Miałam się już dawno pochwalić, tylko zapomniałam. Znalazłam lakierki do paznokci dla początkujących! Czyli dla mnie. Na nogach i na lewej ręce umiem pomalować prawie bez problemów, a prawa to koszmar.
O pierwszym pisałam wiosną. "Sand style", czyli piaskowy. Pozornie wygląda jak lakier brokatowy, ale efekt na paznokciach jest zupełnie inny. Po pomalowaniu warstwa lakieru się kurczy i na wierzchu zostają wystające farfocle. W niektórych bardziej gruboziarniste, prawie jak mini lustereczka, w niektórych tylko drobne. Że nie jest gładki, nie jest dla mnie wadą, bo się przyzwyczaiłam, a rajstop i tak nie noszę.
Ważniejsze są zalety: maluje się nimi bardzo łatwo, wysychają szybciutko i co najważniejsze: wszystkie pacnięcia na skórkach i dookoła paznokci (których przy prawidłowym malowaniu w ogóle nie powinno być, a które u mnie są) bardzo łatwo się odklejają, wystarczy odrobinkę podważyć z brzeżku i całe odchodzą albo po prostu umyć i wytrzeć ręce. Gotowe.
Tak je polubiłam, że wiosną kupiłam wszystkie dostępne kolory (6sztuk), co naprawdę nie było łatwe do wykonania, bo w tych lakierach zakochało się więcej osób i w drogeriach zamiast nich znajdowało się puste półki. Objeździłam drogerie w kilku miastach, a i tak sama nie znalazłam wszystkich, szary znalazła dla mnie przyjaciółka wprzęgnięta w poszukiwania.
Jesienią pojawiły się nowe kolory i tym razem byłam szybka, kupiłam wszystkie 5 sztuk od razu. Zapomniałam przy zaletach dopisać, że są tanie jak barszcz i może też dlatego tak szybko znikają za sklepów.
W górnym rządku są wiosenne, w dolnym jesienne:
Trzeci i piąty w górnym rzędzie oraz trzeci i piąty w dolnym były za ciemne i się już ich pozbyłam. W tej chwili mam pazurki w kolorze ostatnim z górnego rzędu (czyli tym, który dostałam w prezencie).