przez Janka » 15 kwietnia 2014, o 15:04
Dopadłam "Włoskie wakacje" po polsku. Doczytałam wprawdzie tylko do rozdziału 17, a potem musiałam ją zostawić w Polsce, ale już wiem, dlaczego jej kiedyś nie polubiłam:
1-Główni bohaterowie nie mieli swojego życia. Byli tak samo płascy i puści, jak bohaterowie harlequinów. Gdy nie są w pracy, to nie wiedzą, co z sobą począć. A hobby? Nie znają takiego słowa. No dobrze, trochę zwiedzają. Niech im będzie, to są dla nich wakacje, mogą tylko odpoczywać, ale i tak mi w ich życiu czegoś brakowało. Nie zajmowali się swoimi sprawami (bo ich wcale nie mieli), tylko żyli problemami znajomych. Zupełnie jak Lucy i Panda. Może to dobre dla pań wystających z okna i śledzących życie podwórka, ale książka staje się przez to nudna.
2-Wiedza zawodowa bohaterów jest według mnie niewystarczająca. Oboje są dla mnie niewiarygodni. Pani doktor psychologii wypowiada się w swojej dziedzinie wiedzy, operując pojęciami na poziomie miesięcznika "Claudia". Nie rozumiem, za co jej dali doktorat. To niech dziennikarkom miesięcznika "Twój Styl" dadzą profesurę! Z panem aktorem nie było lepiej, ale nie chodzi o jego wiedzę aktorską, tylko o historyczną. Studiował kiedyś historię, przedstawiony jest jako znawca historii Etrusków. I znowu to samo: dla mnie jego wiedza była na poziomie słabego przewodnika turystycznego. Moja chęć poznawania przeszłości jest zerowa, to co by było, gdybym się lepiej znała na historii?
3-Obojgu przytrafiły się wielkie kłopoty za sprawą innych osób. To były sprawy, z którymi można było sobie łatwo poradzić, coś poodkręcać, postarać się o ogłoszenie prawdy i o polepszenie opinii publicznej. Ona mogła walczyć o swoje prawa i swą własność. Oboje mieli szansę jakoś działać. On powinien zaangażować specjalistę od PRu, ona prawnika i detektywa. A oni się poddali i wylądowali na dnie. Że niby życie tak ich przytłoczyło. - Dla mnie to było sztuczne nakręcanie naszych emocji. Miała wyjść następna Rachel Stone, ale absolutnie nie wyszła. Wyszła parodia. Ren pewnie był popłuczynami bohatera ze "Słodkiej jak miód", załamany aktor na dnie. Bym powiedziała, że on w sumie wyszedł raczej pogięty niż załamany.
4-Druga para jest do kitu. Sami nie wiedzą, czego chcą. Ale nie będę na razie o nich źle pisała, bo bardzo mnie zaciekawiła ich historia i nie mogę się już doczekać, żeby się dowiedzieć, jak się im w końcu udało dogadać. Obsmaruję ich kiedy indziej.