Teraz jest 26 listopada 2024, o 03:08

Publicystyka

O rynku wydawniczym i księgarskim, świecie redaktorów i tłumaczy oraz procesach towarzyszących literaturze
Avatar użytkownika
 
Posty: 3066
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Warszawa

Post przez Scholastyka » 24 października 2013, o 17:43

4-5 dni skanuję i poprawiam, ze dwa dni na solidne czytanie, min. jeden dzień na pierwsze wykreslenia. Przy tłumaczeniu korzystam z Wordfasta, który dzieli tekst na akapity [angielski+miejsce na tłumaczenie]. Miesiąc na tłumaczenie, czasem 2, czasem 12 godzin. Pod koniec sprawdzam ilość znaków [ze spacjami i bez], zwykle 10-15 stron do wyrzucenia. Wyrzucam, wygładzam tłumaczenie [tu przydaje się Wordfast] i "maskuje" dziury. Zwykle okazuje się, ze jeszcze coś trzeba wywalić.... Zaznaczam "cięcia" w oryginale. Robie sobie tydzień przerwy, czytam gotowy tekst [żeby móc zobaczyć go "świeżym" okiem], ewntualnie poprawiam i wysyłam do wydawnictwa, tracąc w tej chwili kontrolę nad produktem.
Jeśli w powieściach nie będzie wygrywać sprawiedliwość, a miłość kończyc się szczęśliwie, to po co je czytać? Prawdziwe życie zbyt często daje w kość.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28669
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 24 października 2013, o 17:48

a teraz opowiedz swoją historię tym, co głoszą "a bo fani tłumaczą w tydzień" ;)

ech...
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 3066
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Warszawa

Post przez Scholastyka » 24 października 2013, o 18:02

wiesz, te niektóre tłumaczenia to chyba istotnie sa robione w tydzień....
Jeśli w powieściach nie będzie wygrywać sprawiedliwość, a miłość kończyc się szczęśliwie, to po co je czytać? Prawdziwe życie zbyt często daje w kość.

Avatar użytkownika
 
Posty: 21173
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: z Doliny Muminków
Ulubiona autorka/autor: chyba jednak Krentz/Quick/Castle...

Post przez Jadzia » 24 października 2013, o 18:04

Fringilla napisał(a):trochę z innej beczki, ale że w temacie kompromitacji...
Kalicińska: http://kalicinska.blogspot.com/2013/10/nike.html
odpowiedź KArpowicza (ciężki żywot z takim nazwiskiem)
http://wyborcza.pl/1,75475,14832227,Dla ... ntuje.html
i riposta...
http://kalicinska.blogspot.com/2013/10/ ... panie.html

smutno mi kurcze.

A czemu smutno?
Czytam romanse - mój blog z recenzjami. Recenzjami romansów, oczywiście.

Smoki były idealnym środkiem antykoncepcyjnym, ponieważ raz skonsumowana dziewica już nigdy nie była płodna.

ObrazekObrazek
by Agrest

Avatar użytkownika
 
Posty: 28669
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 24 października 2013, o 19:47

Scholastyka napisał(a):wiesz, te niektóre tłumaczenia to chyba istotnie sa robione w tydzień....

wiem ;)

@Jadwigo:
bo rozmowa jest smutna... chcialabym napisać, że Kalicińska się skompromitowała, ale i Karpowicz niewiele lepszy...
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 21173
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: z Doliny Muminków
Ulubiona autorka/autor: chyba jednak Krentz/Quick/Castle...

Post przez Jadzia » 24 października 2013, o 19:50

A czemu mówisz, że Kalicińska się skompromitowała? Bo napisała, że przeczytała opisy, a nie książki? Bo tak ogólnie to ja się z nią zgodzę... Ale odpowiedź Karpowicza to mocno tendencyjna i ad personam.
Czytam romanse - mój blog z recenzjami. Recenzjami romansów, oczywiście.

Smoki były idealnym środkiem antykoncepcyjnym, ponieważ raz skonsumowana dziewica już nigdy nie była płodna.

