Przeczytałam część piątą i część szóstą i muszę powiedzieć, że po dość słabej części czwartej nie spodziewałam się już żadnych cudów, a tu zostałam mile zaskoczona.
W czwartej części Maddie ze złamaną nogą poleciała do Paryża, a potem w ramach prowadzonego przez siebie śledztwa poleciała na kilka godzin do Londynu, a następnego dnia do jakiegoś miasta we Włoszech (chyba to był Mediolan, no chyba że Rzym, nie pamiętam). I tak z tym gipsem sobie latała w tę i we w tę tylko po to, żeby komuś zadać jakieś pytanie. Jakby nie mogła zadzwonić. W ogóle było tam masę szczegółów, które mi nie pasowały, np. Maddie, która poruszała się o kulach, co pewien czas robiła coś rękami, czego się nie da zrobić mając kule w rękach. Czyli te kule były takie raczej magiczne, pojawiały się i znikały. Morderstwa też były raczej na siłę. Ogólnie było tam kiepsko. Ale takich głupotek nie było już wcale w następnych dwóch częściach.
Piąta część ma bardzo dobry wątek kryminalny. Można było się wprawdzie domyślić, kto był mordercą, ale to w niczym nie przeszkadzało, a książkę się świetnie czytało. Wszystkie pozostałe wątki również były dobre. Nic tam nie zgrzytało.
Maddie organizuje swój ślub, a jakaś świnia w ostatnim momencie zabija jej organizatorkę ślubów. W scenie kulminacyjnej ta sama świnia chce zabić też Maddie, w związku z czym walczą i się biją i demolują przy tym teren przygotowany do jej ślubu. W efekcie ślub nie może się odbyć.
Część szósta pobiła moje wszelkie oczekiwania i żałuję, że nie pamiętam części pierwszej i drugiej, bo bym teraz z wielką chęcią chciała napisać, że szósta była najlepsza, no ale nie mogę, bo nie mam porównania.
Ale i tak była najlepsza!!!
Kryminał był także bardzo dobry, nawet lepszy niż w piątej, ale to, co mnie tak bardzo zachwyciło, to humor. Jest absolutnie genialny i nieporównywalny do niczego.
Jeszcze nigdy nie spotkałam narratorki w ciąży, o takim stosunku do swego stanu. Maddie jest jednocześnie bardzo odpowiedzialna i konsekwentna w dbaniu o zdrowie swoje i dziecka, ale też przy tym nie demonizuje ciąży, nie robi z tego choroby, wszystko jest idealnie bez patosu. Podchodzi do tego z dystansem i wielkim humorem.
Na dziecko mówi "wybrzuszenie". Ciągle jest głodna. Co 5 minut musi siusiu i przez całą książkę jest z tego "running gag".
Ale najlepsze było, jak jej mama stwierdziła, że ona nie jest odpowiednio przygotowana do opieki nad dzieckiem i przyniosła jej lalkę, na której Maddie miała ćwiczyć. Ramireza też zresztą raz dopadła i z nim ćwiczyła pakowanie i szykowanie się do szpitala.
Maddie wraz ze swoimi przyjaciółmi prowadzi śledztwo w sprawie śmierci dziewczyny, a od samego początku wszystko wskazuje na to, że mordercą jest wampir. Żeby wchodzić na imprezy dla wampirów, muszą też się przebierać. Zwykle Maddie ma przy sobie dużą torbę, bo nosi w niej tę lalkę od mamy. Odkąd lalka jej się zsikała, to z pieluchą. Jeśli jest okazja, to podrzuca torbę komuś innemu do pilnowania. Na końcu torba z lalką bardzo jej się przydały i uratowały życie.
A całkiem, całkiem na końcu jest scena, w której Maddie robi USG:
A! I jeszcze jedno.