przez Janka » 19 listopada 2014, o 15:00
Gdy pierwszy raz czytałam "Chłopaka z sąsiedztwa" i "Kiedy chłopak poznaje dziewczynę", to byłam zachwycona, zauroczona i zakochana.
Super lekkie, bardzo śmieszne, pięknie i bardzo oryginalnie podane. Z wątkami kryminalnymi, które niczym nie straszą. Właściwie nadające się dla każdego przedziału wiekowego, bo dla dzieci i młodzieży też. Dla mnie idealne i perfekcyjne.
"Włoskie szaleństwo" na ich tle niestety mnie zawiodło. Zabrakło mi w nim wątku kryminalnego, na który bardzo czekałam, a któego nie dostałam i w ogólnej ocenie wyszło mi, że jest nudna i że jej nie lubię.
Ponieważ z książkami pani Cabot przyjęłam zasadę, żeby czytać je i po polsku, i po niemiecku (a jeśli książki dobre, to nawet wielokrotnie, a jeśli bardzo dobre, to też w oryginale), no to przyszła w końcu kryska na Matyska: zabrałam się za niemiecką wersję "Włoskiego szaleństwa".
Teraz już wiedziałam, żeby nie oczekiwać w niej kryminału, a to zupełnie zmieniło moje spojrzenie na treść. Tym razem bawię się przy niej znakomicie. Jako lekki romansik sprawdza się bardzo dobrze.
Musiałam jednak przerwać czytanie, bo się okazało, że pozapominałam, kto jest kim z bohaterów pobocznych w całym tym cyklu. Wprawdzie to nie przeszkadza w zrozumieniu treści, ale lepiej wiedzieć, kto był fajny, a kto coś wcześniej nabroił.
Wczoraj przed snem tak tylko na minutkę zajrzałam do "Chłopaka z sąsiedztwa", żeby to sprawdzić i wpadłam. Nie odłożyłam, dopóki nie skończyłam całej. Teraz mam zapuchnięte i obolałe oczy, ale było warto.
Niestety nic mi to nie dało, bo ci bohaterowie występowali widocznie bardziej w "Kiedy chłopak poznaje dziewczynę". No to czeka mnie jeszcze jedna zarwana nocka. Ale będzie warto.
Jedyne, co będzie niefajne w tym powtarzaniu, to to, że znowu może się okazać, że na tle dwóch pierwszych, słabiej się bawię przy trzeciej.