wiedzmaSol napisał(a):Czar - Ted miał urok, Meg takoż więc tu było okej. Inaczej niż w Uwodzicielu ale wcale nie gorzej. Ale też wolę tych z Uwodziciela.
Dla mnie ani Ted, ani Meg nie mieli czaru i uroku.
Meg to "biedna" bogata dziewczynka, która nie ma pojęcia, co zrobić ze swoim życiem. Ona ma 31 lat (albo 30, czy jakoś tak), a z charakteru, albo raczej jego braku, lepiej by pasowała na nastolatkę. Jest nieodopowiedzialna i niedojrzała. Jej rodzice musieli popełnić szereg błędów wychowawczych gdy była młodsza, ale nie można zwalić całej winy na nich, bo ona jest dorosła i powinna dawno wziąć swoje życie w swoje ręce. Jeżdżenie po świecie i odkładanie na później podjęcia decyzji, kim być, gdy się dorośnie, nie sprawdziło się u niej. Czas mijał, a ona dalej jeździła i dalej odkładała. (Nikt nie ma obowiązku zrobić czegoś ze swoim życiem, można życie po prostu przebimbać, tylko to musi być świadoma decyzja, na pewno nie "bo tak akurat wyszło".)
U Teda super było to z ptakami i aureolami, ale reszta już mi się nie podobała. Jego rodzice też nieźle nabroili w jego dzieciństwie, tylko oni w drugą stronę. Stworzyli potwora, który jest nadodpowiedzialny, ma obsesję na punkcie tego, żeby wszystkich zadowolić i wszystkich wybawić z kłopotów. Zwarty i gotowy jak cały zastęp harcerzy. Ted to "biedny" bogaty chłopczyk, na którego barkach spoczywa cały świat.
Daisy z "Areny", "Rachel" z "Odrobiny marzeń", Sugar Beth z "Czyż ona nie jest słodka?" i inne bohaterki wpadały w kłopoty, potem stawały na głowie, żeby sobie z nimi poradzić i robiły to tak, że miałam ochotę im bić brawo. A Meg? Łazi, gada, traci czas. Brak pieniędzy u osoby, która jest zdrowa, ma dużo wolnego czasu i umie znaleźć miejsce pracy, nie jest absolutnie żadnym problemem. I tak wygląda każda sprawa związana z Meg. Ona ma tylko małe nieważne problemiki, a robione jest z nich wielkie halo. Nie wiem, czy Meg to zrobiła, czy SEP, ale któraś z nich bardzo przesadziła.
Z Tedem jest ta sama historia. Ma traumę z dzieciństwa, bo chciał być kochany przez tatusia i musiał o jego miłość walczyć. Ale w pewnym momencie powinien zauważyć, że już nie jest dzieckiem i nie musi się wszystkim podlizywać. Powinien chrzanić cały wymagający świat i zacząć robić to, co lubi, a nie ciągle tylko to, co oczekują od niego inni. Lub co myśli, że oczekują. Jego nadmierna odpowiedzialność jest objawem niedojrzałości, bo on wcale nie panuje nad swoim życiem.
W sumie Meg i Ted to para nieszczęśliwych i niedojrzałych dzieciaków, którzy mogliby być najszczęśliwszymi ludźmi na świecie, bo ich problemy były sztuczne i stworzone na siłę.
Gdyby oni byli siedemnastolatkami, to byłoby super, ale u ludzi po trzydziestce taka infantylność jest podejrzana.