Biedroneczka napisał(a)::heat: Żałuję, że nie przetłumaczą ,, Dangerous in Diamonds ", ponieważ mogłaby się okazać najlepszą książką z całej serii Castleford jest najbardziej zdeprawowany z męskiego kręgu a Daphne jest najbardziej tajemniczą z przyjaciółek - więc obserwowanie ich wzajemnych podchodów byłoby niesamowite
Ja również uważam ze Dangerous będzie najlepszą z tej serii tak jak kochanek doskonały z serii o braciach Rothwell.Z niecierplwością czekam od 1,5 roku na przetłumaczenie Dangerous in Diamonds. A tak na marginesie to od dłuższego czasu nic nie pokazuje się na polskich rynku z twórczości Hunter.
“Sebastian wiercił się na krześle w ogromnej garderobie księcia Castleford. W sąsiadującej z nią sypialni chichotała kobieta.
Sam domagał się spotkania z księciem. Próbował nie myśleć, co zatrzymywało Castleforda w sypialni. Zajął się oglądaniem widoku londyńskich ulic, roztaczającego się z okna garderoby. /.../
Drzwi otwarły się wreszcie. Stanął w nich Castleford, tylko w samej koszuli i spodniach. Ciemne, rozczochrane włosy opadały mu na czoło i zasłaniały twarz. Igraszki w sypialni niewątpliwie oderwały go od porannej toalety.
- Świetnie, że przyszedłeś, Summerhays. Przepraszam, że musiałeś czekać, ale... - Castleford! - zaszczebiotał czule kobiecy głos.
Castleford obejrzał się. Sebastian ze swego miejsca na krześle też widział wnętrze sypialni. Naga postawna brunetka leżała rozciągnięta na łóżku, kiwając na księcia uwodzicielsko zagiętym paluszkiem. Za nią widać było drugą młodą kobietę, dla odmiany drobną blondynkę.
- Mówiłem już, że nie mam więcej czasu na zabawy - upomniał czarnulkę Castleford. - Ubierzcie się i zabierajcie stąd. Kusicielka zrobiła nadąsaną minkę i spojrzała na księcia filuternie. Przeciągnęła się tak, by ukazać w całej okazałości swoje bujne ciało, a potem, na czworakach, odwróciła się do nich tyłem. Wyginając grzbiet, wypięła pośladki w ostentacyjnie erotycznej pozie.
Castleford zamilkł. Blondynka zauważyła, że ktoś jest w garderobie, i zmieniła pozycję na taką samą, jaką demonstrowała jej przyjaciółka. Castleford spojrzał na Sebastiana. - Nie będzie ci przeszkadzało, że poczekasz jeszcze trochę? - Bynajmniej. Castleford wskazał mu obie.
- Mała Kate ma ochotę na zabawę w większym gronie. Dołącz do nas. Jeden obok drugiego, jak za dawnych czasów.
Sebastian nie był obojętny na kobiece wdzięki i chętne tyłeczki. Poczuł suchość w ustach, a jego ciało stwardniało.
- Dziękuję uprzejmie. Idź, ja poczekam.
Castleford cofnął się w głąb sypialni i klepnął Kate delikatnie w pośladek. - On odmawia. Cóż na to poradzę? Stał się świętoszkiem.
Kąty, nadąsana, odwróciła głowę. Castleford nachylił się i ucałował ją.
- Nieładnie, prawda? Coś wam powiem. Kiedy ja będę robił dobrze Janie, chciałbym patrzeć, jak ona dogadza tobie.
Sebastian wstał, żeby zamknąć drzwi. Nim się zatrzasnęły, zobaczył, że Kate ułożyła się przy głowie Janie z szeroko rozsuniętymi nogami i uniesionymi biodrami, żeby przyjaciółka mogła dosięgnąć ustami, gdzie trzeba. Castleford zajął pozycję za okrągłymi, bujnymi pośladkami Janie i ściągał spodnie. “
“A Castleford w tej chwili trzeźwy nie był. Stał wprawdzie dość prosto i nie bełkotał, ale spojrzenie świadczyło albo o tym, że pił już tego dnia, albo że był na kacu po nocy spędzonej na pijaństwie.
/.../
- Zjawiłeś się za wcześnie. Lepiej byłoby, żebyś przyszedł wieczorem. Jutro, o dziesiątej. Obejrzelibyśmy mecz bokserski, a potem poszlibyśmy na dziwki. Zdaje mi się, że lubisz te pospolite. Nigdy nie rozumiałem ludzi, którzy wydają sto funtów na to, co mogą mieć za szylinga.
- Nie lubię tych zbyt pospolitych.
- A ja tak. Zwyczajne, sprośne i zabawne. A także oszczędzające mi smutnych bajeczek, że do nierządu zmusiła je bieda. Jest mnóstwo takich, które lubią swoje rzemiosło. Spojrzał na Jonathana i się zastanowił.
- Mała Katy nadałaby się dla ciebie. Spędziłeś sporo czasu we Francji, więc pewnie dobrze wiesz, co robić z językiem. Ona za tym przepada. Ziewnął i się przeciągnął. “
“- Castleford zna się na dziwkach, jeśli komuś przyjdzie na jedną chętka. Założę się, że mógłby napisać o nich całą książkę - mruknął Summerhays. Jonathan nie potrzebował jednej z dziwek. Castleford dosłyszał słowa Summerhaysa.
- Wspaniały pomysł. Zawsze mi przecież ciosasz kołki na głowie, że powinienem robić z mojego statusu lepszy użytek, Summerhays. Myślę, że znaleźliście sposób, żebym to właśnie zrobił.
