Levanda napisał(a):Austen z wiekiem stawała się mroczniejsza. Pewnie dlatego, że życie coraz bardziej ją rozczarowywało. Zastawiałam się też dlaczego tak wiele pobocznych bohaterek nosiło imię Jane, czyli jej własne. I doszłam do wniosku, że ona chciała po prostu być kochaną i szczęśliwą, nawet gdyby miała być taką poboczną bohaterką. Ale te poboczne Jane zawsze były piękne, mądre, podziwiane. Czy ona siebie tak postrzegała? Czy taka chciała być?
Jestem akurat świeżo po lekturze biografii. To ciekawe co piszesz o pobocznych Jane, choć mnie tu uderza coś innego - to, że one były "dobre", a Austen z jej ciętym językiem i przenikliwą inteligencją do niewinnie dobrodusznej Jane Bennett było daleko (gdyby było inaczej, nie napisałaby takich książek, jakie napisała).
No ale. Może nie mam racji, ale ja bym nie wyolbrzymiała tak braków w jej życiu. Czy zakładamy, że była bardzo niekochana i bardzo nieszczęśliwa? Nie była piękna, ale nie była brzydulą. Zdecydowanie nie była bogata, ale też nie zaznała prawdziwej biedy. Nie wyszła za mąż (choć mogła), ale nigdy nie była samotna - miała dużą, zgraną, kochającą się rodzinę, której członkowie zawsze się wspierali. Nie miała własnych dzieci, ale nie wiemy, czy nie odczuwała przebłysku ulgi, gdy jej kolejne bratowe umierały w połogu. Miała za to gromadkę bratanków i bratanic, których kochała i z którymi się przyjaźniła (a niektórzy chcieli iść w jej ślady, w związku z czym 'ciocia Jane', idolka młodzieży, cierpliwie recenzowała dzieła aspirujących literatów). Wszyscy szanowali jej twórczość i wierzyli w jej talent (brat sfinansował wydanie pierwszej książki). Została doceniona za życia przez krytyków i czytelników.
No i nie wiem, wydaje mi się, że to aż nie wypada umniejszać tego, co Austen w życiu miała. Nie miała idealnego życia jak jej szczęśliwie powydawane za mąż heroiny, ale to było dobre, normalne życie. Ze smutkami, jakie wynikają z tego, że pewne rzeczy się w życiu nie powiodły, ale absolutnie w granicach wytrzymałości, jak u większości z nas. Nie jawi mi się jako biedna Jane, nad którą trzeba się litować. I nie mam takiego przykrego wrażenia, jakie miałam po poznaniu szczegółów życia Montgomery (która miała męża, dzieci, większą samodzielność finansową i społeczną, i nawet sławę za życia większą niż Austen, a jednak skończyła jako nerwowy wrak).