tartugirl napisał(a):Najlepiej mi się ją czytało, to po pierwsze, po drugie, jestem fanką wątku od nienawiści/niechęci/antypatii do miłości jeden krok, po trzecie, w tej pierwszej mi czegoś brakowało, tzn. sam wątek romansowy był fajny, ale za bardzo przeważał nad całą resztą, a w części drugiej nie podobało mi się niezdecydowanie Tary, takie chciałabym, a boję się, mimo iż wszyscy widzieli, co się pomiędzy nimi dzieje.
Lucy napisał(a):Trochę się bałam nowej Shalvis. Byłam na początku przekonana ,że będzie trylogia, a okazało się ,że są kolejne części . Sądziłam ,że autorka chciała niemiłosiernie pociągnąć temat Lucky Harbor i wyjdą z tego odgrzewane kotlety ,a tu przeżyłam miłą niespodziankę.
Mamy też zarys kolejnych dwóch par i wydają się nie mniej sympatyczni jak poprzednie .
wiedzmaSol napisał(a):skoro by Ci poprawiła humor to coś czuję że zachwytów by nie było, tylko brzęczenie
Papaveryna napisał(a):Jestem na 70 którejś stronie "Oczarowanej".
Troszkę przeszkadza mi to,że bohaterowie kilka godzin od pierwszego spotkania praktycznie rzucają się na siebie.Oczywiscie chemia musi być,ale ja na początek dałabym im z kilka dni na bezdotykowe poznanie
Jakaś świętobliwa się chyba staję
No nic.W kilku książkach spotkałam ten motyw,ale musiałam przeczytać całość,aby zdecydować czy bardzo mi przeszkadzał
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość