przez Księżycowa Kawa » 3 marca 2013, o 22:04
Na ogół z Jeffries mam tak, że zakładam, iż jej książka raczej będzie słaba i niekoniecznie mi się spodoba, jednak zazwyczaj ku mojemu zdumieniu okazuje się całkiem niezła.
Podobnie było z "Żoną z Ameryki". Zaczyna się nieźle, bo trwa kolacja zaręczynowa, a narzeczonego nie ma, zaś starszy brat zaczyna się niepokoić i chwilę później pojawia się ni stąd ni zowąd jego żona, o której istnieniu nie miał pojęcia. Niezły numer mu wyciął braciszek. Chociaż z trudem przychodzi mu trzymanie rąk przy sobie, to jednak postanawia wytrwać w swoim postawieniu, aby nigdy się nie żenić. Powód w zasadzie jest idiotyczny i cała historia przypomina balansowanie na cienkiej linie pod względem fabularnym, lecz co dziwniejsze, do katastrofy nie dochodzi – fabuła jakoś się broni. Z kolei epilog jest oczywiście przewidywalny, ale w zasadzie całkiem dobrze wypada, niemalże naturalnie.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot
"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.