Można spróbować, choć to chyba nie jest dobry pomysł. Zazwyczaj "ofiary" takich knowań doskonale wiedzą co jest grane i czują się jeszcze gorzej. Piszę z doświadczenia własnego.
Najlepiej jest jak miłość przychodzi spontanicznie. Niestety nie ma gwarancji, że wszystkim się to przydarzy. Niektórzy pozostają samotni do końca życia i nic nie jest w stanie tego zmienić.
Żeby samotność przerwać, trzeba chcieć. To przede wszystkim ta dziewczyna musi chcieć coś z tym zrobić. Podjąć jakieś działanie. Wychodzić do ludzi, umawiać się z nimi, mieć szeroko otwarte oczy. Nawet jeśli nie znajdzie w ten sposób nikogo, to może spędzi miło czas z innymi. Ja swoje desperackie randki z perspektywy czasu postrzegam jako dobre doświadczenie. To mi pomogło otworzyć się na ludzi. Mimo, że miewałam chwile załamania i braku wiary, to jednak nie poddałam się. Fakt, zadecydował ślepy los, ale gdybym ja była zamknięta w sobie, to nie miałabym teraz Pawła i nie byłabym szczęśliwa.
Koleżance przede wszystkim potrzeba teraz dużo wsparcia, zwłaszcza trzeba jej kogoś, kto jej powie, że wcale nie jest brzydka. Że ma możliwości, że jest wartościową osobą, że jak zechce, to potrafi zmienić coś w swoim życiu. Może na początek jakieś szalone zakupy? Nowa garderoba, jakaś metamorfoza, żeby poczuła się kobieco i po prostu dobrze ze sobą? Tak mi się wydaje, że dobrze byłoby zacząć od tej strony. Podnieść jej poczucie wartości, pozytywnie zmotywować do działania, być przy niej i wspierać. Konsekwencją tego powinno być jej otwarcie się i inne spojrzenie na świat. Bez tego będzie trudno jej znaleźć kogoś.