Skończyłam własnie czytać
Osobne łóżka-książkę, która ostatnio wzbudziła w Was sporo emocji. Dla mnie była to jednak całkiem niezła lektura, może nie specjalnie przyjemna, ale jednak dobra. Mam chęć opowiedzieć o niej trochę więcej, może jakoby w obronie.
Cała historia opowiada o dwójce młodych ludzi, tak różnych, jak tylko to możliwe. Wychowanego we wspaniałym domu, kochanego przez rodziców, niezmiernie rozpuszczonego Claya i skrytej, zahukanej Cat, której dzieciństwo nie miało nic wspólnego z tym, które darowano jemu. Ich światy są zupełnie różne, jakby nie pochodzili z tej samej planety, nie łączy ich prawie nic...prawie, bo jednak w jej łonie rośnie Jego dziecko. Sam początek nie przemawiał do mnie. Pisałyście, że właśnie on wam podobał się najbardziej. Dla mnie był poszarpany, średnio odnajdywałam się w tym natłoku zdarzeń. Począwszy od wizyty Cat i jej ojca w domu rodzinnym Claya, kiedy to parszywy rodzic Cat próbuje za wszelką cenę pozyskać pieniądze od znacznie zamożniejszych Forresterów, poprzez niegrzeczne zachowanie samego Claya, który jak na dwudziestopięcioletniego mężczyznę okazywał się wyjątkowo dziecinny, na uparciu Cat skończywszy. W końcu dziewczyna postanawia odejść. Odizolować się od toksycznego ojca, nie przyjąć ani grosza od mężczyzny, który w końcu bardzo ją zranił. Trafia do domu dla kobiet w ciąży, właściwie młodych dziewczyn. Tam poznaje, co to czułość i troska, odnajduje swoje pierwsze przyjaciółki. Clayowi jednak myśli o niej, o dziecku i o niebezpieczeństwie na jakie zostaje narażona jego kariera nie dają spokoju. Porzucając swoją dotychczasową kochankę bierze ślub z cichą i skromną Cat.
Od tego momentu książka podobała mi się znacznie bardziej. Poruszała mnie. Cat niezaradnie, ale z wielką klasą radzi sobie w odnalezieniu się w nowym komfortowym świecie, bez przemocy, bez strachu o boku mężczyzny, którego skrycie kocha, ale tak bardzo boi się tego uczucia, że nie potrafi tego okazać. Dodatkowo łączy ich układ, przeklęte postanowienie, że wezmą rozwód zaraz potem, jak Clay zda egzaminy prawnicze. Dziewczyna nie chce narażać się na ryzyko jeszcze większego zranienia. Odtrąca męża za każdym razem, kiedy on stara się do niej zbliżyć. Sama postanawia sobie radzić ze zmianami, jakie zachodzą w jej życiu, z rozwijającym się w jej łonie dzieckiem. Sama postawa Claya bywa różna . Rozumiałam jego irytacje, on nie potrafił dostrzec, że za rezerwą żony kryje się znacznie więcej niż mu się wydaje. Czasem jej pożądał, czasem czuł do niej czułość innym razem ją nienawidził. Emocjonalna karuzela, ukazująca , jak sprzeczne i zarazem bliskie są skrajne różne uczucia. Dla niego świat był oczywistym czułość była codziennością, dla niej to marzenie na które nigdy nie mogła sobie pozwolić. Ich małżeństwo nieubłaganie rozpada się zaraz po przyjściu na świat ich dziecka. Mimo, że Cat zmienia się diametralnie odkrywając macierzyńską miłość, oboje nie do końca czują się szczęśliwi.
To nie jest romans oczywisty, a bohaterzy są niekiedy dziwnie naiwni. Wydaje mi się jednak, że dobrze obrazuje ludzkie zachowania, lęki, niepewności, nieporadność. Czasem rzeczy wydają się im tak oczywiste, jak oddychanie, będąc jednocześnie krokiem milowym dla innych. Nie potrzebowałam usprawiedliwiać przed sobą ich postępowania. Czasami się z nimi zgadałam, innym razem potępiałam. Wszystko jednak wydawało mi się bardzo ludzkie. Jak zwykle sporo było emocjonalności. Postacie często toczyły wewnętrzne walki.
Myślę, że to historia o dorastaniu o bardzo optymistycznym wydźwięku. Ukazuje , jak daleka jest czasem droga do "domu", jak ważna jest miłość i zaufanie, jak wiele trzeba przeżyć żeby nauczyć się ufać. Świetnie pokazuje również, jak wiele mask potrafimy przybierać, kiedy czegoś się boimy lub nie chcemy czegoś ukazać. Według mnie zarówno Cat , jak i Clay przeszli wiele wydobywając się ze swoich skorup- zamkniętej szczelnie na uczucia, uczy też beztroskiej i dziecinnej.
To nie jest książka do miłego poczytania, czy do wzdychania nad głównym bohaterem. To raczej obraz drogi, jaką musiała przejść para ludzi, którzy chcieli jedynie miłości, ale nie potrafili jej sobie okazać. Miejscami to trudna lektura, nie ma bowiem nic łatwego w czytaniu o kobiecie samotnie zmagającej się z wielkim nieszczęściem, miejscami porzuconej. Historia ma jednak wiele atutów. Pięknie opisuje miłość rodzicielską, ukazuje również trudny proces dojrzewania, który do niektórych przychodzi dopiero w wieku chociażby dwudziestu pięciu lat. Myślę jednak, że nie można jej po prostu skreślać. Nie ma się, co spodziewać miłosnej historii zabarwionej humorem, czy intrygą. Wszystko płynie swoim tempem, a na główny plan wysuwają się emocje. Jest to jednak trochę historia o kopciuszku i bajecznym księciu, jednakże nie tak słodka i łatwostrawna.
Trochę dużo napisałam, ale tak już mam czasem.