Od jakiegoś czasu chodziła za mną ochota na coś pióra Balogh. Zajrzałam na kilka ostatnich postów i rzucił mi się w oczy cytat wypowiedzi Frinn, że
Longing to jedna z lepszych jej książek. Zabrałam się więc za nią, w sumie bez jakiś większych oczekiwań.
Lektura tej książki to była przyjemność. Czysta przyjemność. Im dalej, tym lepiej. Pięknie i głęboko. Nie wiem, czy cokolwiek chciałabym zmienić w tej historii, a przyznam, często miewam na to ochotę, szczególnie w przypadku romansów. Tutaj jest tak dużo do pokochania. Silne osobowości, ale nie pozbawione wad. Odwaga, determinacja, wiara i obrona własnych przekonań. Miłość do ludzi i do ziemi.
No cóż, uwiodła mnie Mary tą opowieścią, odewrwała na chwilę od codzienności, dostarczając kilku chwil wzruszeń.
Dlaczego ostatnio zaniedbałam panią, pani Balogh? Od dzisiaj, solidne postanowienie poprawy
Chyba powinnam teraz przelecieć te sto (prawie) stron w jej autorskim, może jakiś kolejny tytuł, który przypadł wam do gustu, przyciągnie moją uwagę.
Po przeczytaniu zajrzałam na GR. Oj, słabiutkie noty dostała i tak mało czytelniczek...