Janka napisał(a):Książka zachwyciła mnie tak bardzo, że postanowiłam nie czytać innych książek Krentz, żeby nie zepsuć sobie o niej opinii.
Pozwoliłam sobie na ten mały żarcik, żeby zyskać na czasie.
To jest metoda „na Desdemonę”. Nie naszą, tylko tę z książki. Ona powiedziała do Starka coś bardzo głupiego i nielogicznego, żeby odwrócić jego uwagę i szybko zająć się szukaniem prawdziwego przestępcy.
Jej się udało, mnie nie. Te kilka dni nic mi nie dały. Nie wymyśliłam niczego nowego. Nadal mnie korci, żeby napisać, że uważam, że pani Krentz nie ma talentu. Ma dobry warsztat, ale wg moich kategorii, to nie może być talent.
„Zaufaj mi” jest bardzo zgrabnie opowiedzianą historyjką i nic poza tym. Tam nie ma żadnej głębi, żadnego przesłania, morału, drugiego dna czy czegokolwiek. Dla mnie było tam pusto. Czytając, bawiłam się cudownie, wciągnęła mnie genialnie, ale chwilę po skończeniu, już we mnie tej książki nie było. Tak sobie wpadła i wypadła. OK, tak też może być, to w sam raz na wakacje, na plażę, na bezproblemowy odpoczynek, ale jednak wolę książki, o których nie potrafię zapomnieć. Albo które dają mi do myślenia. Albo które czegoś uczą. Które coś mi dają w prezencie na dłużej niż tylko w czasie czytania.
Świat w tej książce był bajkowy i czytając miałam wrażenie, że sama też zostałam przeniesiona do bajki. Na szczęście do innej - w mojej nie było przestępstw, tylko morze i plaża.
Proszę bardzo, jestem przygotowana, możecie na mnie nakrzyczeć, że napisałam, że pani Krentz nie ma talentu. Na pewno od razu przegram, bo nie mam niczego na swoją obronę. Dobrze wiem, że się nie znam, a nawet jakbym się znała, to nie wolno takiej oceny wystawiać po jednej książce.
To z mojej strony bardziej intuicja oraz fakt, że pani Krentz jest bliźniaczo podobna do Heather Graham. One obie są tak bardzo jednakowe, że nie mogą być prawdziwe. To musi być produkt tej samej strategii marketingowej, nie talentu. Obie stukają książki jak Reksio pieczątki. Obie mają po kilka pseudonimów, z czego jeden tylko do historyków. Obie mają bardzo dobrze opanowany warsztat. Itd. itp. Są strasznie podobne. Opowiadają swoje historyjki bardzo sprawnie i lekko. Potrafią wciągnąć czytelnika w swoje szpony.
Gdyby ktoś na okładce „Zaufaj mi” napisał, że autorką była Heather Graham , uwierzyłabym bez żadnych wątpliwości.
Kurcze, no to w końcu one mają ten talent pisarski czy nie? Czy jest na sali ktoś, kto to wie?