przez gonia » 20 maja 2013, o 10:33
Na początku dziwny mi się ten pomysł wydawał, ale jak przeczytałam dyskusję , to się przekonałam.
Będę wybierać z dwóch okresów: przed rokiem 1993 i po . A dlaczego ta data? Otóż w tym to właśnie roku straciłam swoje „dziewictwo romansowe” ze Zdobywcą B.Joyce, jednak Rolfa nie wybiorę. Poczytać o takim – owszem, wziąć na chwilę do łóżka – być może, ale dzielić z nim życie - co to, to nie. I należę do tych zazdrosnych, więc będę wybierać z tych jeszcze nie przywłaszczonych.
Okres przed `93 rokiem. Polski mąż historyczny. Na szczęście nie do Kmicica wzdychałam, a do … Luisa de Tulancingo. Niestety, nic bliższego napisać nie mogę, bo wszystko ginie w mrokach niepamięci, ale ludziska się z takich książek wyprzedają na kilogramy i sobie Cień Montezumy kupiłam za 5zł jakieś dwa tygodnie temu. Nie wiem tylko, jak wypadnie to spotkanie po trzydziestu paru latach - on się nic nie zmienił a ja bardzo.
Obcokrajowiec też się znalazł. Skoro kapitan Blood zajęty to wezmę Lee Devaylera, bo jest złośliwy na tyle, na ile mężczyzna może sobie pozwolić, bo jest uroczo wstydliwy, choć jako żołnierz być nie powinien, bo bierze sobie żonę , gdy wie, że będzie miał ją z czego utrzymać i jak już sobie taką upatrzy to … cel uświęca środki, czyli oświadczyny powalają.
Z czasów współczesnych i Polak( tak to sobie podzieliłam, żeby nie wybierać tego jednego jedynego), to bohater Gdzie diabeł mówi dobranoc E.Paukszty. Też niewiele tu pamiętam, kojarzy mi się taki niegrzeczny chłopak co to wrócił na drogę cnoty i w dodatku impertynent, do których mam słabość, ale wzdychałam, to wiem Muszę rozejrzeć się za Pauksztą w antykwariacie, być może z niego ludziska też się wyprzedają, a ja chętnie wrócę, bo kilka pozycji mi się podobało.
Zagraniczny współczesny to Pierwszy, Carter mu chyba na nazwisko było. Oczywiście impertynent, ale wie co robi i zawsze znajdzie wyjście z sytuacji. Marynarz, więc te rozstania mogłyby być trudne, ale czego to człowiek nie zniesie w imię miłości.
Po `93 lista będzie krótsza, bo od czasów Zdobywcy to ja tylko te „amerykanckie” do czytania wybierałam i z polskimi całkiem jestem na bakier. Jedynie Niebieskiego Adasia przeczytałam, a skoro jest jedyny, to i wybór żaden.
Historyczny mąż zagraniczny to… ale trudna decyzja nawet jeśli wżąć pod uwagę tylko tych życiowych. Niech będzie Ashburton, bo taki ludzki w swej reakcji na wiadomość o rychłej śmierci i za to, że ostatnie chwile wolałby przeżyć niż do końca udawać człowieka, którego nie za bardzo lubił, a do tego książę i bogaty, więc co tu się dużo zastanawiać.
Współczesny zagraniczny. Tu wybór jeszcze trudniejszy. Zrezygnowałam nawet z tego ciacha z Ogrodu marzeń – umięśniony macho, artysta-intelektualista, opiekuńczy gliniarz i wizjonerski ogrodnik w jednej osobie, czyli cudo skończone i z pokręconego psychiatry z amnezją też, ale dwóch mi zostało i nie potrafię wybrać.
Avi Herzog – wybaczyłam mu żonę, bo słowa dotrzymał, za podwójny standard mogłabym go udusić, ale skarpetki wszystko niwelują. Jeśli mężczyzna potrafi zrozumieć, ze kobieta musi, od czasu do czasu, zrobić awanturę o skarpetki i o te skarpetki wcale nie chodzi, to takiego faceta ze świecą szukać. Jednak życie z nim to byłaby dramatoza, bo każde jego wyjście do pracy mogłoby być ostatnim.
Stefan Krieger – jeśli mężczyzna się zakocha i z tej miłości jest gotów zrobić dla szczęścia ukochanej tyle co on i jeszcze nic w zamian nie żądać , to taki facet jest totalnym ideałem. Jak można takiego nie chcieć na własność?
p.s. Dzięki Ci, Scholastyko za „apropo Krzyżaków i Wokulskiego” to najlepsza interpretacja przeczytanego tekstu o jakiej słyszałam (czytałam).