Teraz jest 22 listopada 2024, o 19:00

Domowy zwierzyniec

Dom i okolice: nasi domownicy, kulinarne opowieści, dekorowanie, ciuchy, szycie i dzierganie, domowe ogrody
Avatar użytkownika
 
Posty: 11887
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Hellfire

Post przez Kat » 13 października 2008, o 01:59

moze niektorzy mysla, ze jak kot zje mysz to przenosi bakterie albo ze jest to po prostu obrzydliwe...

Avatar użytkownika
 
Posty: 15209
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez kasiek » 13 października 2008, o 02:04

proszę bardzo



osoby dramtu Obrazek

ja

moja mama

kot

mysz

taka jedna osoba



Idzie moja kocica kochana, w pyszczku coś niesie, puszcza a to myszka małaObrazek pobawiła się (wiecie puści i złapie i znowu puści i tak fajnie łapką zagarnia) w końcu się zlitowała się i myszkę zjadła (może wyjdę na jakąś strasznie krwawą osobę, ale najlpesze był ogonek wystajacy z pyszczka); jak już skonsumowała mysz przyszła do mnie i zaczęła się łasić, a robi to bardzo dobrze, no to ja ją ciach na ręcę i zaczynam głaskanie przytulanie i drapanie. Moja mama ograniczyła się do potępiającego spojrzenia, kocica ją ostatnio podrapała, ale to tylko dlatego, zer mój tata rzucił ją jej na nogi, więc to nie jest wina kotki, bo ona próbowała złapać równowagę.Ale wracajac do sprawy. Taka jedna osoba (całkiem miła pani) zrobiła mi wykład na temat tego, ze takich kotów co to łąpią myszy to nie wolno brać na ręce bo to zarazki, niebezpieczne są i jak to jest, ze ja się nie brzydzę. I stąd było moje pytanie. Czy wziełabyś kota na ręce, pomimo tego ze chwilę przed z zimna krwia zamordował mysz Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 11887
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Hellfire

Post przez Kat » 13 października 2008, o 02:11

ha, ale bezblednie trafilam ObrazekObrazek ja bym wziela Obrazek na pewno bym wziela i jeszcze pochwalila (albo cos kupila) jakby kotka jaskolke zjadla albo porzadnie uszkodzila Obrazek zwlaszcza takie, co to ludziom na balkonach gniazda buduja i je zasmiecaja...

Avatar użytkownika
 
Posty: 13118
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Dorotka » 13 października 2008, o 11:27

Chyba jednak bym nie pochwaliła. Obrazek Bo tę biedną mysz świeżo miałabym w pamięci. Obrazek I póki co na ręce też bym jej nie wzięła. Może jakiś czas potem.... Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 6798
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez mewa » 13 października 2008, o 12:53

to że z zimną krwią to nic-w końcu sama natura, ale na ręce bym nie wzięła, jeśli sama bym to wcześniej z zimną krwią obserwowała Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 28667
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 13 października 2008, o 17:33

o, czyli kwestie moralno-higieniczne Obrazek

ja raczej jak Dorotka Obrazek

ja uważam swoją drogą, że kot domowy polować nie musi [tak jak i my - mamy sublimację czyli łowy sklepowe Obrazek więc pewne zachowania nie muszą od razu nagradzane [co też przecież nie zabije automatycznie instynktu łownego kota, który przeciez mieć musi, bo jak przykładowo gatunek ludzki zniknie nagle to kto by mu puszeczki otwierał Obrazek



poluje, zjada, ok, jestem w stanie zrozumieć, w końcu należę do gatunku wszystkożernego Obrazek [tym bardziej, że zjada. jednak bezcelowego "dla sztuki" zabijania nie lubię...]



co do aspektu higienicznego... bez różnicy Obrazek jazda tramwajem pewnie często jest mniej higieniczna Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 11887
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Hellfire

Post przez Kat » 13 października 2008, o 18:44

a ja bym moja ukoronowala, gdyby jaskolki pozabijala... tak nie cierpie tych ptakow... sama chetnie bym je wystrzelala, za to jak brudza...

