Powiem Wam... (nawet jeśli nie chcecie wiedzieć
) że jak tak czytam kolejne części, doszłam do wniosku, że o wiele bardziej spodobały mi się tomy o dark hunters niż o dream hunters.
Tak jakoś... bardziej "realnie" i cieleśnie było
Jak do tej pory, przeczytałam:
Fantasy Lover (Julian i Grace)
Rozkosze nocy (Kyrian i Amanda)
Objęcia nocy (Talon i Sunshine)
Taniec z diabłem (Zarek i Astrid)
Pocałunek Nocy (Wulf i Cassandra)
Night Play (Vane i Bride)
Phantom Lover (V'Aidan i Erin)
Seize the night (Valerius i Tabitha)
Dark Hunter Christmas (Gallagher)
Sins of the night (Alexion i Danger)
Unleash the night (Wren i Maggie)
The Dark side of the moon (Ravyn i Susan)
The dream hunter (Arik i Megeara)
Winter born (Dante i Pandora)
Fear The Darkness (Nick)
Upon the midnight clear (Aidan i Leta)
i te części o Mrocznych Łowcach były bezsprzecznie najlepsze. I jeszcze Zwierzo-Łowcy.
Ale już Łowcy snów są dla mnie zbyt eee... boscy? ulotni? niematerialni? Mniej więcej
Te części też są fajne, ale to już nie TO, co typowi Dark Hunters.
Macie podobne odczucia? Może to ja jestem inna?
Następna część, za którą się wezmę to
Devil May Cry (Sin i Katra).