Skończyłam
"Polowanie na sobowtóra".Fajne było,ale nie rewelacyjne.
Polubiłam Blair,była zabawna,uśmiałam się z niektórych jej tekstów i przemyśleń.Mimo,że momentami sprawiała wrażenie głupiej blondyny moim zdaniem była bardzo inteligentną kobietą .Napsuła dużo krwi Wyattowi,za co ma u mnie olbrzymi plus
Uwielbiam też jej listy wykroczeń.Chyba sama zacznę takie robić,aby pognębić męża.
Wyatt fajny facet,ale na straconej pozycji stawia go u mnie fakt,że zawinął kiecę i zostawił Blair dwa lata wcześniej bez słowa wyjaśnienia.Myślałam,że miał chociaż jakiś mroczny,straszny powód.Okazuje się,źe wcale nie.Pod koniec przyznaje,że po prostu stchórzył,bo Blair miała zbyt wysokie wymagania.Że jak?
Potem zjawia się z powrotem i jeszcze rości sobie do Blair jakieś prawa.Ja bym go popędziła gdzie pieprz rośnie,a nie od razu wskakiwała mu do łóżka.Za to główna bohaterka również dostaje ode mnie wielką krechę.Powinna panować nad swoim popędem,a on przeczołgać się kilka razy po rozżarzonych węglach zanim w ogóle pozwoliła mu się tknąć.
Wątek kryminalny tez nie bardzo mi się spodobał.W pewnym momencie myślałam,że któraś z sióstr usiłuje zabić Blair.Potem tak jakoś wyszło,że można się było spodziewać,że ex swoje paluchy maczał.
Końcowa akcja w domu exa mocno mi się kojarzyła z końcowymi akcjami u Stephanie Plum