Teraz jest 22 listopada 2024, o 19:08

Publicystyka

O rynku wydawniczym i księgarskim, świecie redaktorów i tłumaczy oraz procesach towarzyszących literaturze
Avatar użytkownika
 
Posty: 45389
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Czytam, więc jestem.
Ulubiona autorka/autor: N.R./JD.Robb/Krentz/Quick/Castle/L.Kleypas/Ch.Dodd

Post przez Lilia ❀ » 22 października 2013, o 19:43

Spytajmy Scholę, wszak tłumaczyła dla HQN :mysli:
“Man. God. Roarke. An interesting and flattering lineup.”
“Safe men are for marrying. Dangerous men are for pleasure.”

Avatar użytkownika
 
Posty: 3066
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Warszawa

Post przez Scholastyka » 22 października 2013, o 20:10

zwykle był termin 2-miesieczny i do obcięcia około 1/3. Na ogół ofiarą padał seks, chyba ze w trakcie padały jakies wazne kwestie. No bo łatwiej znieść dziure w seksie niz w samej akcji. Natomiast podobno w takiej Francji tłumacz musiał nawet seksy dopisywac...
Jeśli w powieściach nie będzie wygrywać sprawiedliwość, a miłość kończyc się szczęśliwie, to po co je czytać? Prawdziwe życie zbyt często daje w kość.

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 22 października 2013, o 20:20

W sensie że seks leciał całymi scenami, tak? Bo ogólnie to i w reszcie treści są przecież cięcia, tu słówko, tam zdanko...

A co z tym drżącym sercem i twardym członkiem? :lol: Faktycznie miało być wysubtelniane dla Polek - wielbicielek Trędowatej, czy to wnioski własne tłumaczki z wywiadu?
"I read a story to-night. It ended unhappily. I was wretched until I had invented a happy ending for it. I shall always end my stories happily. I don't care whether it's 'true to life' or not. It's true to life as it should be and that's a better truth than the other."

Emily Byrd Starr

Avatar użytkownika
 
Posty: 3066
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Warszawa

Post przez Scholastyka » 23 października 2013, o 08:53

a owszem - miało byc wysubtelniane, no i przy dosłownym tłumaczeniu takich scen z angielskiego, to często po prostu parodia wychodzi...
Jeśli w powieściach nie będzie wygrywać sprawiedliwość, a miłość kończyc się szczęśliwie, to po co je czytać? Prawdziwe życie zbyt często daje w kość.

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 23 października 2013, o 11:30

Dla mnie traumą było wysubtelnienie we wspomnianym Niebie i piekle ;) Wysiłek Brown, by pokazać w pewnych momentach wulgarność poszedł na marne.

Ale w sumie zaskoczyłaś mnie Schola, że skrót aż o 1/3 bywa, wiedziałam z własnych porównań, że wylatuje sporo, ale nie myślałam, że aż tyle. A patrząc na specyfikę tłumaczenia ang-pl to jeszcze gorzej. Przez te skróty zawsze obawiam się polecać hq przeczytane w oryginale, bo nie wiadomo, czy aby jego klimat nie uleciał razem z cięciem.
"I read a story to-night. It ended unhappily. I was wretched until I had invented a happy ending for it. I shall always end my stories happily. I don't care whether it's 'true to life' or not. It's true to life as it should be and that's a better truth than the other."

