Kiedyś miałam czarnego chomika (samiczkę), ale nazywała się Frykuś. W czasie jak miałam chomika w 1991 roku dostałam moją ukochaną psicę - wabiła się Punia. Ale każdy na nią jakoś inaczej wołał. Ale w zeszłym roku musiałam się z nią pozegnać...zresztą pisałam o tym jakiś czas temu. I o dziwo Punia zakumplowała się z chomiczką. Widząc, iż chomiczka coś tam je w akwarium, ona chodziła do akwarium (jak była jeszcze malutka) wyjadała mu jedzenie, a chomiczka po niej brykała na wolność
. Jak wiadomo chomiki nie żyją długo - moja chomiczka żyła około 3 lat. Nastał okres myszek. Najpierw kupiłam białą - samca, nazywał się Leon, a potem kolega kupił sobie czarną myszkę, poprosił mnie o oswojenie i już jakoś u mnie została. Nazwałam ją Czarnulka. No i tak oto miałam parkę. Jak się zapewne domyslacie później kociły mi się małe myszki - takie maleńkie, różowiutki z białymi brzyuszkami (prześwitujące mleko) - takie milusie. Myszki były bardzo oswojone, jak byłam w pokoju, to latały po nim na wolności, Punia icj nie ruszała, wiedziała, że jej nie wolno. Aaa wspomne, że młode sprzedawałam w sklepie zoologicznym. Jak myszki skończyły swój żywot po jakimś czasie kupiłam rybkę - bojownika w kolorze czerwoym. Nazywał się po prostu Pan rybka
. Ale był taki fajny, że jak sie wkładało palec do wody to podpływał i chciał się "głaskać". Obecnie nie mam zwierzaka. Brakuje mi strasznie mojej psicy i jakoś nie umiem się zdobyć na kupno nowego pieska. Chyba jakoś jeszcze do tego nie dojrzałam. Aaa zapomniałam, w sierpniu pod moim blokiem około 20 znalazłam zmasakrowanego kotka, zabrałam do domu i do weterynarza, ale niestety nie przeżył nocy
Ludzie są okrutni, nie będę mówić co bym niektórym zrobiła...
Ostatnio zastanawiam się czy nie wziąść jakiegoś zwierzaka ze schroniska. Ale boję się tego uczucia po jego stracie, to strasznie boli, a ja się bardzo przywiązuję.
Kocham zwierzęta, chyba najbardziej psy, bo są wiernymi konpanami i przyjacielami, kotki również, ale one zazwyczaj chadzają własnymi drogami