Teraz jest 23 listopada 2024, o 06:27

Ulubione cytaty, fragmenty, sceny

...o wszystkim: co nas irytuje, a co zachęca do lektury, co czytamy teraz, a co mamy w planach

2024: WŁAŚNIE CZYTAM...

Ulubieńcy roku!Ulubieńcy miesiąca!
Bonus: Nasze Liczniki Lektur w Kanonie Romansoholicznym!


Ostrzegamy! Kiepskie książki!Koszmar. Ale można przeczytaćWarto przeczytać?
Regulamin działu
Rozmowy o naszych aktualnych lekturach i książkowych inspiracjach.
Szerzej o gatunkach: dział ROMANS+ oraz dział 18+
Konkretniej o naszych listach czytelniczych: dział STATYSTYKI
Lektury wg pór roku i świąt: dział SEZON NA KSIĄŻKĘ
Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 2 lutego 2014, o 22:44

Wydaje mi się, że tak...
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 29641
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:17
Lokalizacja: Pozostanę tam, gdzie jestem.
Ulubiona autorka/autor: Margit Sandemo

Post przez LiaMort » 2 lutego 2014, o 22:53

podoba mi się..xD ;D
RM 

"But at the same time we still know the shit happens everytime, so I think c'est la vie, that's life. "

Avatar użytkownika
 
Posty: 7767
Dołączył(a): 14 października 2012, o 20:16
Lokalizacja: Sopot
Ulubiona autorka/autor: w zależności od nastroju

Post przez gosiurka » 3 lutego 2014, o 11:27

Tak coś w rodzaju hq w fajnym pozytywnym stylu.
Pewnego razu doszłam do wniosku, że czas sobie znaleźć faceta... , ale kupiłam martini i mi przeszło(ZabawneKartki)
Przejdź na mroczną stronę..... mamy czekoladę.

Avatar użytkownika
 
Posty: 30763
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 6 lutego 2014, o 20:34