ObrazekObrazek
by Agrest

Avatar użytkownika
 
Posty: 28669
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 24 października 2013, o 20:21

tak. bo przeczytała opisy i na tej podstawie buduje swoją teorię bardzo dziurawą.
kwestia Nike+bazowanie na opisie nie jest punktem wyjścia dla luźnych skojarzeń.
odpowiedź Karpowicza jest nerwowa i też lekko dziurawa, ale tym razem ja się zgadzam z wieloma zarzutami.

tu możemy wrócić do rozmowy o eskapizmie jako "poszukiwaniu radości". numer polega na tym, że ta "radość" eskapistyczna przez wielu jest czerpana niekoniecznie z form prezentowanych przez Kalicińską - jej wizja i definicja są cholernie wąskie (eee... Karpowicza w pewnym sensie też...) i tu, niestety, mnie faktycznie też na myśl by przyszło określenie "płytkie". i brat Jorge nie pomoże.
a Karpowicz się do piękna świata odwołuje, tylko używa tutaj słowa "prawda" ;)

"A nie można by wspaniale mądrze i znakomicie warsztatowo pisać o dobroci, szlachetność, mądrość, miłości, pięknie?" - kurcze, ona naprawdę nie czytała tych książek :(

ps hmm, ja mam wrażenie, że tym się różni "literatura kobieca" od romansu - katharsis :lol:
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 21173
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: z Doliny Muminków
Ulubiona autorka/autor: chyba jednak Krentz/Quick/Castle...

Post przez Jadzia » 24 października 2013, o 20:48

Hehe, może i tak. Właściwie nigdy się nie zastanawiałam nad głębszym sensem czytania romansów i nie czytania tragicznych czy "z zycia wziętych" książek. Ale jak tak mówisz, to faktycznie, nie można sądzić książki po okładce, czy opisie (znamy, znamy te opisy), i jednak bardziej odpowiadałby mi ten post, gdyby nie był w kontekście przyznawania nagród.
Ze mną zresztą raczej na ten temat nie podyskutujesz, bo ja raczej nie czytuję listeratury "wysokich lotów", jak ona jest rozumiana przez oboje, więc sobie zdania nie wyrobiłam na te tematy ;) ale nie po to, żeby szukać radości, tylko po prostu dlatego, że to lubię :lol:
Czytam romanse - mój blog z recenzjami. Recenzjami romansów, oczywiście.

Smoki były idealnym środkiem antykoncepcyjnym, ponieważ raz skonsumowana dziewica już nigdy nie była płodna.

ObrazekObrazek
by Agrest

Avatar użytkownika
 
Posty: 28669
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 24 października 2013, o 20:55

"nie palcie nagród, twórzcie własne" :hyhy:
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 21173
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: z Doliny Muminków
Ulubiona autorka/autor: chyba jednak Krentz/Quick/Castle...

Post przez Jadzia » 24 października 2013, o 21:03

A jak widzisz kandydatów do polskiej RITY? :evillaugh: a co lepsze - komisję? :lol:
Czytam romanse - mój blog z recenzjami. Recenzjami romansów, oczywiście.

Smoki były idealnym środkiem antykoncepcyjnym, ponieważ raz skonsumowana dziewica już nigdy nie była płodna.

ObrazekObrazek
by Agrest

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 25 października 2013, o 00:10

A mnie nie jest przykro po lekturze tych wpisów, natomiast zdecydowanie czuję niesmak.

Kalicińska - rozumiem potrzebę szacunku dla 'swojej' literatury, ale nie wiem po robić to kosztem innej, w dodatku nieznanej sobie. Robi dokładnie to, o co my oskarżamy osoby w ciemno krytykujące romanse, po prostu cudownie się podkłada i aż się prosi o przywalenie krytyką. Nie wiem też, skąd u niej przekonanie, że wyjątkowa estyma dla 'ciężkiej' literatury to kwestia ostatnich lat. Ciekawe czy wie, co niektórzy ówcześni Karpowicze pisali o Montgomery, czyli absolutnym klasyku literackich pocieszaczy.
Nie podoba mi się analogia do muzyki, chyba powinna pochodzić na staranniej dobrane koncerty... (Jednym z moich ulubionych wspomnień koncertowych jest np fantastyczny i wcale nie wrzaskliwy koncert Kings of Convenience...)

Karpowicz - sorry, ale ciężko się przebić przez ten sarkazm. Książki o wodzie, hahaha. I niczym nieuzasadnione czepialstwo - a gdyby jej książka faktycznie miała tytuł Fiołki na trzepaku, to co z tego? Bo nie rozumiem. I użyła słowa przeplotki, ojejej.
Trochę wstyd, prawdę mówiąc.


A tak trochę w związku z rozmową o stereotypach - ot taki michałek z biblionetki, świeżynka: biblionetka.pl/art.aspx?id=692064
"I read a story to-night. It ended unhappily. I was wretched until I had invented a happy ending for it. I shall always end my stories happily. I don't care whether it's 'true to life' or not. It's true to life as it should be and that's a better truth than the other."

