"Ryan spałaszował kanapkę i pociągnął łyk piwa.
- Myślałaś o Parrish po wyjeździe?
- Starałam się nie myśleć.
- Pamiętasz, jak planowaliśmy stąd wyjechać? Przenieść się do dużego
miasta i odnieść sukces?
- To ty miałeś odnieść sukces. Ja zamierzałam głównie chodzić na zakupy.
Colin byłby tym rozbawiony, ale Ryan zdawał się ledwie ją słyszeć. Nawet
jako dzieciaki nie mieli takiego samego poczucia humoru. Jego poczucie
humoru było zawsze bardziej dosłowne. Tak samo jak Winnie. Zadarł kciukiem
brzeg etykietki na piwie.
- Czy kiedykolwiek myślałaś o mnie?
Dopadło ją znużenie po drugim dniu. Westchnęła.
- Idź do domu, Ryan. A jeszcze lepiej będzie, jak ja pójdę.
Odłożyła serwetkę i zaczęła się podnosić, ale ręka Ryana przeleciała nad
stolikiem, chwytając ją za nadgarstek.
- Myślałaś?-powtórzył.
Nie była w nastroju na takie atrakcje. Wyrwała rękę.
- Myślałam o tobie cały czas - odparła. - Kiedy Darren Tharp tak mi
przyłożył, że przeleciałam przez pokój, myślałam o tobie. Kiedy mnie zdradzał,
myślałam o tobie. Tamtej nocy, kiedy wtoczyliśmy się z Cyem do
kaplicy w Vegas, gdzie udzielano ślubów, oboje tak pijani, że ledwie mogliśmy
złożyć przysięgę, też o tobie myślałam. Pewnego ranka, już po
moim rozwodzie - zapamiętaj to sobie, bo w odróżnieniu od moich mężów
ja nie chodziłam na boki - w każdym razie pewnego ranka obudziłam
się w zapuszczonym motelu z facetem, którego, mogłabym przysiąc, nigdy
wcześniej nie widziałam, i wtedy, możesz mi wierzyć, skarbie, też
myślałam o tobie.
Na twarz Ryana wypłynęła mieszanina emocji: szok, współczucie i bardzo
delikatny cień satysfakcji wynikający ze świadomości, że została ukarana
za to, co mu zrobiła. Ta aż nazbyt ludzka reakcja ugasiła jej złość.
Uśmiechnęła się do niego smutno.
- Zanim pękniesz z zadowolenia, powiem ci, że przesiałam o tobie
myśleć w dniu, kiedy poznałam Rmmetta Hoopera. Kochałam go z całego
serca.
Wyraz satysfakcji na twarzy Ryana przygasł i wiedziała, co za chwilę
nastąpi. Uniosła rękę, żeby temu zapobiec.
- Nie musisz się nade mną litować. Emmett i ja zaznaliśmy więcej szczęścia
podczas naszego krótkiego małżeństwa niż większość par przez całe
życie. Miałam wielkie szczęście.
- Winnie i ja jesteśmy bardzo szczęśliwi.
— Nie robiłam żadnych porównań.
- Wszystkie pary od czasu do czasu przechodzą trudne chwile.
Jej i Emmetta to nie spotkało. Umarł zbyt szybko.
- Mogę panu coś podać, panie Galantine? - Oczy kelnerki aż błyszczały
z ciekawości, kiedy podeszła chyłkiem do ich stolika. - Coś jeszcze dla
pani?
Dla mnie jeszcze jedno piwo - powiedział Ryan a dla pani proszę
przynieść to czekoladowe ciasto.
— Poproszę rachunek - wtrąciła Sugar Beth.
- Niech będą dwie porcje - dodał.
— Jasne.
— Nie chcę żadnego ciasta - powiedziała Sugar Beth, kiedy kelnerka
odeszła. - Chcę wracać do domu. A tobie najwyraźniej nic przyszło do
głowy, że Winnie dowie się o naszym małym lete-a-tete i raczej nie przyjmie
tego dobrze, więc chyba nie jest to najlepszy sposób na rozwiązanie
waszych problemów,
- Nie robię nic złego.
Sugar Beth przyjrzała się mu uważnie.
— Ty chcesz, żeby Winnie się dowiedziała.
— Podaj mi te frytki, jeśli nie zamierzasz ich dokończyć.
— Nie lubię być wykorzystywana.
- Jesteś mi coś winna.
- Nie po ostatniej niedzieli.
Przypatrywał się kółku, jakie zostawiła na stole jego butelka.
- Mówisz o Gigi.
— Bystry jak zawsze.
— Nie będę przepraszać za to, że byłem zdenerwowany.
- W takim razie jesteś idiotą. Ty i Winnie zrobiliście ze mnie zakazany
owoc i możesz być pewien, że Gigi już wykombinowała jakiś sposób,
żeby znowu się ze mną zobaczyć.
Zamiast zareagować gniewną ripostą, objechał palcem mokre kółko po
butelce.
- Pewnie masz rację.
I dalej:
"- Czy kiedykolwiek zastanawiałaś się, co by było, gdybyśmy zostali
razem?
- Nie zostalibyśmy. Gdybym nie zostawiła cię dla Darrena Tharpa, rzuciłabym
cię dla kogoś innego.
- Zdaje się, że nie mogłaś nic na to poradzić.
- Czekaj no. Chyba tak łatwo nie pomachasz do mnie gałązką oliwną,
co?
- Twój ojciec był gruboskórnym sukinsynem. Może gdyby okazał ci
choć trochę uczucia, nie przyjęłabyś wobec mężczyzn tej taktyki spalonej
ziemi.
- Dziewczynki i ich tatusiowie.
Wzdrygnął się.
- Ryan, z tobą i Gigi tak nie będzie. Wie, że ją kochasz. Po prostu zostaw
jej trochę przestrzeni na popełnienie paru błędów.
Zmienił temat, zanim zdążyła się zorientować, na co się zanosi.
- Nie kieruj swoich dział na Colina, Sugar Beth. On krwawi tak samo
jak reszta z nas, a nadal nie wszystkie rany się zagoiły po samobójstwie
żony.
- Martw się o siebie. - Odsunęła talerzyk z ciastem. -I nie wykorzystuj
mnie więcej do rozwiązywania swoich problemów z Winnie.
- Czy naprawdę myślisz, że to właśnie robię?
- Tak.
Odchylił się na krześle i spojrzał jej w oczy.
- A gdybym ci powiedział, że nadal o tobie myślę?
- Uwierzyłabym, ale nie przywiązywałabym do tego wagi. Między nami
nie została ani jedna iskra z dawnego żaru.
- Nadal jesteś piękną kobietą.
- A ty wspaniałym facetem. Ken i Barbie dorośli. Razem wyglądamy
naprawdę świetnie, ale nie mamy sobie zbyt wiele do powiedzenia.
Uśmiechnął się, a Sugar Beth poczuła, jakby coś się załagodziło w ich
wzajemnych stosunkach. Wzięła torebkę i zanim odeszła, przesunęła po
stole swój rachunek.
- Dzięki za kolację. I powodzenia z wyjaśnieniem tego Winnie."
Może razem to rozkminimy