Emily Byrd Starr

Avatar użytkownika
 
Posty: 6862
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:21

Post przez Alias » 23 października 2013, o 11:46

Agrest, chcesz powiedzieć, że pocieli Niebo i piekło :] Czyli (ewentualna) powtórka tylko w oryginale...
“I always knew I would fall in love with you, but you were never supposed to love me back"

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 23 października 2013, o 11:59

Sceny erotyczne były skrócone. Ale poza tym, było tam tak takie właśnie 'wydelikacenie', np Cash mówi "uwielbiam twoje ciało i piersi", podczas gdy w oryginale mówi "ass and tits". A jest to scena, w której on chce swoją wulgarnością ją zranić, Żeby było zabawniej, w jednej z wcześniejszych scen opowiadając Schyler o swojej młodości, mówi jak kręciły go jej "breasts", a właściwie wtedy myślał o nich "tits". Już chyba nie da się jaśniej pokazać czytelnikowi, że Cash widzi różnicę między tymi słowami.
W tej samej scenie mówi Schyler, że uwielbia, jak ona "gives head", co zostało przetłumaczone jako "kładzie głowę", lol. GDZIE? :rotfl:

W innej scenie Cash mówi:
He whispered, "You're tighter than a fist. Wetter than a mouth."

A po polsku:
Jesteś taka ciepła i wilgotna. Jesteś taka słodka i cudowna

I tak dalej.

Po prostu romantyk z tego tłumacza. Słodki i cudowny ;)

(ja to na szczęście czytałam w oryginale, bo dla mnie to masakra autorskich intencji...)
"I read a story to-night. It ended unhappily. I was wretched until I had invented a happy ending for it. I shall always end my stories happily. I don't care whether it's 'true to life' or not. It's true to life as it should be and that's a better truth than the other."

Emily Byrd Starr

Avatar użytkownika
 
Posty: 6862
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:21

Post przez Alias » 23 października 2013, o 12:12

No tak. Bo my, polskie czytelniczki takie wrażliwe i pruderyjne, że cycki i tyłek to dla nas za dużo... :roll:
Gdyby to tłumaczono dzisaj, po Grejach i Krosach, to mogłoby już być bliżej orygiału ;)
“I always knew I would fall in love with you, but you were never supposed to love me back"

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 23 października 2013, o 17:30

W tym wywiadzie najbardziej rzucił mi się w oczy protekcjonalizm tej tłumaczki, poza tym odnoszę wrażenie, że mówi o czymś, o czym nie ma bladego pojęcia. Chociaż może to wynika niespełnionego marzenia…
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 23 października 2013, o 18:03

Zachęcam cię Kawo do przeczytania tego: http://kultura.onet.pl/ksiazki/artykuly ... tykul.html :lol:
"I read a story to-night. It ended unhappily. I was wretched until I had invented a happy ending for it. I shall always end my stories happily. I don't care whether it's 'true to life' or not. It's true to life as it should be and that's a better truth than the other."

Emily Byrd Starr

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 23 października 2013, o 18:21

Dzięki, wcześniej tego nie widziałam :)
W sumie to zostało ubrane w ładniejsze słowa oraz sugestię, że autorka przeprowadziła badania plus garść historycznych faktów :wink:
Niemniej jednak nadal nic z tego nie wynika.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 23 października 2013, o 18:22

Ależ, nie chodziło mi o wynikanie, absolutnie. Tylko jeśli pani z harlequina jest protekcjonalna, to co powiedzieć o tej :rotfl:

– Wydaje mi się, że romanse to literatura dla bardzo przeciętnych kobiet, które, uwikłane w codzienne życie, poza nim niewiele mają. Daje namiastkę innego świata, drogę ucieczki od garnka, sprzątania, pilnowania dzieci – mówi psycholog Ewa Wrzos. – W swoim środowisku, ludzi przeciętnie wykształconych, nie spotykam osób, które czytają takie książki.
"I read a story to-night. It ended unhappily. I was wretched until I had invented a happy ending for it. I shall always end my stories happily. I don't care whether it's 'true to life' or not. It's true to life as it should be and that's a better truth than the other."