Emily Byrd Starr

Avatar użytkownika
 
Posty: 28669
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 25 października 2013, o 02:13

to prawie backlash :hyhy: nie o takie poszanowanie wszelkiej literatury walczyliśmy ;)

ps ja jednak wole smutek od niesmaku w tym momencie... niesmak w sumie to już prosta droga do depresji :P

ps2 a jeśli to prowokacja marketingowa "tworzymy dyskusję kontrolną" to tym bardziej marnie...
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 25 października 2013, o 17:06

Też wydaje mi się, że Kalicińska nieco przesadziła, tym bardziej, że opis może być mylący, choć z drugiej strony może może moje zdanie po części wynika stąd, że czytałam "Dom nad rozlewiskiem" i nie znalazłam tam nic interesującego, wykonanie też nie powalało. I fakt, że ktoś pisze o "dobroci, szlachetność, mądrość, miłości, pięknie", to nie znaczy, że od razu dobrze to robi, choć to się czyta.
W zasadzie Karpowicz ma rację, przynajmniej w niektórych punktach, ale mam wrażenie, że to odebrał zbyt osobiście...
"Gesty" akurat mi się podobały, ale nie wszystko, co pisze Karpowicz, jest smętne.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 6440
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Liberty » 25 października 2013, o 20:59

Jak dla mnie to kolejna przepychanka kultura wysoka vs. k. popularna. Niczego odkrywczego nie napisali. Ale z jednym się zgodzę: brak w Polsce wysoko artystycznej literatury, która nie jest przygnębiająca.

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 25 października 2013, o 21:01

W sumie im bardziej bezsensowna przepychanka, tym popularniejsza.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28669
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 25 października 2013, o 21:50

Liberty napisał(a):Jak dla mnie to kolejna przepychanka kultura wysoka vs. k. popularna. Niczego odkrywczego nie napisali. .

i dlatego smutno...
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 21173
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: z Doliny Muminków
Ulubiona autorka/autor: chyba jednak Krentz/Quick/Castle...

Post przez Jadzia » 27 października 2013, o 09:20

Agrest napisał(a):A tak trochę w związku z rozmową o stereotypach - ot taki michałek z biblionetki, świeżynka: biblionetka.pl/art.aspx?id=692064

Alez ja uwielbiam tamtejsze koleczko wzajemnej adoracji :lol:
Czytam romanse - mój blog z recenzjami. Recenzjami romansów, oczywiście.

Smoki były idealnym środkiem antykoncepcyjnym, ponieważ raz skonsumowana dziewica już nigdy nie była płodna.

ObrazekObrazek
by Agrest

Avatar użytkownika
 
Posty: 33018
Dołączył(a): 18 maja 2011, o 15:02
Ulubiona autorka/autor: Janet Evanovich

Post przez Janka » 27 października 2013, o 20:20

Scholastyka napisał(a):Robie sobie tydzień przerwy, czytam gotowy tekst [żeby móc zobaczyć go "świeżym" okiem]

Schola, wielkie dzięki Ci za to.


Czasem, czytając harlequiny, strasznie mi się rzuca w oczy, że zabrakło spojrzenia świeżym okiem. Czasem wychodzi po prostu bełkot: dialogi nie mają logicznego powiązania albo brak zależności skutkowo – przyczynowych w działaniu bohaterów. Myślę, że to nie tyle wina tłumacza, co raczej redakcji. Ktoś w redakcji powinien znaleźć czas na porządne przeczytanie tekstu przed oddaniem do druku. W skupieniu i z możliwością robienia poprawek. Tego mi właśnie brak w niektórych harlequinach.
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 28669
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 27 października 2013, o 21:39

Ktoś w redakcji powinien znaleźć czas na porządne przeczytanie tekstu przed oddaniem do druku.

serio?

ja bardzo bym chciała przeczytać tekst czy/jak się zmieniła praca redakcyjna w wydawnictwach (i mediach) przez ostatnie 15 lat.

ps ok, biorąc pod uwagę zmiany rzeczone - może być infografika :evillaugh:
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

 
Posty: 1140
Dołączył(a): 15 lipca 2013, o 09:13
Ulubiona autorka/autor: Balogh, Proctor, McNaught, Long, Craven, Graham

Post przez aur_ro » 27 października 2013, o 21:45

Hmmm. Po tym co przeczytalam o cięciach oryginału, to powiem wam, że ja juz sie chyba boje czytać w wersji tłumaczonej.... ;)
Zastanawiam sie teraz całkiem powaznie czy niedawno przeczytana przeze mnie powieść L. Heath pt. "Odzyskana milość" (która ma w decydującym momencie jakiś niekonsekwentny-dziwny-nagły zwrot akcji) jest taka, że tak powiem "z natury" czy dzieki nożyczkom krajowego wydawcy.