Avatar użytkownika
 
Posty: 15209
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez kasiek » 13 października 2008, o 18:47

moja stara kotka polowała na jaskółki i muszę przyznać, ze z bardzo dobrym skutkiem

Avatar użytkownika
 
Posty: 3066
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Warszawa

Post przez Scholastyka » 13 października 2008, o 18:54

hmmm... wystarczy w oknie i przy balkonie pęk wstążek [lub pociętych na paski torebek foilowych] powiesić - przepłaszają

Avatar użytkownika
 
Posty: 11887
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Hellfire

Post przez Kat » 13 października 2008, o 19:16

mialam powieszone Obrazek teraz zdjelam bo ocieplali mi blok Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 21062
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 20 grudnia 2008, o 16:16

Świetne zwierzaczki, dziewczyny. Ja uwielbiam koty. Zawsze się jakieś kręcą koło mnie, chyba wiedzą, że jestem kociarą. Obecnie mam jedną kotkę (chociaż to chyba ona ma mnie, straszna z niej indywidualistka Obrazek). Ma na imię Iskierka i to imię do niej pasuje, bo jest energiczna. Jakj się dowiem jak, to zamieszczę zdjęcia. Czasem pojawia się u nas też kot mojej cioci i uzurpuje sobie miejsce koło kominka Obrazek Taki spaślaczek 7 kg żywej wagi, pomimo usilnych prób odchudzenia go.

Niestety nie brak też złych ludzi. Właśnie z rodziną dokarmiamy 2 psy, które ktoś podrzucił. Co roku latem znajdzie się jakieś zwierzątko tak skrzywdzone Obrazek Ludziom się wydaje, że jak ktoś mieszka na wsi i ma psa, to następny nie zaszkodzi, ale to niestety też kosztuje. Poza tyn często wyjeżdżamy, nie możemy sobie pozwolić na psa. Pies to ogromna odpowiedzialność. Ostatecznie jednak mam dziwne wrażenie, że powoli moja rodzina staje się właścielami tych podrzutków. Zimno jest, więc trzeba biedakom jeść dać. Dzwoniliśmy do schronisk, interweniowaliśmy w gminie, nikt się tym nie chce zająć Obrazek Obecnie jestem na etapie urabiania babci, żeby sobie jednego przygarnęła. Bardzo się jej podoba, więc nie wiem czemu jeszcze się opiera. A swoją drogą, jakim trzeba być podłym człowiekiem, żeby wyrzucić na zimę zwierzę, żeby w ogóle w ten sposób wyrzucać zwierzę. Dla mnie zwierzęta to członkowie rodziny.

Avatar użytkownika
 
Posty: 45389
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Czytam, więc jestem.
Ulubiona autorka/autor: N.R./JD.Robb/Krentz/Quick/Castle/L.Kleypas/Ch.Dodd

Post przez Lilia ❀ » 20 grudnia 2008, o 16:58

Jak zamieścić zdjęcia? =>Regulamin

Avatar użytkownika
 
Posty: 1165
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: z piekła rodem

Post przez Anielica » 21 grudnia 2008, o 02:29

Skądś to znam, Kawko, chociaż my to akurat koty głównie dokarmiamy, z psami nie ma problemu. Kiedyś nawet trzeba było wróble odchować...



Miałam już koty (13 dokładnie), 2 zółwie, 2 papugi faliste, 2 chomiki, psa, rybki... Może teraz pora na coś bardziej egzotycznego? Może pyton? (Uwierzycie, że jeden z zółwi mi uciekł?)