Emily Byrd Starr

Avatar użytkownika
 
Posty: 15591
Dołączył(a): 10 lutego 2013, o 12:44
Lokalizacja: za górami...za lasami...morzami
Ulubiona autorka/autor: l.carlyle, a.quick, m. brook, j r. ward, SEP, Eco

Post przez Desdemona » 23 października 2013, o 18:25

pani psycholog Ewa Wrzos gada totalne bzdury...i raczej ma ograniczoną wyobraźnię serwując takie teorie... :zalamka:i co to za jej środowisko...ludzi przeciętnie wykształconych.... :niepewny: :mysli:
Niektórzy ludzie pojawiają się w naszym życiu, by dać Nam lekcję,
a niektórzy po tą lekcję właśnie przyjdą do Nas...

ObrazekJestem niewiastą, która fantazjuje o byciu przypadkowo zamkniętą na noc w bibliotece...


http://dlaschroniska.pl/ ...pomaganie zwierzakom jest fajne...

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 23 października 2013, o 18:30

Agrest napisał(a):Ależ, nie chodziło mi o wynikanie, absolutnie. Tylko jeśli pani z harlequina jest protekcjonalna, to co powiedzieć o tej :rotfl:

– Wydaje mi się, że romanse to literatura dla bardzo przeciętnych kobiet, które, uwikłane w codzienne życie, poza nim niewiele mają. Daje namiastkę innego świata, drogę ucieczki od garnka, sprzątania, pilnowania dzieci – mówi psycholog Ewa Wrzos. – W swoim środowisku, ludzi przeciętnie wykształconych, nie spotykam osób, które czytają takie książki.

A, ten cytat - postanowiłam przemilczeć, a pani psycholog to raczej nie miewa do czynienia z prawdziwymi ludźmi i pewnie trzyma się swoich wyobrażeń.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28667
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 23 października 2013, o 20:00

ja tam wierzę w eskapizm... ale ucieka się od różnych rzeczy ;)

eee... wrednie rzecz ujmując: "kobietom wykształconym" ton protekcjonalny łatwo przychodzi... może to odreagowanie? ^_^
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 23 października 2013, o 20:18

ja tam wierzę w eskapizm... ale ucieka się od różnych rzeczy ;)


Ależ ja nie kwestionuję eskapizmu, ja uwielbiam eskapizm, ale jest dokładnie tak jak napisałaś: ucieka się od różnych rzeczy. Szczęśliwy ten, kto nie musi od niczego uciekać, kto nie ma problemów w pracy, kłopotów na uczelni, komu rodzice nie chorują, dzieci się nie buntują itede, itepe. W kontekście czytelnictwa romansów dostajemy zwykle wizję przeciętnej kury uciekającej od jeszcze bardziej przeciętnego koguta, ewentualnie jego braku.

Zresztą niezależnie od tematu ta wypowiedź, padająca z ust psychologa, jest po prostu przykra.
"I read a story to-night. It ended unhappily. I was wretched until I had invented a happy ending for it. I shall always end my stories happily. I don't care whether it's 'true to life' or not. It's true to life as it should be and that's a better truth than the other."

Emily Byrd Starr

Avatar użytkownika
 
Posty: 28667
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 23 października 2013, o 20:21

przykre, że to wykształcona psycholog...
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 23 października 2013, o 21:11

Fringilla napisał(a):przykre, że to wykształcona psycholog...

Może i wykształcona, ale nie znaczy, że mądra czy też znająca życie.

:mysli: Poniekąd to stwierdzenie psycholog przypomina mi drugoplanowych bohaterów Krentz, gdy akcja powieści jest powiązana ze środowiskiem akademickim - taki typ też jest wykształcony oraz praktycznie zawsze zapatrzony w swoją teorię, którą za wszelką cenę usiłuję udowodnić, pomijając fakty...
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 23 października 2013, o 21:35