mega romantyczny ślub

Płonęło kilka pochodni, które osadzono na wbitych w piasek palach. Czerwone i pomarańczowe płomienie powiewały w stronę morza, jaskrawo połyskując na tle czarnego aksamitu nocy. Migotliwe gwiazdy świeciły nad Morzem Karaibskim niczym światła raju. Mimo iż nie był to kościół, niewiele panien młodych mogło się poszczycić tak pięknym miejscem zaślubin.
Nie wiedziałam, jakich cudownych środków perswazji użył Lawrence, żeby przekonać ojca Fogdena, ale ksiądz się zjawił, kruchy i nierzeczywisty jak duch. Jedynymi oznakami życia były w nim niebieskie iskierki oczu. Skórę miał szarą jak jego sutanna, a ręce się trzęsły na podniszczonej skórze okładki modlitewnika.
Jamie obrzucił kapłana oburzonym spojrzeniem. Miałam wrażenie, że już chce coś powiedzieć, ale tylko mruknął pod nosem jakieś przekleństwo i mocno zacisnął usta. Z bliska czuć było od księdza przyprawami sangrii, ale przynajmniej dotarł na plażę o własnych siłach. Stał pomiędzy dwiema pochodniami, z trudem utrzymując się na nogach. Usilnie próbował przewracać kartki książki, ale lekki wiatr od morza wciąż mu je wyrywał spod palców.
W końcu dał za wygraną i książeczka z cichym klapnięciem upadła na piasek.
– Mmm – mruknął. Odbiło mu się. Rozejrzał się dookoła i obdarował nas łagodnym uśmiechem świętego. – Drodzy umiłowani w Panu.
Ceremonia już się rozpoczęła, ale gawiedź wciąż się wierciła, rozmawiała. Dopiero po jakimś czasie marynarze zaczęli uciszać jeden drugiego i skupiać uwagę na głównym punkcie programu.
– Czy bierzesz sobie tę oto kobietę... – spytał ojciec Fogden, nagle kierując surowe spojrzenie w stronę Murphy’ego.
– Nie! – krzyknął zaskoczony kucharz. – Nie cierpię kobiet! Robią tyle bałaganu!
– Nie bierzesz? – Ojciec Fogden zamknął jedno oko, a drugie oskarżająco wycelował w Maitlanda.
– A czy ty ją bierzesz?
– Nie ja, ojcze. Nie, chociaż oczywiście chciałbym ją poślubić – dodał pospiesznie. – Proszę zapytać jego. – Maitland wskazał Fergusa, który stał przy pomocniku okrętowym i mierzył księdza wściekłym spojrzeniem.
– Jego? Jesteś pewny? On nie ma jednej ręki – stwierdził ojciec Fogden z powątpiewaniem w głosie. – Nie przeszkadza ci to, gołąbeczko?
– Nie! – krzyknęła Marsali, która w stroju Ermenegildy wyglądała jak księżniczka. Miała na sobie suknię z niebieskiego jedwabiu wyszywaną złotą nitką, z dużym, kwadratowym dekoltem i bufkami. Była śliczna. Czyste, lśniące jak włos anielski i gładko uczesane pukle miękko opadały na ramiona. Patrzyła na księdza gniewnym wzrokiem.
– Proszę kontynuować! – Tupnęła nogą w piasek.
– Och, tak – mruknął nerwowo ksiądz, cofając się o krok. – Cóż, w końcu nie przypuszczam, żeby to było jakąś przesz... przeszkodą. To znaczy, gdyby stracił narząd... Ale może jednak go nie stracił, prawda? – spytał niespokojnie Fogden, gdy uświadomił sobie taką ewentualność. – Nie mogę udzielić ślubu, jeśli kawalerowi brak... To zabronione.
Twarz Marsali płonęła w świetle pochodni. Mina dziewczyny bardzo mi przypominała wyraz twarzy jej matki, kiedy ta znalazła mnie w Lallybroch. Ramiona Fergusa zatrzęsły się, trudno powiedzieć: z gniewu czy też ze śmiechu.
Wreszcie Jamie uciszył narastający szum. Przemaszerował w sam środek zgromadzenia i położył ręce na ramionach Fergusa i Marsali
– Tego mężczyznę. – Skinął głową w stronę Francuza. – I tę kobietę. – Wskazał Marsali. – Ojcze, połącz ich świętym węzłem małżeńskim. Teraz. Proszę – dodał po chwili i odszedł kilka kroków dalej, strofującym wzrokiem uciszając zebranych.
– Och, dobrze. Dobrze – powtórzył ojciec Fogden, lekko się słaniając. Nastąpiła dłuższa przerwa. Ksiądz zerkał z ukosa na Marsali.