Avatar użytkownika
 
Posty: 3014
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: T.A. White

Post przez nana_rlbi » 21 grudnia 2008, o 02:40

No cóż, zdarza się Obrazek , mnie uciekła papużka i chomik, ale tego ostatniego złapałam Obrazek. Chociaż mój Rex, zdrobniale Reksio to notoryczny uciekinier był. Uciekał chyba z 5-6 razy, na jego szczęście zawsze go znalazłam (ale to były polowania) Obrazek , lepiej, że ja niż któryś z moich 3 kotów Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 13118
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Dorotka » 3 stycznia 2009, o 21:27

Ja uwierzę, bo ja też jestem taka zdolna. Obrazek Ja też miałam kiedys żółwia i też mi zwiał, skubany. Obrazek Na chwilkę się tylko odwróciłam, żeby pogadać z koleżankami [bo to na podwórku było], a on myk i uciekł. Obrazek Mój brat do dzisiaj śmieje się ze mnie, że jestem wyjątkowo zdolna, bo to niebywała sztuka zgubić żółwia w trawie. Obrazek

U nas też zawsze dużo było zwierząt. Miałam 3 koty perskie, jednego dachowca, 3 papugi amazonki, jedną gadającą żako, 2 myszki, świnkę morską, gawrona, gołębie, niezliczoną ilość kanarków i papużek falistych [bo moja mama bawiła się w hodowlę], 2 żółwie i ... zaskrońca. To był mój ulubieniec. Uwielbiał wpełzać mi po ramieniu aż na szyję i wtulać mi się we włosy. Na imię miał Kuba. Świeeetny był. Do tej pory wspominam, w jakie przerażenie wprawiał moje koleżanki, kiedy nagle budził się z drzemki [na mojej szyi] i wypełzał gdzieś spod moich włosów wysuwając swój charakterystyczny wężowy języczek. Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 14642
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Tychy

Post przez Lorelei » 8 stycznia 2009, o 02:48

Aktualnie żadnego zwierzaka nie mam. Ale przez moje skromne mieszkanko się tego sporo przewinęło. Psy, świnki morskie, chomiki, myszy, żółwie też były, tylko, że mnie na tym świecie jeszcze nie było, króliki, zając też się zdarzył Obrazek Próbowałam go wychować, ale niestety mi się nie udało. Sporo tego było w każdym bądź razie. Nawet wszystkiego nie wymieniłam, ale po prostu nie pamiętam Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 13118
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Dorotka » 12 stycznia 2009, o 03:01

Wiecie co? Chyba juz kompletnie zwariowałam, bo jak weszłam na te mysie strony [w internecie], jak zaczęłam o nich czytać i oglądać fotki, to kupilam sobie myszki. Jeszcze ich nie mam w domu, bo są za małe [urodziły się w Wigilię] , ale za 2 tygodnie przyjadą. Dwie, a może trzy, jeśli hodowczyni zgodzi się sprzedać mi jedną z tych, które chciała zostawić w hodowli. Teraz latam jak wariat po sklepach zoologicznych kupuję wszelkie akcesoria. Chyba powinnam zacząć się leczyć..... Obrazek Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 28667
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 12 stycznia 2009, o 03:36

Lorelei - a jak potoczyły się losy zająca?



Dorotka - dopóki to prawdziwe, a nie wyimaginowane myszy, to chyba terapia nie jest potrzebna Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 14642
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Tychy

Post przez Lorelei » 12 stycznia 2009, o 10:39

Zająca? Hmm... jak był z nami w domu to mieliśmy codzienną bitwę zająca z psem o miejsce w kartonie. A, że zając za dużo syfił to do kogoś go rodzice wywieźli (gdzie zapewne został zjedzony).

Avatar użytkownika
 
Posty: 13118
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Dorotka » 12 stycznia 2009, o 12:42

A nie można go było wypuścić na wolność? Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 14642
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Tychy

Post przez Lorelei » 12 stycznia 2009, o 13:08

Pretensje proszę kierować do moich rodziców Obrazek Ja miałam jakieś 7 lat wtedy Obrazek Zresztą może i tego zająca wypuścili, a mi wcisnęli kit, że u kogoś jest. W każdym bądź razie, przez nas zając nie został zjedzony Obrazek A jak znajdę zdjęcie, tyle, że mojego królika to tu wkleję Obrazek

 