A ja to nawet nie mam wrażenia, że ona broni jakiejś swojej teorii. Mam za to wrażenie, że ktoś zadał jej takie pytanie (może dlatego, że np prowadzi terapię dla par i komuś wydało się to zbliżone tematycznie, może dlatego że jest koleżanką dziennikarki, a może z jeszcze innego powodu), a ona odpowiada, choć nie zna się na temacie. Nie badała, nie sprawdzała kto i dlaczego czyta romanse. No bo co właściwie powiedziała? Że 'jej się wydaje'. Swoje 'statystyki' popiera niepodważalnym faktem, że ona, obracająca się w środowisku osób wykształconych przeciętnie lub wyżej, nie ma znajomej czytającej romanse. Srsly. Po prostu rzuciła jakiś stereotyp, ubrała w słowa mooocno niefortunne i już.
"I read a story to-night. It ended unhappily. I was wretched until I had invented a happy ending for it. I shall always end my stories happily. I don't care whether it's 'true to life' or not. It's true to life as it should be and that's a better truth than the other."

Emily Byrd Starr

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 23 października 2013, o 21:38

Początek artykułu mówi sam za siebie, autorka uważa romanse - zresztą wszystkie wrzucając do jednego worka - za coś gorszego i tym samym uważa, że w takim przypadku w ogóle nie trzeba się starać, czyli można napisać byle co...
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28667
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 23 października 2013, o 23:10

No bo co właściwie powiedziała? Że 'jej się wydaje'. Swoje 'statystyki' popiera niepodważalnym faktem, że ona, obracająca się w środowisku osób wykształconych przeciętnie lub wyżej, nie ma znajomej czytającej romanse. Srsly. Po prostu rzuciła jakiś stereotyp, ubrała w słowa mooocno niefortunne i już.

i o to chodzi - rzuca prywatnymi obserwacjami niepopartymi niczym innym jako "psycholog".
jako czytelniczka psycholożka - ok. ale jako ekspertka psycholożka - kurcze, no nie.
więc jej "się wydaje jako specjalistce czy postronnemu obserwatorowi?
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 33018
Dołączył(a): 18 maja 2011, o 15:02
Ulubiona autorka/autor: Janet Evanovich

Post przez Janka » 24 października 2013, o 00:50

Pani tłumaczka z linka Agrest brzmi dla mnie tak, jakby powtarzała zdania zasłyszane od pracownic wydawnictwa Harlequin. Sądzę, że gdy była wprowadzana do tej pracy i objaśniano jej obowiązki, to padły przy tym pewne zdania na temat harlequinów i ich odbiorców, które ona po prostu powtarza. Swojego własnego zdania prawdopodobnie wcale sobie nie wyrobiła. A te pracownice z kolei powtarzają zdania, które same zasłyszały, gdy były przyjmowane do pracy. I tak to leci w kółko od lat.

Jak Harlequin miał wejść na polski rynek, to z tej okazji w którymś czasopiśmie (chyba to był "Twój Styl", albo ewentualnie "Pani" lub "Sukces", już nie pamiętam) ukazał się duży artykuł na ten temat. To było ponad 20 lat temu i wtedy padły dokładnie te same zdania, które znalazły się w wywiadzie z panią tłumaczką. Lata lecą, a oni jak sobie coś w łebkach ubzdurali, tak i do dziś przy tym trwają. Tym bardziej jest to bezsensowne, że tamten artykuł pochodził z czasów zanim Harlequin wszedł na polski rynek. Czyli grupę docelową można było określić np. na podstawie sprzedaży w innych krajach, a wszystko, co dotyczyło Polski, było niepotwierdzoną tezą. Myślę, że do dziś nie zostało to przez wydawnictwo w żaden sposób zweryfikowane.
Nie wierzę w rzetelność ich badań.
Na stronie Harlequina można przeczytać np. zdanie, że harlequiny cieszą się w Polsce prawie stuprocentową rozpoznawalnością. A mnie interesuje, w jakiej grupie przeprowadzono te badania? Wśród mężczyzn również?
Niby mają trafiać do czytelniczek z małych i średnich miasteczek. A co z miasteczkiem, w których harlequiny można dostać tylko w jednym punkcie sprzedaży i nawet sama pani sprzedawczyni nie umie odpowiedzieć na pytanie, które serie wydawnicze dostaje, z jaką częstotliwością, w ilu egzemplarzach itd. Odpowiedź na każde pytanie brzmiała: "A nie wiem, czasem coś mi przywożą." Jeśli tak wygląda rozpoznawalność harlequinów przez panią sprzedawczynię, to jak wygląda wśród kilku tysięcy mieszkańców, którzy do tego kiosku nigdy nie zaglądają?