– Imię – powiedział nagle. – Muszę znać imię. Nie mogę udzielić ślubu bez imienia... Jak i bez kutasa. Nie możecie się pobrać bez imienia. Nie możecie się pobrać bez ku...
– Marsali Jane MacKimmie Joyce! – powiedziała na cały głos Marsali, zamykając mu usta.
– Tak, tak – mruknął pospiesznie. – Oczywiście. Marsali. Mar-sa-lij. Właśnie tak. A zatem, czy ty, Mar-sa-lij bierzesz tego mężczyznę... nawet, jeśli brakuje mu ręki i prawdopodobnie również innych części ciała... za prawowitego małżonka? I od tej chwili pozostaniesz z nim na dobre i na złe... – Urwał. Jego uwagę przykuła jedna z owiec, która właśnie pojawiła się w świetle pochodni i pracowicie żuła jakąś starą, porwaną, wełnianą pończochę.
– Tak!
Ojciec Fogden ocknął się i mrugnął. Usiłował powstrzymać kolejny atak czkawki, ale mu się nie udało. Błękitne oczy wycelowały w Fergusa.
– Czy ty też masz jakieś imię? Jak również żądany organ?
– Tak – odparł pan młody, nie zagłębiając się w szczegóły. – Fergus.
Ksiądz lekko się skrzywił.
– Fergus? – wybełkotał. – Fergus. Fergus. Tak, to już wiem. A co dalej? Żadnego nazwiska? Z całą pewnością potrzebuję nazwiska.
– Fergus – powtórzył pan młody. W jego głosie słychać już było nutkę podenerwowania. Oryginalne imię młodzieńca brzmiało Claudel. Jamie nadał Francuzowi imię Fergus, kiedy go po raz pierwszy spotkał w Paryżu, dwadzieścia lat wcześniej. Ale, oczywiście, ktoś, kto się urodził w burdelu jako bękart, nie posiadał nazwiska, które mógłby dać żonie.
– Fraser. – Zza pleców usłyszałam pewny, silny głos. Zaskoczeni państwo młodzi oboje naraz obejrzeli się do tyłu. Jamie pokiwał głową. Spojrzał Fergusowi w oczy i uśmiechnął się.
– Fergus Claudel Fraser – powiedział powoli i wyraźnie. Uniósł brew, patrząc na swojego podopiecznego.
Fergus sprawiał wrażenie sparaliżowanego. Usta miał szeroko otwarte, a oczy w przyćmionym świetle wyglądały jak czarne guziki. W końcu nieśmiało pokiwał głową, a jego twarz lekko się rozjaśniła, jak gdyby właśnie ktoś mu zapalił świecę w sercu.
– Fraser – oznajmił. Głos miał lekko zachrypnięty, więc odchrząknął. – Fergus Claudel Fraser.
Ojciec Fogden zadarł głowę i zapatrzył się w niebo, gdzie ponad koronami palm wędrował rogalik światła, który trzymał w objęciach ledwie widoczny czarny krążek reszty koła. Opuścił rozmarzony wzrok i spojrzał na Fergusa.
– Dobrze – rzekł. – Prawda, że dobrze?
Marsali dyskretnie szturchnęła księdza w żebro, co przypomniało duchownemu o bieżących obowiązkach.
– Och! Hm... Cóż... Mąż i żona. Tak, ogłaszam was mężem... Nie, to nie tak. Nie powiedziałeś jeszcze, chłopcze, że ją bierzesz za żonę.
– No, tak. – Fergus puścił dłoń Marsali i włożył rękę do kieszeni. Wyjął małą, złotą obrączkę. Zapewne kupił ją w Szkocji i trzymał aż do tej chwili, nie chcąc oficjalnie ogłaszać swego małżeństwa do czasu, kiedy zostanie pobłogosławione... Nie przez księdza, tylko przez Jamiego.
Na plaży zapadła cisza. Gdy wkładał jej na palec złoty krążek, wszyscy patrzyli w skupieniu.
Więc dopięła swego. Piętnastolatka, która nie dysponowała żadną inną bronią, prócz uporu. Powiedziała: “Pragnę go”. I nie dała za wygraną. Nie zważała ani na sprzeciw matki, ani na argumenty Jamiego, ani na skrupuły Fergusa, ani nawet na własne obawy. Przetrwała oddalenie o tysiące kilometrów od domu, surowe warunki na pokładzie, sztormy i rozbicie statku.
Uniosła rozpromienioną twarz i przejrzała się w oczach Fergusa. Widziałam, jak na siebie patrzą, i poczułam, że łzy wymykają się spod moich powiek.
:evillaugh:

