przez Liberty » 12 października 2008, o 15:34
Pozowlę sobie wrócić do "Willi" Roberts. Posiadam właściwe tłumaczenie, bardzo się cieszę, ale zastanawia mnie jedno. Po co pani Kołyszko pocieła tę książkę? Robert jest dość stonowana w swoich scenach miłosnych. Nie ma u niej ginekologicznych opisów, nie ma wulgaryzmów. Koncentruje się bardziej na emocjach niż technice uprawiania seksu. Może tłumaczka jest pruderyjna, ale to już przesada. I brak profesjonalizmu. No i jak się to ma do prawa autorskiego? Wydaje mi sie, że takie traktowanie tekstu wkurzyłoby każdego pisarza.