Denerwuje mnie brak logiki i jakiegoś wewnętrznego zrozumienia siebie, które dostrzegam u bohaterów książek. A jeszcze gorzej, jeśli przy tym nie dość, że ich zachowanie nie jest w żaden sposób logicznie wytłumaczone (nie po to czytam romanse, żeby się domyślać co kto ma na myśli
) a plot książki jest tak na dobrą sprawę nie wiadomo o czym.
Gdyby ktoś chciał wiedzieć, takie przemyślenia dopadły mnie po Baronie Juliany Garnett, której to książki nie polecam, chyba że ktoś w młodości podkochiwał się w Robin Hoodzie, który pojawia się z epizodyczną rolą (ale po latach), a bohaterka jest jego siostrzenicą.