Avatar użytkownika
 
Posty: 33018
Dołączył(a): 18 maja 2011, o 15:02
Ulubiona autorka/autor: Janet Evanovich

Post przez Janka » 27 października 2013, o 22:03

Fringilla napisał(a):
Ktoś w redakcji powinien znaleźć czas na porządne przeczytanie tekstu przed oddaniem do druku.

serio?

Nie, wcale nie serio. To tylko takie durne niespełnione marzenie.
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 28 października 2013, o 13:04

aur_ro napisał(a):Hmmm. Po tym co przeczytalam o cięciach oryginału, to powiem wam, że ja juz sie chyba boje czytać w wersji tłumaczonej.... ;)
Zastanawiam sie teraz całkiem powaznie czy niedawno przeczytana przeze mnie powieść L. Heath pt. "Odzyskana milość" (która ma w decydującym momencie jakiś niekonsekwentny-dziwny-nagły zwrot akcji) jest taka, że tak powiem "z natury" czy dzieki nożyczkom krajowego wydawcy.


Ta dyskusja była głównie o harlequinach i tych faktycznie nie warto czytać po polsku, jeśli możemy w oryginale, a na jakiejś książce nam zależy. Z moich obserwacji wynika, że Pol Nordica również często była skracana (albo ja miałam pecha przy sprawdzaniu ;) ). Jeśli chodzi o inne książki - bywa różnie, to taka loteria.
A czasem nielogiczności w tłumaczeniu wynikają nie ze skrótu, ale z błędu.

Jeśli chcesz, napisz w czym problem, to postaram się znaleźć angielski fragment, który by wyjaśnił, czy to wina autorki, czy tłumaczenia.
"I read a story to-night. It ended unhappily. I was wretched until I had invented a happy ending for it. I shall always end my stories happily. I don't care whether it's 'true to life' or not. It's true to life as it should be and that's a better truth than the other."

Emily Byrd Starr

Avatar użytkownika
 
Posty: 33018
Dołączył(a): 18 maja 2011, o 15:02
Ulubiona autorka/autor: Janet Evanovich

Post przez Janka » 28 października 2013, o 16:51

Agrest napisał(a):Ta dyskusja była głównie o harlequinach i tych faktycznie nie warto czytać po polsku, jeśli możemy w oryginale, a na jakiejś książce nam zależy.

Dodam tu, że nie tylko po polsku. Źle się dzieje z harlequinami także w tłumaczeniach na inne języki. Nie zdziwiłabym się, gdyby to dotyczyło wszystkich. Taka niestety jest polityka wydawnictwa.
Obrazek

 
Posty: 1140
Dołączył(a): 15 lipca 2013, o 09:13
Ulubiona autorka/autor: Balogh, Proctor, McNaught, Long, Craven, Graham

Post przez aur_ro » 28 października 2013, o 17:49

Agrescie, jesli chodzi o ten passus w ksiązce Heath, to mam na myśli fakt, że Morgan i jego Claire przez długi czas walczą ze sobą i ich relacje ciągle oscylują wokół grozby rozwodu. Wtem, w następnym rozdziale o rozwodzie mowy już nie ma i juz jest ok - nagły, niezasygnalizowany wczesniej zwrot akcji, jakby jakąs scenę wycięto (może gdy się godzili :D ) Tak pamietam swoje wrazenia z lektury ksiązki.
Musialabym odszukac to miejsce w polskim wydaniu, bo mogłam jednak coś pomylić, i zrobie to w najblizszym czasie, teraz troszkę mi go brakuje.

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 28 października 2013, o 21:03

aur_ro napisał(a):Agrescie, jesli chodzi o ten passus w ksiązce Heath, to mam na myśli fakt, że Morgan i jego Claire przez długi czas walczą ze sobą i ich relacje ciągle oscylują wokół grozby rozwodu. Wtem, w następnym rozdziale o rozwodzie mowy już nie ma i juz jest ok - nagły, niezasygnalizowany wczesniej zwrot akcji, jakby jakąs scenę wycięto (może gdy się godzili :D ) Tak pamietam swoje wrazenia z lektury ksiązki.
Musialabym odszukac to miejsce w polskim wydaniu, bo mogłam jednak coś pomylić, i zrobie to w najblizszym czasie, teraz troszkę mi go brakuje.

Biorąc pod uwagę całość, to mi się wydaje, że autorka tego nie do końca przemyślała, bo oni skaczą z jednej skrajności w drugą, przynajmniej tak to zapamiętam.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Wiadomości i publicystyka

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości