Melduję, że trochę podgoniłam. Jestem na stronie 68 (z 445). Dziś jeszcze skończę rozdział piąty, ale więcej nie mogę, bo muszę raniutko wstać.
Jutro zamierzam dużo czytać. Może cały dzień mnie tu nie zobaczycie. Będę miała odleżyny na plecach, ale warto.
Papaveryna napisał(a): W końcu to dobra książka jest,a nie jakieś pitu pitu
No właśnie. To jest baaardzo dobra książka. Nie sądziłam. Jest pięknie.
Jak byłam na spotkaniu z panią SEP, to ona (i druga pani na zmianę) czytała fragmenty tej książki. I było wtedy o tym, że jak się Ted gdzieś pojawiał, to zaraz śpiewali aniołowie, albo dostawał aureolę nad głową. Ona to świetnie wymyśliła i genialnie intonowała przy czytaniu.