To fragment Podóżniczki Diany Gabaldon
________________***________________

Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 6 lutego 2014, o 22:18

Fajny - czytałam to jak dawno temu, że zapomniałam.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 29641
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:17
Lokalizacja: Pozostanę tam, gdzie jestem.
Ulubiona autorka/autor: Margit Sandemo

Post przez LiaMort » 7 lutego 2014, o 00:28

boskie to. :hahaha:
RM 

"But at the same time we still know the shit happens everytime, so I think c'est la vie, that's life. "

Avatar użytkownika
 
Posty: 2067
Dołączył(a): 12 stycznia 2013, o 18:17
Ulubiona autorka/autor: McNaught/Howard/Brown/Andrews/Robb

Post przez faris » 7 lutego 2014, o 23:00

- Zaczekaj, zaczekaj! – Zamknęła za sobą drzwi. – Nie możesz lecieć do Vegas.
- Dlaczego?
- Dlatego, że nie możesz mnie tu zostawić samej! Jesteśmy małżeństwem i obowiązują pewne zasady. Staram się ich przestrzegać. Nie znam wszystkich, ale Bóg mi świadkiem, że się staram. I musi istnieć taka zasada. Nie możesz mnie zostawić samej w takiej sytuacji!
- W jakiej sytuacji?
- Z tymi wszystkimi kobietami. I Triną. Triną! – powtórzyła z naciskiem, łapiąc go za koszulę. – Ze słodkimi przysmakami i zabiegami na ciało i wideoklipami z ciziami. Przez całą noc. Przyjęcie piżamowe! Wiesz, co to znaczy?
- Nieraz mi się sniły. Będą bitwy na poduszki?
Obróciła go tak, że znalazł się plecami do drzwi.
- Nie zostawiaj mnie samej.
- Najdroższa. – Pocałował ją w czoło.- Muszę. Muszę.
- Nie. Możesz sprowadzić Vegas tutaj. Ponieważ… jesteś, kim jesteś. Możesz to zrobić. Ściągniemy Vegas tutaj i urządzimy świetną imprezę. Zafunduję ci taniec w wykonaniu striptizerki.
- Jesteś cudowna. Ale wyjeżdżam. Wrócę jutro i zrobię ci zimny okład na czoło.
- Jutro? – Aż jej się zakręciło w głowie – Nie dziś wieczorem?
- Nie byłabyś teraz w takim stanie, gdybyś słuchała co do ciebie mowię. Dziś późnym popołudniem zabieram wahadłowiec pełen mężczyzn do Las Vegas. Będziemy świntuszyć i być może zajdzie potrzeba dokonania poręczenia za kogoś. Wszystko zorganizowałem. Jutro po południu – mam nadzieję – wrócę z powrotem tym samym wahadłowcem pełnym mężczyzn.
- Pozwól mi jechać z wami.
- Pokaż mi swój penis.
- O, Boże! Nie mogę wykorzystać twojego?
- Każdego innego razu. Teraz weź się w garść i pamiętaj, że kiedy się to skończy prawdopodobnie aresztujesz zabójcę, który zarazem jest skorumpowanym gliniarzem. To jak dwa w jednym.
-Wcale mi to nie poprawia humoru.
- To wszystko, co mogę dla ciebie zrobić.
Głośno wypuściła powietrze z płuc.
- znajdę w tym domu jakieś puste pomieszczenie.
- Świetny pomysł. – pchnął ją lekko w kierunku drzwi na korytarz – Odszukam cię przed wyjazdem.
- Jeszcze nie ma czwartej – powiedziała chmurnie Ele – Może się jeszcze coś wydarzyć.
- Może skręcę ci kark, jeśli nie wyjdziesz i nie dasz mi dokończyć pracy. – Niemal siłą wypchnął Eve z pokoju i drugi raz tego dnia zatrzasnąl jej drzwi tuż przed nosem.

Nie uważała tego za ukrywanie się. Może nie do końca była pewna czy już wcześniej przebywała w tym pomieszczeniu, zamknięta na cztery spusty, ale wcale nie ukrywała się. Pracuję, wmawała sobie Eve. W spokojnym miejscu, gdzie nic i nikt jej nie przeszkodzi.
Prawdopodobnie mogłaby tu spędzić najbliższe dwadzieścia cztery godziny. Miała do dyspozycji rozkładany fotel do spania i stację roboczą. (…) Zajrzała do przylegającej do pokoju lazienki i znalazła tam wszystko co niezbędne, łącznie z prysznicem, zaprojektowanym w formie małej kaskady. Tak, mogła tu być szczęśliwa. Może nawet przez całe lata.

:evillaugh: :evillaugh:


Obietnica śmierci J.D Robb

Avatar użytkownika
 
Posty: 30763
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 7 lutego 2014, o 23:05

:hahaha: cudne,strasznie mi się to podobało,panika Eve w stosunku do różnego rodzaju babskich pogaduszek/spotkań jest super :evillaugh: A tu była gospodynią przyjęcia :hyhy:
________________***________________

Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.

Avatar użytkownika
 
Posty: 2067
Dołączył(a): 12 stycznia 2013, o 18:17
Ulubiona autorka/autor: McNaught/Howard/Brown/Andrews/Robb

Post przez faris » 7 lutego 2014, o 23:08

Taaaak, to było boskie, za każdym razem jak to czytam to się chichram jak głupia :D

Avatar użytkownika
 
Posty: 21199
Dołączył(a): 7 października 2013, o 18:13
Ulubiona autorka/autor: brak ulubionej

Post przez klarek » 8 lutego 2014, o 13:44

fajne ;)
dobrze, że to jeszcze przed mła :)

Avatar użytkownika
 
Posty: 2067
Dołączył(a): 12 stycznia 2013, o 18:17
Ulubiona autorka/autor: McNaught/Howard/Brown/Andrews/Robb

Post przez faris » 8 lutego 2014, o 19:05

Ja się panicznie boję teraz czytać to, bo co raz mniej książek do końca... nie wyobrażam sobie życia bez Eve i Roarke'a! :D

Avatar użytkownika
 
Posty: 21199
Dołączył(a): 7 października 2013, o 18:13
Ulubiona autorka/autor: brak ulubionej

Post przez klarek » 8 lutego 2014, o 19:07

zawsze można zacząć od początku :)