- Coś w rodzaju Przewodnika po sławnych miejscach i zabytkach Londynu, tylko że tu chodziłoby o różne piękności, bajzelmamy i córy Koryntu?
- Wolałbym jakiś inny tytuł - powiedział Castleford. - Coś mniej oczywistego i bardziej poetyckiego.
- Jeżeli będziesz zbyt poetycki, przeciętny mężczyzna po przybyciu do Londynu nie zorientuje się we właściwej wartości książki. Castleford skoncentrował się na tym temacie.
- Tytuł może poczekać. Bardziej mnie zajmuje treść. Nie ma po co włączać tam najsławniejszych kurtyzan, bo mężczyźni, którzy chcieliby nabyć moją książkę, nie będą mieli szans na zyskanie ich względów. Jeśli ma być naprawdę użyteczna, musi mówić o kobietach dostępnych dla każdego, kto ma trochę forsy.
Hawkeswell popatrzył na Summerhaysa i Jonathana.
- Niech to licho, on wydaje mi się teraz niemal trzeźwy. Myślę, że rozważa ten pomysł na serio.
- Oczywiście! Taka książka byłaby wielkim dobrodziejstwem dla ludzkości. Chciałbym, żeby ktoś mi wręczył jej egzemplarz, kiedy po raz pierwszy szukałem w tym mieście dziwki.
Pomysł ten zaprzątał jego uwagę podczas całego meczu. Jonathan był ciekaw, czy Castleford obmyśla kolejne rozdziały, mimo gorących okrzyków, jakimi zagrzewał do walki pięściarzy, na których postawił. Oczy księcia wydawały się trzeźwiejsze niż przedtem, jakby lepsza część jego umysłu zajęła się tym nowym literackim przedsięwzięciem.”
“/../nagle wielki powóz wyłonił się spośród mnóstwa innych i z trudem zahamował tuż obok niego. Jonathan pomyślał z irytacją, że gdyby kierował nim inny stangret, ekwipaż mógłby go zabić, skręcając tak gwałtownie.
Kiedy do niego podszedł, drzwiczki powozu się otworzyły. - Wsiadaj.
Zajrzał do środka. Ujrzał rozwalonego na siedzeniu Castleforda w objęciach jakiejś kobiety.
- Może innym razem, Wasza Wysokość.
- Och, do diabła, wsiadaj! Kończę z nami, jeśli zamierzasz mi dziś prawić morały. - W powozie doszło do małej szamotaniny, błysnęła jakaś moneta. - Masz i wysiadaj, gołąbeczko. Mój służący wsadzi cię do dorożki.
- Mówiłeś, że odwieziesz mnie do domu - narzekał kobiecy głos. -Obiecałeś mi jazdę karetą!
- No i jechałaś nią. Muszę teraz pomówić z tym człowiekiem. A ty i tak wrócisz do domu wcale wygodnie.
Z powozu wychyliła się najpierw ładna buzia, a potem obfite ciało w wieczorowym stroju. Lokaj prześliznął się koło Jonathana, żeby pomóc tej kobiecie wysiąść. Wysiadła, obróciła się i krzyknęła w ciemność:
- Przyrzekłeś mi, że się znajdę w tej książce, pamiętaj! Nie zapomnisz? - Będziesz tam miała cały rozdział, miła damo. Zobaczymy się wkrótce. Zadowolona ladacznica poszła za lokajem. Jonathan wsiadł do środka. - Dobrze, że cię akurat dojrzałem na ulicy - powiedział mu Castleford tytułem powitania. - Mam nowiny.
Książę nadal leżał w powozie niedbale rozwalony i ledwie zdawał się go poznawać. Cokolwiek się tu poprzednio działo, pozostawiło tak mocny zapach, że Jonathan sięgnął ku okienku, chcąc je otworzyć. Castleford zauważył to.
- Postąpiłem po grubiańsku. Powinienem jej był pozwolić zostać, żebyś i ty... “
Desdemona napisał(a):prawda klarek....Kochanek doskonały jest super....Easterbrook jest ....
Księżycowa Kawa napisał(a):Głupia koza - nie lubię takich bohaterek.
Księżycowa Kawa napisał(a):Tak, ten schemat jest wyjątkowo nużący, gdy ona od razu wpada w jego ramiona zachwycona itp., szczególnie gdy zna jego reputację, a sama do tej pory unikała takich typków jak w tym przypadku.
"Z męzowskiej sypialni dobiegły Daphne stłumione damskie chichoty. Przystanęła przed drzwiami, pełna niepokoju, jakiś nagły ból przekłuł jej serce. Po chwili wahania otworzyła drzwi. Castleford leżał rozkraczony niedbale na łożku. Między jego obnażonymi udami na czworakach w kuszacej pozie pochylała sie drobna blondynka, kręcąc zmysłowo gołą pupą. Druga, chojnie obdarzona brunetka pieściła jego nagi tors smiejąc się perliście. Z piersi mężczyzny wydobywały sie stłumione jęki.
- Dobrze to robisz, moja mała Kate, och jak dobrze...
- Jak mogłeś?! - wyszeptała wstrząsnięta (i zmieszana, dodajmy ) Daphne - Jak mogłes ...
Castleford leniwie wychylił głowę w kierunku drzwi i popatrzył na żonę niewidzącym wzrokiem.
- Moja droga, to tylko zabawa, urozmaicenie - powiedział po chwili - nie zachowuj sie jak prowincjonalna gąska. Nudne to i takie pospolite. Jesli chcesz, dołącz do nas."
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości