Nocny Anioł napisał(a):ja nie czytam, ja
gosiurka napisał(a):Aniołku ale już niedługo, pomyśl sobie, że dziewczyny będą po ,a ty dopiero będziesz się delektować każdą stroną
Desdemona napisał(a):Nocny Anioł napisał(a):ja nie czytam, ja
ja też....
— Doceniam twój gest. Skoro jesteś tak uczynny, to chyba czas, Żebyś poznał część drugą.
Roarke leniwym ruchem nalał jeszcze trochę kawy, rzucając okiem na monitor, na którym pojawiły się informacje na temat rolnictwa pozaziemskiego. Niedawno kupił mini farmę na stacji kosmicznej Delta.
— Jakaż jest część druga?
— Jess opracował ten numer i dał mi wczoraj dysk. — Spojrzała na niego z pojednawczym uśmiechem. — Naprawdę robi wrażenie. To duet i pomyśleliśmy, czy na przyjęciu — w czasie występu — nie mógłbyś tego wykonać razem z Mavis.
Popatrzył na nią osłupiały, tracąc wszelkie zainteresowanie notowaniami upraw.
— Co takiego?
— Mógłbyś to z nią zaśpiewać. Właściwie to był mój pomysł— ciągnęła, ledwo nad sobą panując, ponieważ Roarke nagle zbladł.
— Masz ładny głos, kiedy śpiewasz pod prysznicem. Słychać twój irlandzki akcent.
Wspomniałam o tym Jessowi i był zachwycony.
Zdołał zamknąć usta, co przyszło mu z wielkim trudem. Powoli sięgnął za siebie i wyłączył monitor.
— Eve...
— Naprawdę będzie wspaniale. Leonardo ma genialny projekt twojego kostiumu.
— Mojego... — Wstrząśnięty Roarke zerwał się na równe nogi.
— Chcesz, żebym nałożył kostium i śpiewał w duecie z Mavis? Przy ludziach?
— Sprawiłbyś jej wielką radość. Pomyśl tylko, jaką dobrą prasę moglibyśmy zyskać.
— Prasę. — Teraz był już biały jak ściana. — Jezu Chryste, Eve.
— To naprawdę całkiem seksowny kawałek. — Podeszła do niego i zaczęła się bawić guzikiem jego koszuli, jednocześnie spoglądając mu z nadzieją w oczy. — Dzięki niemu Mavis ma szanse być na topie.
— Eve, wiesz, Że bardzo ją lubię. Ale nie sądzę...
— Jesteś taki ważny. — Przesunęła palec po jego torsie. — Masz takie wpływy. Jesteś taką... znakomitością.
To już było szyte zbyt grubymi nićmi. Zmierzył ją podejrzliwym spojrzeniem, dostrzegając w jej oczach rozbawienie.
— Nabijasz się ze mnie.
Wybuchnęła serdecznym śmiechem.
— Dałeś się nabrać. Gdybyś mógł się zobaczyć. — Chwyciła się za brzuch, piszcząc nagle z bólu, bo Roarke pociągnął ją za ucho. — I tak bym cię na to namówiła.
— Nie sądzę. — Niezupełnie jeszcze udobruchany, odwrócił się, by sięgnąć po swoją kawę.
— Na pewno. Zrobiłbyś to, gdybym dobrze to rozegrała. — Prawie zgięła się wpół ze śmiechu, otoczyła go ramionami i przytuliła się do jego pleców. — Och, kocham cię.
Znieruchomiał, tylko serce załomotało w nim głucho. Odwrócił się nagle i złapał ją mocno za ręce.
— Co? — Śmiech zamarł jej na ustach. Wyglądał na oszołomionego; jego oczy pociemniały i błysnęły dziko. — O co chodzi?
— Nigdy tego nie mówisz. — Przyciągnął ją do siebie i wtulił twarz w jej włosy. — Nigdy tego nie mówisz — powtórzył.
Nie mogła się poruszyć, więc stała, czując pulsujące w nim wzruszenie. Skąd to się wzięło, zastanawiała się. Gdzie on to ukrywał?
— Ależ mówię. Naprawdę.
— Ale nigdy nie tak. — Nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo chciał to usłyszeć. — Nigdy nie mówisz sama z siebie. Zanim zdążysz pomyśleć.
Otworzyła usta, by zaprotestować, ale ugryzła się w język. Miał rację. Zrobiło jej się głupio; poczuła się jak tchórz.
— Przepraszam. To dla mnie trudne. Naprawdę cię kocham — powiedziała cicho. — Czasem mnie to przeraża, bo jesteś pierwszy. I jedyny.
Trzymał ją w ramionach, dopóki nie uznał, że w pełni odzyskał mowę.
Powrót do Czytamy i rozmawiamy
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości