Pinks, ale ja właśnie szukam normalnego zgodnego faceta, nie popapranego emocjonalnie. Nie chcę furiata despoty, ani nic w tym guście. Po prostu miły zwykły facet, żeby mnie nie straszył wyglądem i zachowaniem, ale wcale nie musi być księciem z bajki. Czy ja wymagam za wiele? Ostatnio trafiam na: alkoholików z wyrokiem, zdradzonych przez dziewczyny i myślących, że kobieta to samo zło, znudzonych małożnków przechodzących kryzys i mających ochotę na mały skok w bok (ze mną dla jasności), zazdrośników (na każdym kroku rzucających teksty w stylu: popatrzyłaś na niego, wiem, że tak jest, co to ma znaczyć? Dla ścisłości byłam z tym palantem tylko raz na pizzy i mam dość), jeszcze lepszy był gość, który zadzwonił do mnie po roku ciszy i zdziwił się mocno, że nie chcę z nim wyjść na imprezę do rodziców. Koszmar jakiś. Zaczynam dochodzić do wniosku, że interesują się mną tylko jakieś wybrakowane osobniki płci męskiej. Dla odmiany miły, oczytany i uroczy facet, z którym chętnie umówiłabym się na randkę, w ogóle mnie nie zauważa. I jak tu nie mieć doła? Mnie dla odmiany przydałby się święty spokój. A może rozwiązaniem jest zakup jakiegoś substytutu mężczyzny(trawnik sama umiem skosić)
albo jeszcze jednego kota...