Skończyłam Koliberka, jak zwykle po przeczytaniu książki Spencer mam potrzebę dłuższej refleksji. Jest to powieść, która zdecydowanie wyróżnia się na tle pozostałych, które czytałam. Jest bowiem pełna humoru, ironii i chyba bardziej romantyczna, czy też "romansowa"...Przynajmniej według mnie.
Czytało mi się ją bardzo przyjemnie. Wiem już, że styl tej autorki do mnie trafia. Lubię sposób jej narracji, krótkie nieprzytłaczające opisy, realizm, skupienie się na emocjonalności bohaterów.
Poznajemy historię Abigail McKenzi- bardzo ułożonej, przyzwoitej i zdesperowanej starej panny, której życie odmienia się, kiedy na skraju biedy przyjmuje pod swój dach dwóch mężczyzn rannych w strzelaninie. Zadziwia tym wszystkich w miasteczku, a szczególnie samą siebie. Niemniej jednak dobrze wychowana i bardzo zasadna panna McKenzi daje z siebie wszystko, aby jej pacjenci powrócili do zdrowia. Rzeczeni mężczyźni są jednakże skrajnie różni - lekko ranny David to ucieleśnienie przyzwoitości i nienagannych manier, uznawany w miasteczku za bohatera, który powstrzymał złodzieja obrąbującego kolei. Złodziej imieniem Jesse reprezentuje skrajnie inną postawę. Kiedy już mija bezpośrednie zagrożenie jego życia okazuje się opryskowy, brutalny i szalenie...ponętny.
Tak oto zastajemy pannę Abigail rozdartą pomiędzy chodzącym ideałem, a jej najgorszym koszmarem. Sytuacja zmienia się, kiedy David opuszcza jej dom. Potyczki słowne, docinki, złośliwości nie mają końca. Między Abigail, a Jassem zdecydowanie wrze. Pomiędzy złością i nienawiścią odkrywają łączące ich pożądanie. Jesteśmy świadkami ich walki o ukazanie swoich prawdziwych twarzy. Panna McKenzi z trudem zrzuca swoją "doskonałą" skorupę, ukazuje swoje piękne i ludzkie oblicze. Niedługo potem okazuje się, że jej złodziej w istocie jest właścicielem kolei, niezmiernie bogatym, który targany różnymi emocjami i wyrzutami sumienia pragnie podarować Abigail to, czego pragnie. Idealnego męża. Davida.
Ogólnie jest to piękna historia o rodzącej się w złośliwościach miłości, o sile uczucia, które potrafi zmienić całe życie i odkryć głęboko skrywane żale. Jest to również świadectwo poświęcenia na jakie niekiedy musimy się zdobyć. W końcu jest to również sztuka odchodzenia. Miłość ma wielką przewagę nad wszystkimi tymi cnotami, staje się w końcu najważniejsza. Podobnie, jak w "Przyrzeczeniach" szczęście tej dwójki okupione zostaje bezmiernym cierpieniem kogoś innego. W zbudowanym przez autorkę "miłosnym trójkącie" znajduję sporą analogię właśnie do wspomnianej książki. Również poznajemy dwóch skrajnie różnych mężczyzn starających się o serce kobiety. Podobnie obiecuje ona rękę temu "lepszemu". Tak samo ten "gorszy" nie dopuszcza do tego w ostatniej chwili.
Książka bardzo mi się podobało, czytało ją się miło. Było w niej sporo sytuacji śmiesznych, wiele chwil bardzo poruszających Sceny erotyczne, jak zwykle nie przytłaczały, a emocjonalność bohaterów była wyraźnie zarysowana. Lubię to ,że autorka "sprytnie" sprzedaje nam myśli obojga bohaterów jednocześnie, poznajemy zatem punkt patrzenia na tę samą sytuację z dwóch stron.
Było przyjemnie.