Kilka miesięcy temu słuchałam radiowej rozmowy z autorką niemieckiego odpowiednika harlequinów. Napisanie jednej książki zajmuje jej zawsze tydzień. Pisze 20 stron dziennie. Zakładam, że mniej więcej tak samo wygląda ten proces wśród autorek harlequinów. Tydzień powinien wystarczyć. Jeśli nakład pracy na tłumaczenie jakiegoś dzieła miałby być 9-krotnie większy niż napisanie go w oryginale, a przy tym zarobek tłumacza 9-krotnie wyższy niż autora, to byłoby to chore. Na szczęście harlequiny po tłumaczeniu nie wyglądają wcale na to, że ktoś poświęcił im więcej niż tydzień, więc chyba nie jest jeszcze tak źle, jak wynikałoby to z wywiadu z panią tłumaczką.
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 28667
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 24 października 2013, o 17:15

Niby mają trafiać do czytelniczek z małych i średnich miasteczek. A co z miasteczkiem, w których harlequiny można dostać tylko w jednym punkcie sprzedaży i nawet sama pani sprzedawczyni nie umie odpowiedzieć na pytanie, które serie wydawnicze dostaje, z jaką częstotliwością, w ilu egzemplarzach itd. Odpowiedź na każde pytanie brzmiała: "A nie wiem, czasem coś mi przywożą." Jeśli tak wygląda rozpoznawalność harlequinów przez panią sprzedawczynię, to jak wygląda wśród kilku tysięcy mieszkańców, którzy do tego kiosku nigdy nie zaglądają?


to słuszna uwaga.

ale ale: Schola - 2 miesiące, proszę wytłumacz, jak wyglądają te przysłowiowe już 2 miesiące :D

______________
trochę z innej beczki, ale że w temacie kompromitacji...
Kalicińska: http://kalicinska.blogspot.com/2013/10/nike.html
odpowiedź KArpowicza (ciężki żywot z takim nazwiskiem)
http://wyborcza.pl/1,75475,14832227,Dla ... ntuje.html
i riposta...
http://kalicinska.blogspot.com/2013/10/ ... panie.html

smutno mi kurcze.
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 3066
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Warszawa

Post przez Scholastyka » 24 października 2013, o 17:29

[quote="Fringilla
ale ale: Schola - 2 miesiące, proszę wytłumacz, jak wyglądają te przysłowiowe już 2 miesiące :D

a dokładniej, to o co pytasz?

PS: autor/ka tekstu istonie "przecietnie" wykształcona jest, skoro łupnęła cos takiego:
W 1921 roku pojawił się pierwszy romans historyczny, jego twórca George Heyer osadził akcję w początkach XIX wieku, silnie inspirował się twórczością Jane Austen. Do swojej śmierci w 1974 roku pisał po dwie książki rocznie. Oczywiście były to historyczne romanse. :evil:
Jeśli w powieściach nie będzie wygrywać sprawiedliwość, a miłość kończyc się szczęśliwie, to po co je czytać? Prawdziwe życie zbyt często daje w kość.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28667
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 24 października 2013, o 17:33

co to znaczy 2 miesiące na tłumaczenie (wizja: siedzisz i tłumaczysz 5 dni w tygodniu 8h dziennie).

PS co można powiedzieć... polecam w tym kontekście Karpowicza cytującego tytuły książek Kalicińskiej...
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Wiadomości i publicystyka

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość