– Jade, to Lyon i jego żona, Christina.
Jade okręciła się – krople śmierdzącej wody spłynęły z jej spódnicy na podłogę. Podniosła wzrok i oznajmiła:
– On mnie wrzucił do Tamizy.
– Co takiego? – spytał zaskoczony Lyon, ale po chwili w jego oczach zapaliła się iskierka uśmiechu, bo zauważył jakieś śmieci sterczące z włosów Jade.
– Caine wrzucił mnie do Tamizy – powtórzyła.
– Naprawdę? – zdziwiła się Christina.
– Naprawdę. – Jade odwróciła się do niej. – A potem nawet mnie nie przeprosił. – Po tej uwadze rozpłynęła się we łzach. – To wszystko jego wina – łkała. – Najpierw stracił koło powozu, a potem swój instynkt. Mój plan był o wiele lepszy. Ale on jest zbyt uparty, by się z tym zgodzić.
– Nie zaczynaj od nowa – ostrzegł ją Caine.
– Dlaczego wrzuciłeś to biedactwo do Tamizy? – spytała Christina. Podbiegła do Jade z wyciągniętymi rękami. – Ko¬chanie, musisz być przemarznięta do kości – zauważyła. Jednak gdy zbliżyła się do Jade, zatrzymała się gwałtownie i cofnęła o krok.
– To było konieczne – wyjaśnił Caine próbując zignorować wrogie spojrzenie Jade.
– Nienawidzę go – powiedziała Jade do Christiny. – Nie obchodzi mnie, że jest waszym przyjacielem – dodała łkając. – To łajdak.
– Tak, potrafi być łajdakiem – zgodziła się Christina. – Ale ma też swoje zalety.
– Jeszcze ich nie poznałam. – Jade westchnęła.
Christina zmarszczyła nos, wzięła głęboki oddech i objęła Jade w talii.
– Chodź ze mną, Jade. Zaraz cię wyczyścimy. Chyba lepiej zrobić to w kuchni. Lyon, obudź służbę. Potrzebuję pomocy przy grzaniu wody. Och, masz niezwykłe imię – zwróciła się z powrotem do Jade. – Bardzo ładne.
– On je wyśmiewa – szepnęła Jade na tyle głośno, by Caine ją usłyszał.
Caine przymknął oczy; był poirytowany.
– Nie wyśmiewałem się z twojego imienia! – krzyknął. – Przysięgam na Boga, Lyon, że ta kobieta od chwili, gdy ją poznałem, nic tylko się skarży i płacze.
Jade głośno westchnęła, a potem pozwoliła, by Christina poprowadziła ją na tyły domu. Caine i Lyon od-prowadzili je wzrokiem.
– Widzisz teraz, lady Christine jak on się obraźliwie zachowuje? – spytała Jade. – A ja tylko poprosiłam go o małą przysługę.
– I odmówił? – zdziwiła się Christina. – To dziwne. Caine jest przecież na ogół bardzo uczynny.
– Chciałam mu zapłacić srebrem – opowiadała dalej Jade. – Teraz jestem nędzarką. Caine wrzucił mój płaszcz do Tamizy, a srebro było w kieszeni.
Christina potrząsnęła głową. Zatrzymała się przed zakrętem korytarza i z niechęcią spojrzała na Caine’a.
– Zachował się bardzo nieuprzejmie – stwierdziła.
I zniknęły za zakrętem; Jade w pełni podzielała jej opinię.
– O jaką przysługę cię prosiła? – spytał Lyon.
– Nic nadzwyczajnego – wycedził Caine. Pochylił się, by zdjąć przemoczone buty. – Po prostu chciała, żebym ją zabił. Tylko tyle.
Lyon głośno się roześmiał, ale zamilkł, gdy zdał sobie sprawę, że Caine nie żartuje.
– Chciała, bym to zrobił jeszcze przed świtem – dodał Caine.
– Coś podobnego!
– Zgodziła się, żebym przedtem dokończył szklaneczkę koniaku, którą akurat piłem.
– Bardzo łaskawie z jej strony.
Uśmiechnęli się do siebie.
– Teraz twoja żona sądzi, że jestem potworem, bo nie spełniłem prośby tej kobiety.
– Przyjacielu, Christina nie wie, o jaką prośbę chodziło. – Lyon roześmiał się.
Caine cisnął buty na środek holu, potem dorzucił jeszcze na stos pończochy.
– Wydaje mi się, że mógłbym zmienić zdanie i zrobić jej tę grzeczność – zauważył sucho. – Do diabła, zniszczyłem swoje ulubione buty.
Lyon oparł się o ścianę i skrzyżował ręce na piersi. Przez chwilę obserwował w milczeniu, jak Caine zdejmuje koszulę.
– Nie, nie mógłbyś jej zabić – odparł. I łagodnym tonem dodał: – Chyba nie żądała tego poważnie? Wydaje się taka nieśmiała. Nie wyobrażam sobie...
– Była świadkiem morderstwa – przerwał mu Caine. – A teraz kilku łotrów próbuje ją znaleźć i dopilnować, by milczała. Lyon, wiem tylko tyle, ale przy pierwszej okazji wyciągnę z niej każdy szczegół. Im szybciej to załatwię, tym szybciej się jej pozbędę.
Ponieważ Caine wydawał się taki wściekły, Lyon usiłował zachować powagę.
– Wyprowadza cię z równowagi, prawda? – spytał.
– Do diabła, nie! – mruknął Caine. – Dlaczego sądzisz, że byle kobieta może mnie wyprowadzić z równowagi?
– Bo zdjąłeś spodnie pośrodku holu – wyjaśnił Lyon. – Dlatego sądzę, że jesteś zdenerwowany.
– Potrzebuję koniaku – stwierdził Caine. Chwycił spodnie i zaczął z powrotem je wkładać.
Christina przebiegła koło nich, uśmiechnęła się do męża i popędziła na piętro. Nic nie powiedziała widząc Caine’a prawie nago, on zresztą też się nie usprawiedliwiał.
wiem że jestem jedną z niewielu którym się książka się podobała
Lilia napisał(a):Sun, mnie też się podobała i nie krzywię się na zakończenie.
Powrót do Czytamy i rozmawiamy
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości