Des, ja wcale nie czytałam opowiadań i żyję zresztą pierwsze jakie jest to chyba tom 4,5 więc spokojnie po 4 też możesz przeczytać Curran POV czyli niektóre sceny z perspektywy Lewka.
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.
O, tak, powinna siedzieć w łóżku i jeść zupę, którą jej zaniosę, jak grzeczna,mała dziewczynka. Najlepiej będzie ją obserwować, mimo, że nie będzie miała bladego pojęcia, jak zwykle zresztą, o konsekwencjach swego postępowania. Gdy wkroczyłem do pokoju, prowadząc jednego z kucharzy niosącego zupę na tacy, usłyszałem końcówkę rozmowy. -Jak się tu znalazłam? -Przyniósł cię Jego Wysokość. -Czy tym razem też jest spalony na frytkę, czy może dla odmiany przecięty na pół? Jej troska była wzruszająca. -Ani to, ani to - powiedziałem. Jej oczy rozszerzyły się z zaskoczenia. Mogę chodzić bezszelestnie, jeśli chcę, ostatecznie jestem kotem. Ruchem ręki kazałem kucharzowi postawić tacę na stoliku w nogach łóżka. Doolittle skłonił się i obaj z kucharzem wyszli z pokoju. W tym momencie popatrzyłem na Kate. Nie widziałem jej od chwili, gdy ją tu przyniosłem. Wyglądała lepiej, ale tylko odrobinę. Bledziutka, ciemne kręgi pod opuchniętymi oczami, skóra na twarzy mocno naciągnięta. Wyglądała jak cień samej siebie. To mnie nieco wystraszyło. Nie byłem przyzwyczajony do oglądania jej w takim stanie. -Wyglądasz, jak gówno w trawie – powiedziałem. Uczciwość jest ważna w każdym związku. Odchrząknęła. -Dzięki. Staram się, jak mogę. Krucha i słaba, ale w dalszym ciągu ta sama Kate. Wziąłem miskę zupy i myślałem o tym, co to oznacza tu, w tym miejscu, jeśli jej złożę ofertę, a ona ją przyjmie. Ona może nie wiedzieć, co to znaczy, ale chciałbym. To jest to. Niczym nie ryzykuję… Podsunąłem jej miskę tak, by mogła poczuć zapach. Zanim zdążyłem ją ostrzec, że gorące, chwyciła ją w obie ręce i poparzyła się. -Idiotka - skwitowałem. Postawiłem zupę przed nią na kocu i podałem jej łyżkę. -Dzięki. Ona rzeczywiście mi podziękowała. Wszystko szło dobrze. W końcu równie dobrze mogłem się spodziewać, że ta zupa wyląduje na mnie. Chwyciła łyżkę. Zgadza się… jedz to… -Czy masz mapy? Były na… -Kredensie - dokończyłem. - Zamknij się i jedz zupę. Usiadłem na krześle Doolittle’a i obserwowałem ją, jak jadła. To było miłe, że byliśmy razem i do tej pory nie próbowaliśmy się pozabijać. Może gdybym mógł ją uciszyć… gdym zamykał jej buzię jedzeniem… -Więc to jest ten sekret. Spojrzała lekko zaszokowana. Żadnej dowcipnej reakcji. Może ją przestraszyłem, bo nawet się nie skrzywiła. -Wszystko z tobą w porządku? - zapytałem. - Zbladłaś tak nagle. -Jaki sekret? -Tajemny sposób, który sprawił, że wreszcie się zamknęłaś - uśmiechnąłem się. - Następnym razem, kiedy będziesz pyskować, muszę bić cię tak długo, aż będziesz półżywa, a następnie dam ci rosół, i wtedy zapanuje błogosławiona cisza. Skrzywiła się i wróciła do zupy. -A co, miałaś na myśli jakiś inny sposób? -Nie wiem. Myśli Władcy Bestii są tajemnicą dla takiego zwykłego najemnika jak ja. -Nie jesteś zwykłym najemnikiem. Jej miska była już pusta, więc podałem jej następną. Tym razem nasze palce się zetknęły. Znieruchomiałem i spojrzałem jej w oczy. Nasze twarze znalazły się blisko siebie. Rozchyliła nieznacznie wargi. Pochyliłem się nieco w jej kierunku i… złapała miskę i odsunęła się na bezpieczną odległość. To było jak złamanie czaru. Zabawna