Recenzja przy której miałam ochotę walić głową w biurko. Nie koniecznie moją
Źródło: jedyna i niepowtarzalna biblionetka.pl, link:
http://biblionetka.pl/ks.asp?id=20060
Autor recenzji: Art_man
Tytuł recenzji: "Ni to romans, ni kryminał"
<span style="font-weight: bold">"Martwy aż do zmroku" Charlaine Harris</span>
Książkę tę przypadkiem zauważyłem na półce w księgarni. Tytuł wyglądał zachęcająco, dodatkowo wspomagany przez fragment pochwalnej recenzji z "The New York Timesa". Nie namyślając się długo, kupiłem rzeczoną książkę z nadzieją, że coś nowego w świecie wampirów się pojawiło. Musiała jednak poczekać na swoją kolej, gdyż wcześniej chciałem skończyć „Braci Karamazow”. Być może ta lektura ma wpływ na poniższą opinię.
Wszystko zaczyna się spokojnie. Pierwszy rozdział - wprowadzający - jest ciekawy, z jednym wyjątkiem, który u mnie zaważył na odbiorze całości. Język powieści jest kiepski. Oczywiście nie oczekiwałem języka Dostojewskiego, ale autorka posługuje się, moim zdaniem, językiem, który utrudnia odbiór dzieła. Jest trochę dziecinny, powoduje, że mamy uczucie, jakby to była zmyślona historia. Ja oczekuję od książki, że przekona mnie do tego, że opowieść jest prawdziwa. „Styl Charlaine Harris ma wdzięk i lekkość, które przypominają najlepsze dokonania Anne Rice” – to jest zdanie przytoczone na okładce książki, pochodzące z "The New York Timesa"*. Jeżeli autorowi chodziło o "Wywiad z wampirem", "Wampira Lestata" czy "Opowieść o złodzieju ciał", to trzeba stanowczo zaprotestować przeciw takiemu porównaniu. Powieści Anne Rice mają to do siebie, że przykuwają uwagę czytelnika i oferują mu niezapomniane wrażenia. Styl, dzięki któremu wyżej wymienione powieści są znakomite, opiera się na tym, że świat starych wampirów jest opisywany językiem literackim. Anne używa mnóstwa środków stylistycznych; u Charlaine tego nie uświadczymy, jej język razi prostotą.
W kwestii konstrukcji powieści mam zastrzeżenie do użycia narratora pierwszoosobowego. Historia jest opowiadana przez główną bohaterkę, tylko nie wiadomo komu i nie wiadomo, gdzie i jak. Gdy Anne Rice używała tej formy, wiadomo było, co i jak. Na początku zawsze było wprowadzenie. Tak samo u Dostojewskiego w „Braciach Karamazowa” czy „Biesach” mamy narrację pierwszoosobową, ale wiemy, po co ktoś opowiada historię. Tutaj, niestety, brak tej informacji wywołał u mnie zdziwienie i spotęgował odczucie braku autentyczności opowieści.
Kolejną rzeczą, która spowodowała odczucie sztuczności, było nieudane połączenie świata wampirów i ludzi. Wygląda to jak połączenie kwadratu z kołem, większość rzeczy nie pasuje do siebie.
Sama historia jest... właściwie nie wiem, jaka. Początkowo mamy wątek kryminalny, który chyba miał być główną osią fabuły, ale momentalnie łączy się z romansem i ten drugi staje się bardziej rozwijanym. Ostatecznie dostajemy nie w pełni rozwinięty wątek miłości wampira i człowieka, dodatkowo urozmaicony zdolnościami telepatycznymi głównej bohaterki (bo to ona zakochuje się w wiekowym wampirze) oraz kompletnie pominięty wątek główny, który składa się tylko z początku i zakończenia.
Bohaterowie są. W zasadzie nie potrafię o nich dużo powiedzieć, gdyż większość akcji zamyka się w obrębie dylematów głównej bohaterki, która zastanawia się, jak kochać wampira, oraz innych osób, które jej pragną. Mimo iż posiada niezwykłą umiejętność telepatii, którą uważa za upośledzenie, historia ta nie jest rozwinięta. Mamy tylko ogólne opisy postaci, bez żadnego uzasadnienia ich charakterów i czynów.
Podsumowując: niestety, stwierdzam, że nie jest to książka, która mogłaby coś ożywić. Wątek miłości człowiek-wampir i przystawania światów wampirzego i ludzkiego może być ciekawy, ale tutaj, niestety, jego możliwości nie zostały wykorzystane. Książkę czyta się ze średnią przyjemnością, chociaż prosty język sprawia, że nie ślęczy się nad nią za długo. Panna Harris musi, niestety, popracować mocno i znaleźć swój styl, gdyż tutaj miałem wrażenie, że do końca nie jest pewna, jak ma pisać. Przeczytać mogą osoby, które czytają wszystko o tej tematyce, jednak nie sądzę, żeby znalazły dużo ciekawych rzeczy dla siebie.