Avatar użytkownika
 
Posty: 4713
Dołączył(a): 15 października 2013, o 11:50
Ulubiona autorka/autor: krentz harkness howard robb Singh

Post przez fanka76 » 8 lutego 2014, o 19:09

Ja juz kilka razy stosowałam ten trik : :evillaugh:

Avatar użytkownika
 
Posty: 21199
Dołączył(a): 7 października 2013, o 18:13
Ulubiona autorka/autor: brak ulubionej

Post przez klarek » 8 lutego 2014, o 19:09

ja jak na razie ograniczam się do znajomości kilkunastokrotnej pierwszej części :evillaugh:

Avatar użytkownika
 
Posty: 2067
Dołączył(a): 12 stycznia 2013, o 18:17
Ulubiona autorka/autor: McNaught/Howard/Brown/Andrews/Robb

Post przez faris » 8 lutego 2014, o 19:13

Ja jedynkę w tamtym roku chyba z 5 razy przeczytałam, z 2 razy dwójkę i 3x trójkę Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 4713
Dołączył(a): 15 października 2013, o 11:50
Ulubiona autorka/autor: krentz harkness howard robb Singh

Post przez fanka76 » 8 lutego 2014, o 19:13

A nie czytasz dalej?

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 8 lutego 2014, o 22:44

Rewelacyjny fragment - ta cała panika :rotfl:
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 50
Dołączył(a): 20 września 2012, o 00:07
Ulubiona autorka/autor: Susan Elizabeth Phillips