mała myszka. -Dlaczego mnie uratowałeś? -Odebrałem telefon, jakieś rozhisteryzowane dziecko krzyczało, że umierasz, że zostało samo, i że są tam nieumarli. Pomyślałem, że to może być interesujące zakończenie nudnego wieczoru. To i, k****, nienawidzę nieumarłych. Spojrzała zdziwiona. -Jak Julie się domyśliła, żeby tu zadzwonić? -Domyślam się, że nacisnęła klawisz ponownego wybierania numeru. Sprytna dziewczynka. Moja kolej. Powiesz mi, w co się wpakowałaś. (...) Ciemne oczy patrzyły na mnie z bladej twarzy Kate. -Nie. Może nie zrozumiała. Wiele przeszła. -Nie? Dam jej szansę. -Nie. Do k....y nędzy, tylko nie to gówno znowu. Skrzyżowałem ramiona na piersi i pozwoliłem jej odczuć moje niezadowolenie. Cofnęła się. Tego już było za wiele. Odchyliłem się do tyłu. -Wiesz, co mi się w tobie podoba? To, że nie masz kompletnie wyczucia chwili. Siedzisz na moim łóżku, na moim terenie, ledwo możesz podnieść łyżkę i ośmielasz się mówić „nie”. Podejrzewam, że złapałabyś śmierć za wąsy, gdybyś tylko mogła ich dosięgnąć. Nie wiedziała tego, ale w tym momencie była blisko. Cholernie blisko. -Zapytam cię jeszcze raz i lepiej, żebyś mi odpowiedziała. Co tam robiłaś? -Jak widzę, fakt, że odzyskałam mapy Gromady, nie został doceniony. W zamian za to przynosi się mnie tutaj wbrew mojej woli, przesłuchuje i grozi krzywdą. Jestem pewna, że Zakon ucieszy się na wiadomość, że Gromada porwała jego przedstawiciela. -Aha. A kto im to powie? Tak, Gromada wielce żałuje, że nie mogła ocalić przedstawiciela Zakonu. Jej obrażenia były zbyt rozległe. To byłoby tak proste… Tchawica i krtań zmiażdżona? Coś podobnego, ktoś ją udusił? Moi ludzie by milczeli. Spojrzała na mnie, jakby chciała ocenić moje intencje. Czy mogę to zrobić? Wypróbuj mnie. -Właściwie, mogłabym kopnąć cię w dupę i uciec stąd - powiedziała. Hahaha. Może gdybym był martwy, czy też gdybym miał atak apopleksji. (...) Wskazałem kierunek ręką, a ona ostrożnie usiadła na łóżku, jakby nie była pewna, czy może stanąć samodzielnie. Było mi jej prawie żal. Potem zobaczyłem resztę i nie mogłem powstrzymać śmiechu. -Co cię tak śmieszy? -Masz majtki z kokardką. Spojrzała w dół. Miała na sobie krótki top i niebieskie majtki z jedwabną kokardką. Twarz jej pobladła, a potem spurpurowiała. Hahaha. -A co jest złego w kokardce? -Nic. Spodziewałem się, że nosisz w tym miejscu drut kolczasty lub stalowy łańcuch. Zadarła nos do góry. -Potrafię sobie zapewnić wystarczające bezpieczeństwo, by móc nosić takie właśnie majtki… z kokardką. Poza tym są miękkie i wygodne. Co ty nie powiesz? -Bez wątpienia - mruknąłem. Ponownie zrobiła wielkie oczy. Zawahała się. -Nie sądzę byś zechciał zapewnić mi odrobinę prywatności na czas mojej wyprawy do łazienki? I przegapił majtkową paradę? Nie ma szans. -Nie ma mowy. Mężnie spróbowała wstać z łóżka, ale zdradziły ją nogi. Ledwie zdołałem ją złapać, zanim upadła na podłogę. Trzymałem ją ciasno przez chwilę, ciesząc się bliskością. Pachniała jak Kate. Mógłbym się przyzwyczaić do jej zapachu. -Potrzebujesz pomocy, specjalistko od kopania męskich tyłków? -Obejdzie się. Naprężyła ciało próbując się uwolnić, potrzymałem ją jeszcze przez dłuższą chwilę i puściłem. Zrobiła ostrożny krok w stronę najbliższych zamkniętych drzwi. -To jest schowek - powiedziałem usłużnie. Wyglądała tak, jakby miała się rozpłakać i chwiejnym krokiem weszła do łazienki.
