przez Janka » 12 stycznia 2014, o 20:31
Niemieckie tłumaczenia również są w stałej sprzedaży. Na dokładkę co parę lat dostają nowe okładki, żeby się nie nudziło. (Nie zawsze na temat, np. na okładce drugiego tomu Starsów mam białego piesia, który powinien być na okładce tomu pierwszego. Nie szkodzi, bo i tak wszystkie są fajne.)
Miałam wielkie szczęście, bo mojemu kupowaniu książek SEP i tak towarzyszyły fajowe emocje.
Pierwsze było "Natchnienie", kupiłam je sobie na mikołaja. Potem na urodziny dostałam od koleżanki "Uwodziciela" (Byłyśmy razem w księgarni i sobie wybrałam, a jako drugi prezent kupiła mi wtedy ostatni wydany po angielsku tom Evanovich, chyba to był nr 13.) Pod choinkę dostałam od siebie "Idealną parę" i "Czyż ona nie jest słodka?". Byłam wtedy na Święta w Polsce i szukałam po księgarniach książek SEP, a mało co znalazłam ku swemu zdziwieniu, na szczęście "Uwodziciel" i "Zachcianki" były akurat nowościami i zdobyłam chociaż te dwie na początek.
I wtedy właśnie się zaczęły moje cudne emocje związane z kupowaniem książek SEP po niemiecku: normalnie do dziś są zawsze książki SEP dostępne w każdej księgarni, a dla mnie akurat nie było.
W styczniu 2008 zaczęłam w internecie czytać próbki tych książek, a potem leciałam po dwie lub trzy wybrane do księgarni. Zawsze się okazywało, że szukanych akurat nie ma, musiałam zamawiać i czekać dzień lub dwa na czytanie dalszego ciągu. Jak w końcu wpadłam na pomysł, że i tak kupię wszystkie SEP i żeby od razu kupić te, co leżą na półce i jak poszłam następnego dnia do księgarni, to się okazało, że ktoś mi sprzed nosa wykupił wszystkie. Normalnie fatum jakieś. Miałam szansę, żeby każdą z nich kupić normalnie od razu, bo każdą widziałam na oczy na półce, ale w momencie, gdy jakąś w końcu chciałam kupić, to znikała. Efekt był taki, że ani jednej sztuki nie udało mi się kupić bez wcześniejszego zamawiania i oczekiwania. (To znaczy oprócz tych 4 sztuk, co kupiłam w grudniu.)
Uzbieranie całej SEP trwało u mnie jakieś 2-3 tygodnie. Przeczytanie również. Jednak te emocje pamiętam do dziś.
Jak patrzę na stolik w kuchni, to do dziś robi mi się ciepło na serduchu, bo w tamtych czasach mogłam wchodzić do internetu tylko w kuchni i te wszystkie próbki książek SEP czytałam właśnie tam. Kuchnia kojarzy mi się do dziś ze słodkim oczekiwaniem (i nie mówię o jedzeniu).
Ostatnimi zamówionymi przeze mnie książkami były "Na przekór wszystkim" i "Słodka jak miód", czyli patrząc po blurbach te mnie najmniej zainteresowały. Natomiast przedostatnią była "Arena", na której się po blurbie i próbce tekstu wcale nie poznałam, a którą potem pokochałam miłością wielką i dozgonną.
Tak się strasznie rozpisałam o tym moim oczekiwaniu na książki SEP, bo chciałam wyjaśnić skąd się wzięła moja wielka miłość do tej pisarki. Książek wcale nie uważam za mistrzostwo świata w dziedzinie literatury, a są dla mnie ważniejsze od wielu, wielu innych lepszych. To właśnie emocje przy kupowaniu dodają w moich oczach im wartości. Kocham je i mogę im wiele wybaczyć.
A np. "Włoskie wakacje" kupiłam przy zamawianiu innych tytułów, leżały na zapas, nie musiałam na nie czekać, to nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia. To samo było potem ze "Złotą dziewczyną" i "Z miłości". Nic emocjonalnego mnie z nimi nie łączy i mam je w nosie.