"Niewola" Garwood

Post przez AnilEWE » 12 lutego 2014, o 22:35

Znowu się przebudziła, lecz nie minęło więcej niż kilka minut, gdy postanowiła odpocząć jeszcze chwilę. Wówczas zdała sobie sprawę, że ktoś przewiązał jej oczy.
— Jak śmiecie traktować mnie w ten sposób? — krzyknęła głośno, nie zwracając się do nikogo w szczególności.
Opaska na oczach była mokra. Ruchem rozzłoszczonej, prymitywnej wieśniaczki Madelyne zdarła irytującą szmatę. Dziwne, wydawało się jej, że słyszy śmiech. Usiłowała skoncentrować się na tym dźwięku, kiedy znowu coś ją poruszyło. Do licha, tym razem położono coś na jej udzie. Wszystko to nie miało sensu. Przecież przed chwilą to zerwała. Pokręciła głową me mogąc zebrać myśli.
Ktoś coś do niej mówił, ale nie mogła zrozumieć stów. Gdyby przestał mówić szeptem i nie przekręcał słów, rozumiałaby lepiej. Pomyślała, że ten ktoś jest okropnie niegrzeczny, i wykrzyczała. co o tym sądzi.
Nagle przypomniała sobie, jak jej było gorąco, kiedy okryto ją jeszcze jedną kołdrą. Czuła jej ciężar. Wiedziała, że musi podejść do okna, żeby je otworzyć i zaczerpnąć trochę chłodnego powietrza. Tylko to może uratować ją przed tym gorącem. Gdyby nie wiedziała, gdzie się znajduje, mogłaby sądzić, że w czyśćcu. Ale przecież ona jest dobrą dziewczyną I to nie może być prawda. Nie, na pewno pójdzie do nieba.
Dlaczego nie może otworzyć oczu? Czuła, że ktoś podpiera jej plecy, a potem jej spękane wargi dotknęły chłodnej wody. Madelyne chciała pociągnąć spory łyk, ale woda zniknęła, zaledwie umoczyła w niej wargi. Pomyślała. że ktoś splatał jej okrutnego figla. Zupełnie nagle wszystko stało się krystalicznie przejrzyste. Tak, była w Hadesie, me w czyśćcu, na łasce wszystkich potworów i demonów, które usiłowały oszukać Odyseusza. Teraz próbowały oszukać Madelyne. Nie, powiedziała sobie, nie da się nabrać. Myśl o demonach wcale jej nie przeraziła. Wręcz przeciwnie. Rozzłościła ją. Wujowie ją okłamali. Historie o Odyseuszu me były wymyślone, nie były legendami przekazywanymi z pokolenia na pokolenie. Potwory istniały naprawdę. Czuła, że ją otaczają i tylko czekają, aż otworzy oczy.
A gdzie był Odyseusz? Dlaczego zostawił ją sarną w walce z demonami? Zrzucała coraz to nowe opaski nakładane jej na oczy. Odwróciła głowę i w tej samej chwili zobaczyła, kto klęczy przy łóżku. Krzyknęła odruchowo, gdy jej spojrzenie napotkało jednookiego olbrzyma, przyglądającego się jej z głupim uśmieszkiem na zniekształconej twarzy. Uzmysłowiła sobie, że nie jest przestraszona, tylko zła. Oczywiście był to jeden z cyklopów, możliwe, że nawet sam ich przywódca Polifem, najnikczemniejszy ze wszystkich. Jeżeli na to pozwoli, to ją dopadnie.
Madelyne zwinęła dłoń w pięść i z całej siły uderzyła olbrzyma. Celowała w nos, chybiła o cal czy dwa, ale była zadowolona. Ten ruch ją wyczerpał i opadła na posłanie, nagle słaba jak kociak. Na jej twarzy malował się jednak triumfalny uśmiech, ponieważ usłyszała ryk Polifema. Odwróciła głowę od cyklopów, zdecydowana zignorować potwora dźgającego ją w udo. Spojrzała w stronę kominka. I wtedy go zobaczyła. Stał przed kominkiem, a blask ognia oświetlał jego wspaniałą postać. Był o wiele wyższy, niż sobie wyobrażała, i o wiele atrakcyjniejszy. Usiłowała sobie przypomnieć, czy jest nieśmiertelny. Doszła do wniosku, że tak, sądząc po jego wielkich rozmiarach i mistycznym świetle, które promieniowało z jego postaci.
— Gdzie się do tej pory ukrywałeś? — krzyknęła, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę. Madelyne me miała pewności, czy mitologiczni wojownicy mogą rozmawiać ze zwykłymi śmiertelnikami. Szybko doszła do wniosku, że ten jej nie rozumie albo me może rozmawiać, ponieważ stał bez słowa. wpatrując się w nią.
Miała zamiar powtórzyć pytanie, chociaż było to ponad jej siły. Obok niej znajdował się cyklop, więc jeśli ten wojownik nie chciał z mą rozmawiać, mógłby przynajmniej coś zrobić.
— Odyseuszu, pozbądź się go — poprosiła, wskazując palcem na potwora, który klęczał przy łóżku.
Tymczasem on tylko stał i był najwyraźniej zmieszany. Pomimo swoich rozmiarów i siły nie robił wrażenia zbyt inteligentnego.
— Czy sama mam stoczyć tę bitwę? — zapytała podnosząc głos. Nie widziała zbyt wyraźnie, bo do oczu napłynęły jej łzy, ale nie potrafiła się opanować Odyseusz zaczął znikać. Pomyślała, że jest bardzo niegrzeczny. Nie mogła na to pozwolić. Chociaż niezbyt mądry, był jej jedyną nadzieją. Postanowiła go sobie zjednać.
— Przebaczę ci, że tyle razy pozwalałeś Louddonowi robić mi krzywdę, ale nie wybaczę ci, jeśli teraz zostawisz mnie samą.
Obietnica przebaczenia zdawała się nie robić wrażenia na Odyseuszu, Madelyne widziała go niewyraźnie, wiedziała też, że pewnie zaraz zniknie. Pomyślała, że musi wzmóc groźby.
— Odyseuszu, jeżeli mnie zostawisz, wyślę za tobą kogoś, żeby nauczył cię dobrych manier. Tak — dodała łagodniejszym tonem — wyślę najstraszniejszego ze wszystkich wojowników. Zostaw mnie tylko, a zobaczysz co się stanie! Jeżeli się go nie pozbędziesz — oświadczyła, dramatycznym gestem wskazując na cyklopa — wyślę za tobą Duncana!
Zadowolona z siebie z westchnieniem ulgi zamknęła oczy. Była pewna, iż wystraszyła najwspanialszą ze wszystkich istot, potężnego Odyseusza, udając, że wysyła za nim Duncana. Parsknęła dość nieelegancko, podziwiając własny spryt.
Rzuciła szybkie spojrzenie na bohatera, żeby sprawdzić efekt swojej groźby, i uśmiechnęła się zwycięsko. Odyseusz sprawiał wrażenie zmartwionego. Madelyne doszła do wniosku, że to za mało. Jeśli ma walczyć z cyklopami, powinien być zadowolony i zły.
— Zrozum, Duncan naprawdę jest wilkiem i rozerwie cię na strzępy, jeżeli mu każę — oświadczyła. — Zrobi wszystko, o co go poproszę — dodala. — Wszystko. — Chciała pstryknąć palcami, ale me udała się jej ta sztuczka.
Ponownie zamknęła oczy, czując się tak, jakby wygrała ważną bitwę. I wszystko to za pomocą łagodnych słów, pomyślała. Wcale nie użyła siły.
— Zawsze byłam delikatną panną — krzyknęła. — Niech mnie licho, jeśli to nieprawda.
Przez trzy długie dni i noce Madelyne walczyła z mitycznymi potworami, które usiłowały porwać ją do Hadesu. Odyseusz cały czas był u jej boku. (...)