poczytuje Magia parzy...i tez nie zawiodłam się...intryga wciąga...no i ten Bran...fajna postać....oj fajna coraz bardziej podoba mi się ten mroczny magiczny świat przeplatany technologią....jak w Mad Maxie troszkę... no i Derek awansował chłopak....
Niektórzy ludzie pojawiają się w naszym życiu, by dać Nam lekcję, a niektórzy po tą lekcję właśnie przyjdą do Nas...
Jestem niewiastą, która fantazjuje o byciu przypadkowo zamkniętą na noc w bibliotece...
http://dlaschroniska.pl/ ...pomaganie zwierzakom jest fajne...
Również na tapcie magia parzy. Bran Kolejny tom kolejna intryga jeszcze ciekawsza niz w jedynce. Kate boska scena z rosołkiem z perspektywy Kate Od strony Currana A scena na dachu jak Kate zachęcała do ćwiczeń :
Spoiler:
[ i]Stałam z boku i obserwowałam, jak sztanga unosi się i opada. Curran miał na sobie stary, podarty podkoszulek, dzięki czemu widziałam, jak jego mięśnie naprężają się pod tkaniną. - Ile wyciskasz? - Siedemset. Dobra, to może stanę sobie trochę z boku, poza twoim zasięgiem. Mam nadzieję, że nie pamiętasz o tej obietnicy skopania ci tyłka? Curran uśmiechnął się. - Chcesz mnie asekurować? - Raczej nie. Ale może w zamian powykrzykuję werbalne zachęty? - Wzięłam głęboki oddech i zaryczałam: - Bez bólu nie ma sukcesu! Ból to tylko słabość opuszczająca ciało! No dalej! Pchaj! Pchaj! Pomyśl, że ta sztanga to twoja dziwka! Nie wytrzymał. Sztanga opadła niebezpiecznie blisko klatki piersiowej, kiedy Curran zaczął się trząść ze śmiechu. Doskoczyłam do niego przestraszona i chwyciłam za drążek. Jak na ironię znalazłam się w cholernie niekorzystnej sytuacji, z głową Władcy Bestii bardzo blisko moich ud, a raczej tam, gdzie uda się kończą. W tej chwili miałam to jednak gdzieś. Jak wytłumaczyłabym Gromadzie, że ubóstwianą Jego Wysokość zmiażdżyła sztanga[/i]
jeszcze nie doczytałam do rosołku ...pewnie dziś...bo wciąga...i lubię Kate...fajna niewiasta.... i z tomu na tom coraz bardziej podoba mi się ten magiczny światek....
Niektórzy ludzie pojawiają się w naszym życiu, by dać Nam lekcję, a niektórzy po tą lekcję właśnie przyjdą do Nas...
Jestem niewiastą, która fantazjuje o byciu przypadkowo zamkniętą na noc w bibliotece...
http://dlaschroniska.pl/ ...pomaganie zwierzakom jest fajne...