćmy ani chwili" Jill Mansell
Tiaaa... Tylko oni sobie w między czasie innych partnerów znajdują. On się wiążę z jakoś kobietą, ma nadzieje, dowiaduje się z plotek, że ta nie może mieć dzieci i dlatego się z nim związała i on zrywa
Ta sąsiadka też jakiegoś sobie znajduje, ale nie pamiętam jak to się w końcu kończy wiem, ze zanim główny bohater zerwie ze swoją ona już jest wolna.
Krążą wokół siebie jak ćmy... Nie ma tam nic fajnego pomiędzy tym zanim oni się zejdą. Nic, a nic. Wręcz mnie to wszystko wściekało, bo ja nie znoszę skakania z kwiatka na kwiatek, związywania się z kimś, bo ta się z kimś związała to ja nie mogę być sam i sobie też znajduję. Krzywdzi się nie tylko siebie, ale i innych.
A kobieta, z którą był mogła mieć dzieci, tylko ona musiał mieć pretekst do zerwania
Najgorsze jest to, że to mogłoby być całkiem niezłe, ale jak na Mansell to to wszystko jest potraktowane wymijająco. Nie ma za dużo opisu uczuć itp. Są szybkie przeskoki i przez to nie mogłam się przebić przez jakąś blokadę, która się we mnie załączyła.
No kompletna paranoja pomiędzy dwójką bohaterów.
Jak na taką książkę spodziewać się można czegoś zabawnego, ha!, nawet jest jak bohaterka Molly dostaje rybę od byłego i przerzuca ją przez ogrodzenie, a tam nasz bohater z jedną ze swoich zdobyczy jest. Dostają więc szczątkami ryby
I to tyle było zabawnego. Reszta
Nie pamiętam już nawet innych bohaterów.
Zbyt to powierzchowne dla mnie. I jak czytam, że to powieść optymistyczna w niektórych opiniach to się mocno zastanawiam co jest może ze mną nie tak, że książka nie napawała mnie optymizmem, no ale jak miała
Pomijając bohaterów głównych to mamy siostrę, która ginie i zostawia naszemu bohaterowi pod opiekę córkę, optymistyczne to? No nie.
A odnośnie innych bohaterów to jeszcze moja wcześniejsza wypowiedź.
W "Nie traćmy ani chwili" wkurzało mnie to, że okazało się
Małżeństwo chyba z dwudziestoletnim stażem z córką i ten sobie miał drugą rodzinę z synem na boku
No i też na początku taka sielanka, kocham cię i ja ciebie też kocham
Nie nie na moje nerwy czytanie o
Znowu optymistyczne, pozytywne to? Raczej nie.
Lubimy czytać ma wiele pozytywnych opinii, na kilku stronkach odnośnie tej książki padały słowa optymistyczna, pozytywna to się i nastawiłam na takie. Jednak to całkowicie nie spełnia tego co bym określiła jako optymistyczne, pozytywne może w końcu na koniec, ale optymistyczne jak dla mnie za wiele dramatów, a za mało opisu emocji. Zbyt dużo pójścia na łatwiznę i domyśl się sam jak ona/on cierpiał.
Dla mnie to najgorsza książka Mansell jak do tej pory.
Jednak ja to ja, możesz ją inaczej odebrać.