Trzymały się go różne figle. Ulubioną zabawą była zmiana wyglądu. Działo się to tak szybko, że Madelyne me miała czasu, by sapnąć ze zdziwienia. W jednej minucie udawał Duncana, by w następnej wrócić znowu do postaci Odyseusza. Podczas pewnej szczególnie ciemnej nocy, kiedy Madelyne bardzo się bała, zamienił się w Achillesa po to tylko, by ją rozbawić. Siedział na drewnianym krześle z oparciem, za małym dla siebie, i wpatrywał się w nią dziwnym wzrokiem. Achilles nie miał na nogach butów. To ją zmartwiło. Natychmiast przypomniała mu, że powinien chronić pięty przed zranieniem.(...)


— Obiad będzie za godzinę, Madelyne. Możesz zejść do nas do sali, kiedy Gilard przyjdzie po ciebie. Po tym oświadczeniu Duncan wyszedł. Edmond ruszył za nim. Zatrzymał się jednak, odwrócił powoli i popatrzył na nią. Odniosła wrażenie, że rozważa jakąś kwestię. — Kto to jest Polifem? Madelyne szeroko otwarta oczy. Co za dziwne pytanie!
— Ależ... to był olbrzym, przywódca cyklopów w starożytnych opowieściach Homera — odparła. — Polifem był straszliwym, zniekształconym olbrzymem z jednym ogromnym okiem pośrodku czoła. Zjadał na kolację wojowników Odyseusza — dodała i lekko wzruszyła ramionami.
Edmondowi nie spodobała się ta odpowiedź. — Na miłość boską — mruknął. — Nie powinieneś wzywać imienia boskiego nadaremno — wykrzyknęła. — A dlaczego pytasz, kim był Polifem? Z odgłosu oddalających się kroków Madelyne wywnioskowała, że Edmond nie zamierza jej odpowiedzieć."

:evillaugh:
Go to hell.
I'm reading.

Avatar użytkownika
 
Posty: 15591
Dołączył(a): 10 lutego 2013, o 12:44
Lokalizacja: za górami...za lasami...morzami
Ulubiona autorka/autor: l.carlyle, a.quick, m. brook, j r. ward, SEP, Eco

Post przez Desdemona » 13 lutego 2014, o 12:53

świetne....
Niektórzy ludzie pojawiają się w naszym życiu, by dać Nam lekcję,
a niektórzy po tą lekcję właśnie przyjdą do Nas...

ObrazekJestem niewiastą, która fantazjuje o byciu przypadkowo zamkniętą na noc w bibliotece...


http://dlaschroniska.pl/ ...pomaganie zwierzakom jest fajne...

Avatar użytkownika
 
Posty: 10852
Dołączył(a): 18 października 2011, o 17:09
Ulubiona autorka/autor: Dżuli Stefa Dżulja MeryDżoł Gejlen Maja Kristin...

Post przez tajemna » 13 lutego 2014, o 14:17

baaardzo lubię :D
"uderz w Garwood a Tajemna się odezwie"
Sol


"Cierpię na wrodzoną wadę dysfunkcji systemu motywacji."
Wilczyca Karolina Kaim

Avatar użytkownika
 
Posty: 7767
Dołączył(a): 14 października 2012, o 20:16
Lokalizacja: Sopot
Ulubiona autorka/autor: w zależności od nastroju

Post przez gosiurka » 13 lutego 2014, o 15:41

a wcześniej kto ci podbił oko? Pewnie któryś z braci bo taka dziwna rodzina :evillaugh:
Pewnego razu doszłam do wniosku, że czas sobie znaleźć faceta... , ale kupiłam martini i mi przeszło(ZabawneKartki)
Przejdź na mroczną stronę..... mamy czekoladę.