Post przez Kelnereczka » 12 stycznia 2009, o 20:57

Kiedyś miałam czarnego chomika (samiczkę), ale nazywała się Frykuś. W czasie jak miałam chomika w 1991 roku dostałam moją ukochaną psicę - wabiła się Punia. Ale każdy na nią jakoś inaczej wołał. Ale w zeszłym roku musiałam się z nią pozegnać...zresztą pisałam o tym jakiś czas temu. I o dziwo Punia zakumplowała się z chomiczką. Widząc, iż chomiczka coś tam je w akwarium, ona chodziła do akwarium (jak była jeszcze malutka) wyjadała mu jedzenie, a chomiczka po niej brykała na wolność Obrazek. Jak wiadomo chomiki nie żyją długo - moja chomiczka żyła około 3 lat. Nastał okres myszek. Najpierw kupiłam białą - samca, nazywał się Leon, a potem kolega kupił sobie czarną myszkę, poprosił mnie o oswojenie i już jakoś u mnie została. Nazwałam ją Czarnulka. No i tak oto miałam parkę. Jak się zapewne domyslacie później kociły mi się małe myszki - takie maleńkie, różowiutki z białymi brzyuszkami (prześwitujące mleko) - takie milusie. Myszki były bardzo oswojone, jak byłam w pokoju, to latały po nim na wolności, Punia icj nie ruszała, wiedziała, że jej nie wolno. Aaa wspomne, że młode sprzedawałam w sklepie zoologicznym. Jak myszki skończyły swój żywot po jakimś czasie kupiłam rybkę - bojownika w kolorze czerwoym. Nazywał się po prostu Pan rybka Obrazek. Ale był taki fajny, że jak sie wkładało palec do wody to podpływał i chciał się "głaskać". Obecnie nie mam zwierzaka. Brakuje mi strasznie mojej psicy i jakoś nie umiem się zdobyć na kupno nowego pieska. Chyba jakoś jeszcze do tego nie dojrzałam. Aaa zapomniałam, w sierpniu pod moim blokiem około 20 znalazłam zmasakrowanego kotka, zabrałam do domu i do weterynarza, ale niestety nie przeżył nocy Obrazek Ludzie są okrutni, nie będę mówić co bym niektórym zrobiła...

Ostatnio zastanawiam się czy nie wziąść jakiegoś zwierzaka ze schroniska. Ale boję się tego uczucia po jego stracie, to strasznie boli, a ja się bardzo przywiązuję.

Kocham zwierzęta, chyba najbardziej psy, bo są wiernymi konpanami i przyjacielami, kotki również, ale one zazwyczaj chadzają własnymi drogami Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 13118
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Dorotka » 13 stycznia 2009, o 00:10

Dzisiaj odeszła ukochana papuga amazonka mojej mamy. Obrazek Nie mam pojęcia ile miała lat, ale z pewnością dużo. U nas w domu była od 34 lat czyli praktycznie od zawsze. Miała zielone piórka, wielki dziób, którym często mnie dziobała, bo nie byłyśmy w dobrej komitywie [zawsze wolała mojego brata]. Wychowywałam się z nią. I teraz trudno mi uwierzyć, że już jej nie ma. Ktoś powie, że to tylko zwierzak, ale nam ciężko pogodzić sie ze stratą. Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 14642
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Tychy

Post przez Lorelei » 13 stycznia 2009, o 00:14

Ojoj Obrazek Współczucia. Przez 34 lata to się można przyzwyczaić, mimo, że to "tylko" zwierzak, więc się nie dziwię, że jest się ciężko pogodzić.

Avatar użytkownika
 
Posty: 45389
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Czytam, więc jestem.
Ulubiona autorka/autor: N.R./JD.Robb/Krentz/Quick/Castle/L.Kleypas/Ch.Dodd

Post przez Lilia ❀ » 13 stycznia 2009, o 00:15

Kondolencje dla ciebie i twojej matki Obrazek



Ile te papugi żyją?

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Pani Domu to Ja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości