Skończyłam "Kusicielkę",więc czas na parę słów o niej
"Kusicielka" to czwarta część cyklu o rodzinie Malory.Główną bohaterką jest 18-letnia Amy,córka Edwarda Malory.Dziewczyna od dawna jest zakochana w najstarszym bracie swojej ciotki Georginy,Warrenie Andersonie i postanawia,że zostanie on jej mężem.Warren jest starszy od Amy o 18 lat i jakaś niewiasta zrobiła mu kiedyś straszne kuku.Ponadto rodziny Andersonów i Malorych nie pałają do siebie gorącym uczuciem...
Andersonowie przybywają do Anglii,aby odwiedzić Georgie,która ma niebawem urodzić dziecko.Amy w tym czasie zajmuje się prowadzeniem domu ciotki.Kiedy znów spotyka Warrena postanawia za wszelka cenę zwrócić na siebie jego uwagę i oczarować go.W tym celu rzuca się na niego przy każdej nadarzającej się okazji.Gdy podejrzewa,że wybranek jej serca ma schadzkę z kochanką bez wahania szuka go w jakiejś podejrzanej spelunce i składa mu niemoralne propozycje.Wystraszony Warren przestaje pokazywać się w domu ciotki,więc Amy postanawia poszukać go na własną rękę.Idzie do hotelu,z którego on zdążył się wymeldować i zostaje zakładniczką jakichś dziwnych Chińczyków,którym jej luby zwinął drogocenną wazę,a oni bardzo chcą ją z powrotem...
Potem akcja dzieje się na statku.Chińczycy z Amy i Warrenem płynną do Ameryki po wazę,którą Anderson powierzył przyjacielowi.Podczas podróży dziewczynie wreszcie udaje się uwieść obiekt westchnień,ale mężczyzna nadal nie jest zainteresowany związkiem z nią...
Książka nie była zła,rewelacyjna też nie.Strasznie mi się dłużył początek,gdy cała rodzina zebrała się w domu Malorych i czekała aż urodzi się dziecko.Dopiero na 70 którejś stronie jest jakaś rozmowa między Amy i Warrenem.
Mi Amy nie przeszkadzała.Jednak niejedną osobę zdenerwowały by jej próby uwiedzenia Andersona,erotyczne propozycje i tak dalej.To,że się na niego uparła i ciągle za nim łaziła,chociaż sto razy powtarzał,ze jej nie chce.
Warren natomiast był totalnym sztywniakiem.Niby troszkę chciał,niby nie chciał i tak przez cały czas.Kiedy nakryli ich wujkowie Amy,powiedział,ze się z nią ożeni,gdy ona odmówiła prawie się nie przejął.Gdyby na końcu nie zaczął do niej uderzać jego wróg pewnie dalej by nic nie zrobił.No i nawet wtedy nie zachował się jakby mu jakoś strasznie zależało...Poprosił ją na końcu o rękę z własnej woli,a ona zamiast dać mu kopa na rozpęd natychmiast się zgodziła,bo jeszcze by się bidulek rozmyślił...
Zabrakło mi romantyzmu.Uwodziła tylko Amy,Warren nie robił nic.Za mało było balów,w sumie tylko jeden i krótko opisany.Wszystkiego było za mało,a książka taka długa...