Avatar użytkownika
 
Posty: 29641
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:17
Lokalizacja: Pozostanę tam, gdzie jestem.
Ulubiona autorka/autor: Margit Sandemo

Post przez LiaMort » 13 lutego 2014, o 23:41

oj dobre to..xD
RM 

"But at the same time we still know the shit happens everytime, so I think c'est la vie, that's life. "

Avatar użytkownika
 
Posty: 29641
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:17
Lokalizacja: Pozostanę tam, gdzie jestem.
Ulubiona autorka/autor: Margit Sandemo

Post przez LiaMort » 14 lutego 2014, o 20:56

Dougal zazgrzytał zębami.
— Sporran — tradycyjny, męski element szkockiego stroju.
Wilson uśmiechnął się pod nosem.
— Włochaty worek między nogami... Tak, to bardzo męskie. — Wyciągnął
rękę, żeby dotknąć sporranu.
Dougal cofnął się o krok.
— Nie dotykaj mojego szczura!
Wilson wyprostował się i przycisnął dłonie do piersi.
— O Boże, zakochałem się w szczurze!

:rotfl:
RM 

"But at the same time we still know the shit happens everytime, so I think c'est la vie, that's life. "

Avatar użytkownika
 
Posty: 15591
Dołączył(a): 10 lutego 2013, o 12:44
Lokalizacja: za górami...za lasami...morzami
Ulubiona autorka/autor: l.carlyle, a.quick, m. brook, j r. ward, SEP, Eco

Post przez Desdemona » 14 lutego 2014, o 20:57

genialne..... :rotfl: :rotfl:
Niektórzy ludzie pojawiają się w naszym życiu, by dać Nam lekcję,
a niektórzy po tą lekcję właśnie przyjdą do Nas...

ObrazekJestem niewiastą, która fantazjuje o byciu przypadkowo zamkniętą na noc w bibliotece...


http://dlaschroniska.pl/ ...pomaganie zwierzakom jest fajne...

Avatar użytkownika
 
Posty: 29641
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:17
Lokalizacja: Pozostanę tam, gdzie jestem.
Ulubiona autorka/autor: Margit Sandemo

Post przez LiaMort » 14 lutego 2014, o 21:12

— Co? — pisnęła. — O Boże! Obawiałam się, że...
— Spokojnie! Chodzi o nasze sporrany!
— Co? — Cofnęła się o krok i jego sporran uniósł się, połączony z jej. — Jak to
się stało?
— Twój łańcuszek zaczepił się o mój chwościk.
Pociągnął za łańcuszek, ale ten ani drgnął.
— Najwyraźniej mój szczur bardzo polubił twojego bobra.
Prychnęła głośno.
— Trzymaj się mnie. — Otworzył drzwi, weszli do kuchni, chwiejąc się
niezdarnie jak pingwiny.
— Bardzo tu ciemno. — Po omacku szukała na ścianie włącznika, Dougal
tymczasem zamykał drzwi.
— Ja widzę. — Postawił jej torbę na podłodze i usiłował odczepić jej frędzelki
od swego haczyka. — O rany, ależ jestem niezdarny. Ale nie chcę uszkodzić ci
bobra.
Nastroszyła się.
— Nie przejmuj się, jest sztuczny.
— A kiedy zobaczę prawdziwego?
— Ha! — Szturchnęła go w ramię. Przyciągnął ją do siebie.
Węzełek z ubraniami upadł na ziemię. Położyła dłonie na jego piersi.
— W ten sposób się nie rozdzielimy.
— Ale ten sposób bardzo mi się podoba. — Pocałował ją w szyję, jego dłonie
tymczasem zawędrowały na jej pośladki.
— Szukasz czegoś?
— Byłem ciekaw, jak daleko posunęłaś się w tym przebraniu. Prawdziwy
Szkot w życiu nie włożyłby bielizny. Och — namacał jej majteczki. — Co za
szkoda.
— Cóż, przykro mi, że cię zawiodłam. — Pogładziła go po policzku. — Ale
zawsze mogę je zdjąć.
Serce stanęło mu w gardle.
— Chciałabyś... — Oczy mu poczerwieniały. Leah głośno zaczerpnęła tchu. —

oni są boscy. :rotfl:
RM 

"But at the same time we still know the shit happens everytime, so I think c'est la vie, that's life. "

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Czytamy i rozmawiamy

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości